Karol Modzelewski to legenda opozycji demokratycznej, człowiek który już od lat 60. wywoływał ból głowy u władców PRL-u. Tymczasem dialog przychodzi mu prowadzić z szarą eminencją rządów komunistycznych, z człowiekiem, który w centrum władzy przetrwał wiele politycznych zakrętów. Andrzej Werblan zasiadał bowiem w Komitecie Centralnym PZPR od roku 1948, aż do lata 1981 r., z czego ostatnie miesiące jako członek Biura Politycznego. Wieczny buntownik spotyka się zatem z wiecznym konformistą. Rozmawiają ze sobą nie tylko świadkowie historii, ale też zawodowi historycy. Modzelewski – światowej sławy mediewista, Werblan – autor niedoścignionej, choć jedynie częściowej, biografii Władysława Gomułki. Dlatego też oprócz solidnej dawki wspomnień otrzymujemy zapis frapującego sporu o interpretację dziejów PRL-u. Pasjonującego, wielowątkowego i idącego pod prąd czarno-białym ujęciom.
Książka składa się z 29 rozmów, których tematem są kluczowe wydarzenia z dziejów PRL-u: od instalacji władzy komunistycznej w Polsce, przez kolejne kryzysy, po rok 1989 i upadek systemu. To Werblan od początku nadaje rozmowie ton. Jego wywody są chłodne i wręcz do bólu logiczne. Wychodzi z założenia, że po przegranej II wojnie światowej pogodzenie się z jałtańskim status quo było dla Polaków absolutną koniecznością. Pokazuje to tak z perspektywy wielkiej polityki i jej aktorów (Stalin, Mikołajczyk, Gomułka), jak własnych doświadczeń: wywieziony na Syberię, mógł wrócić do Polski tylko razem z sowiecką armią. W takiej wizji wszelkie próby oporu, zwłaszcza zbrojnego, są uznawane – mówiąc oględnie – za politycznie nierozsądne. Jednak niektóre opinie Werblana wzbudzą sprzeciw. Czy po 1945 r. żołnierze podziemia niepodległościowego rzeczywiście mogli znaleźć dla siebie szansę na nowe życie np. na tzw. Ziemiach Odzyskanych? Choćby przykład gen. Fieldrofa „Nila”, który padł ofiarą mordu sądowego, dowodzi, że polityczny realizm nie był drogą dla każdego.
Historyczny fatalizm ciąży na całej interpretacji dziejów PRL-u prezentowanej przez Werblana. Jego wywody są precyzyjne, jeśli chodzi o kalkulacje polityczne, ale niemal zupełnie brak tu płaszczyzny zaangażowania ideowego. I to tak prokomunistycznego, jak i antysystemowego. W tej logice List do Partii Kuronia i Modzelewskiego, w poł. lat 60. rzucający polityczne wyzwanie rządzącej monopartii, jest działaniem straceńczym. Werblan nie jest go w stanie wytłumaczyć, sam pyta w pewnym momencie Modzelewskiego: „Co wyście wówczas myśleli?”. I uzyskuje odpowiedź: „Sądziliśmy, że system upadnie, nasze myślenie było zupełnie utopijne”. Wobec takich postaw wszelka Realpolitik jest bezradna.
Choć chłodne spojrzenie na PRL jest potrzebne, to prezentowane przez dawnego partyjnego aparatczyka niebezpiecznie zbliża się do cynizmu. I wówczas Modzelewski przybywa z pomocą, delikatnie polemizuje, pokazuje inną perspektywę. Oto np. Werblan znakomicie rekonstruuje atmosferę panującą w Komitecie Centralnym PZPR po śmierci Stalina i pogłębiającą się erozję centrum władzy. Buntowanie się aparatu partyjnego przeciwko dotychczasowym władcom, dyskusje kuluarowe i na forach oficjalnych – to elementy wyjątkowo cenne dla każdego historyka. Ale w tej opowieści o drodze do Października brakuje masowych emocji. Te barwnie odmalowuje Modzelewski, który gabinetową historię polskiego Października uzupełnia o swoje interakcje z robotnikami, o analizę języka polityki, którym się wówczas posługiwano. Dzięki temu fragmenty poświęcone okresowi 1954–1957 należą do najciekawszych w całej książce.
Cztery lata temu Modzelewski opublikował wspomnienia Zajeździmy kobyłę historii. W tej pasjonującej i mądrej książce pomieścił wiele anegdot i spostrzeżeń, które ponownie pojawiają się w rozmowie z Werblanem. Tymczasem ten ostatni jak do tej pory nie wydał żadnych wspomnień, dlatego też jego wypowiedzi stanowią trudne do przecenienia źródło wiedzy o dziejach politycznych PRL-u.
Werblan utrzymuje m.in., że po nieudanej podwyżce cen i użyciu siły wobec robotników Radomia, Ursusa i Płocka w czerwcu 1976 r. Edward Gierek planował powtórzenie operacji cenowej. Przygrywkę miały stanowić reżyserowane masowe wiece poparcia w całym kraju. Niemal w ostatniej chwili Leonid Breżniew „poradził” polskim towarzyszom, by zrezygnowali z tego kroku. To informacja niezwykle istotna, stanowiąca asumpt do zupełnie nowego spojrzenia na rok 1976 i racjonalność ekonomiczno-społecznej polityki epoki gierkowskiej.
Wszelkie informacje, jakie odnajdujemy w książce, trzeba weryfikować, co nie jest zadaniem łatwym, bo po latach Werblan pozostaje częstokroć jedynym źródłem. Zdarza mu się popełniać mniejsze błędy faktograficzne (myli się np., wspominając, kiedy Stefan Żółkiewski został redaktorem naczelnym „Nowej Kultury”), ale są też chwile znacznie bardziej kłopotliwe. W pewnym miejscu wspomina np., że znana historyk Maria Turlejska została współpracowniczką NKWD jeszcze jako uczennica szkoły średniej w 1940 r. Tego rodzaju opinia nie opiera się na żadnych znanych dokumentach sowieckich, a zarzut jest, rzecz jasna, bardzo poważny. Werblan może się przecież mylić, tak jak myli się, nie dostrzegając faktu, że Turlejska miała wtedy za sobą ukończone studia na Uniwersytecie Warszawskim.
Ważnym elementem dialogu prowadzonego przez osoby z dwóch stron politycznej barykady jest autorefleksja. Modzelewski, opowiadając o doświadczeniu PRL-u, otwarcie prezentuje swoją ideową ewolucję, drogę od wierzącego młodego marksisty do jednego z głównych wrogów systemu komunistycznego. Podobnie jak w Zajeździmy kobyłę historii, widzimy go jako żywego człowieka z jego rozterkami, wątpliwościami i naiwnościami. Dzięki temu jego wypowiedzi nie tylko zyskują na wiarygodności, ale pozwalają uchwycić to, co wymyka się sztywnej politycznej racjonalności.
Postawa Werblana jest inna. Kładąc nacisk na polityczne dzieje PRL-u, redukuje on siebie samego do roli niewielkiego trybika w machinie. Tym samym unika też określenia własnej roli w tych wydarzeniach. A przecież bez tak sprawnych urzędników jak on system nie mógłby funkcjonować. Co więcej, w jego życiorysie nie brakuje trudnych do zrozumienia niejednoznaczności: przykładem jego postawa w marcu 1968 czy dobrowolne odejście na polityczną emeryturę już w 1982 r. Nie idzie tu przecież o to, by Werblan kajał się czy przepraszał za swoje życiowe wybory, ale by pozwolił je lepiej zrozumieć potomnym. Niestety, pozostaje jedynie konsekwentne odwoływanie się do politycznego fatalizmu, co stanowi wielkie rozczarowanie. Owszem, celnie wskazuje on, że polityczne systemy wprowadzane drogą rewolucyjnej przemocy mają krótki żywot. Ale czy rzeczywiście, obserwując upadek PRL-u, tak po prostu pogodził się z tym, że „jej czas minął”? W to bardzo trudno jest uwierzyć.
Realizm Werblana, moderowany przez refleksyjność Modzelewskiego, stanowi znakomity materiał do przemyśleń na temat PRL-u. To jednak na pewno rzecz dla zaawansowanych – bardzo subiektywna, momentami jednostronna. Stawia więcej pytań, niż daje odpowiedzi. Tym bardziej warto po nią sięgnąć.
_
Karol Modzelewski, Andrzej Werblan, Robert Walenciak
Modzelewski – Werblan. Polska Ludowa
Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2017, s. 530