fbpx
Michał Przeperski luty 2018

Wszystkie odcienie buntu

Historyk z Uniwersytetu Warszawskiego dowodzi, że lata 1956–1957 gruntownie przeorały polską rzeczywistość. Czy ten moment wypada uznać za nowy fundament funkcjonowania komunistycznego państwa i żyjącego w nim społeczeństwa?

Artykuł z numeru

Ćwiczenia z uważności

Ćwiczenia z uważności

To właśnie w okresie wyznaczanym symbolicznie dojściem do władzy Władysława Gomułki i zamknięciem tygodnika „Po Prostu” narodził się w Polsce realny socjalizm. Wtedy zakreślone zostały granice funkcjonowania nowoczesnych instytucji społecznych i ugruntowana została niezwykłość Polski w obrębie całego bloku sowieckiego. Jednak w książce Jerzego Kochanowskiego wcale nie dominuje wielka polityka.

Historycy wskazywali do tej pory niejednokrotnie, że gdyby stalinizm potrwał dłużej, to dla Polski miałoby to dewastujące konsekwencje. Być może zniszczona zostałaby niezależność Kościoła, niewykluczone, że pod presją Moskwy skolektywizowana zostałaby polska wieś. Jak wyglądałoby polskie społeczeństwo?

W oparciu o szerokie badania archiwalne, a także lekturę zróżnicowanej prasy i wspomnień Jerzy Kochanowski ukazuje Polskę połowy lat 50. – kraj przeorany społeczną inżynierią, okaleczony terrorem, a jednocześnie zdumiewająco żywiołowy, pełny witalności i nadziei.

W swojej książce odmalowuje on wielką społeczną reakcję na kilka lat rządów totalitarnych. Jest to w pewnym sensie kontynuacja zamysłu Pawła Machcewicza sprzed ćwierć wieku, który w Polskim roku 1956 pokazywał, że bunt społeczny przeciwko władzy był zjawiskiem powszechnym. Kochanowski idzie jednak znacznie dalej, ukazując różne odcienie tego buntu i wskazując na to, że sprawy ściśle polityczne nie zawsze znajdowały się na pierwszym miejscu. W kilkunastu problemowych rozdziałach zajmuje się wzrostem przemocy, rozluźnieniem obyczajów, eksplozją aspiracji (nie tylko materialnych) i masowym porzucaniem wzorców sowieckich.

Niezwykłe wrażenie robią rozważania o polskiej młodzieży. Wtłoczona przez totalitarny system w struktury mobilizacyjnych molochów, na czele ze Związkiem Młodzieży Polskiej, została de facto pozbawiona swojej młodości. Jeśli imprezy – to tylko masowe, jeśli muzyka – to marszowa, a miłość – w najlepszym razie platoniczna. Rok 1956 zdejmuje anatemę z zabawy i radości. To, co do tej pory wstydliwe albo cechujące kontestatorów systemu, staje się uprawione, dostępne. Drogę toruje sobie nie tylko muzyka jazzowa i awangardowa sztuka, ale również seks. Stalinowski ideał purytańskiego aktywisty partyjnego zostaje odłożony do lamusa. Towarzyszą temu inne wielopłaszczyznowe zmiany. Przejściowo dostępniejsze stają się nie tylko ubrania z Zachodu, ale też kwitnie eksport idei ponad żelazną kurtyną. Nierzadko są to idee brukowe, sprzeczne nie tylko z systemowymi pryncypiami, ale też z życzeniami większości rodziców. Młodzi coraz częściej chcą się bawić, szybko zarobić, wyśmiewają postawy altruistyczne. Kluczowe w latach 1956–1957 jest jednak nie to, że takie postawy pojawiają się po raz pierwszy, bo istniały też i wcześniej. Istotne jest natomiast, że stają się one dostrzegalne i zaczynają funkcjonować w dyskursie publicznym. Na tym przykładzie widać, jak „rewolucja międzypaździernikowa” odczarowała system komunistyczny. Odzierając go z romantyzmu, jednocześnie obnażyła wiele kłamstw.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się