fbpx
Ilustracja: Adam Kosik
Ilustracja: Adam Kosik
Marek Maraszek luty 2023

Podczas gdy Ernest Nemeczek podziwia Feriego Acza, stojący na szczycie wzgórza Feri Acz prosi Ernesta Nemeczka, by ten się nie bał

Jeszcze wierzę w podręczniki, ale za dwa miesiące Pluton przestanie być uznawany za planetę.

Artykuł z numeru

Jak wzmacniać odporność psychiczną

Czytaj także

Ilustracja: Aleksandra Wichowska

Barbara Woźniak

Absolwentki

A

Wszechświat to kulki z chleba, które rozkładam na stole. Pośrodku masywne Słońce, z największego kawałka chleba. Merkury, drobny, prawie jak przypadkowy okruch. Gładka od obracania w palcach Wenus. Potem Ziemia i planety, które recytuje się szybko, połykając końcówki.

Na krawędzi stołu spoczywa Pluton, który za dwa miesiące przestanie być planetą Układu Słonecznego, o czym zadecydują astronomowie zebrani w Pradze. Tym, co koniecznie chcą zakończyć, jest zamieszanie wywołane odkryciem Eris, która – jak dowiedziałem się z telewizji – stanowi obiekt transneptunowy, wydaje się, że piękny, o kojąco szarej powierzchni. Wyliczono, że Eris ma masę większą od Plutona, a skoro tak, powinno się ją uznać za kolejną planetę Układu. Jak wszyscy, uczeni wolą jednak liczyć planety do pewnego rozsądnego momentu, zastanawiają się więc teraz, ile takich planet pomieści Układ, który można rozkładać na stole pod postacią kulek z chleba.

Zanim astronomowie zbiorą się w Pradze, wierzę, że podręczniki mówią o rzeczach niezmiennych. Zabieram je ze sobą wszędzie, nawet na wakacyjne wyjazdy, wiedząc, że od czytania w samochodzie czuję nudności. Rodzice wzdychają ciężko, gdy musimy robić przerwy, myślą, że robię im na złość. Klęczę na poboczu i wyobrażam sobie, że wypełniam brzuch nabieranymi haustami powietrza, aż staję się zupełnie lekki i nie mam ciała, i opuszczają mnie torsje. Tata jest zniecierpliwiony, strzela palcami. Z tym kojarzę walkę o oddech, z rytmicznym szczękaniem stawów, które woła mnie z otwartego samochodu.

Potem wracam na tylne siedzenie, zamykam oczy i myślę o przyszłości, takiej, do której prowadzą nitki niemożliwych do odrzucenia wnioskowań. W tej przyszłości gasną kolejno gwiazdy i w całym kosmosie nie ma już nikogo, co niepokoi mamę – wiem to, bo przerywa mi zawsze, gdy tylko próbuję o tym opowiedzieć – a jej niepokój wywołuje u mnie kolejny skurcz żołądka.

Myślę o wyjazdach teraz, pod koniec czerwca, gdy siedzę przy stole i układam kulki z chleba. Robię to starannie, nawet przy planetach, które recytuje się szybko, połykając końcówki. Merkury, Wenus. Ziemia, Mars. Jowisatururaneptupluto.

Co tydzień, w czwartkowy wieczór, zasiadam z rodzicami przed telewizorem i wpatrujemy się zgodnie w obraz maszyny losującej, która hipnotycznie spluwa w górę kolorowymi piłeczkami. Tata strzela palcami, gdy oszalałe punkciki wirują pod kopułą łapczywych, przezroczystych tub, przypominających piszczałki kościelnych organów. Za chwilę piłeczki stworzą ciąg liczb, który powie rodzicom, czy stać ich na rozpoczęcie nowego życia.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się