fbpx
fot. Helen Maybanks/The National Theatre
Daniel Lis wrzesień 2017

Nie ma aniołów w Ameryce (Recenzja spektaklu Anioły w Ameryce)

Dziś możemy już tylko zgadywać, czy londyńskie Anioły w Ameryce wybrzmiałyby równie aktualnie, gdyby rok temu Brytyjczycy odrzucili Brexit, a Amerykanie Donalda Trumpa. Ale nawet bez tych okoliczności jest to prawdopodobnie najważniejsze przedstawienie tego roku na West Endzie.

Artykuł z numeru

Wiara bez uprzedzeń. Homoseksualność a Kościół

Wiara bez uprzedzeń. Homoseksualność a Kościół

Na początek cztery cytaty. o końcu, który nie nadszedł: „W Waszyngtonie rewolucja. Mamy nowy program i mamy wreszcie prawdziwego lidera. Oni odbili nam Senat, ale to my mamy sądy. Do dziewięćdziesiątego cały skład Sądu Najwyższego będzie mianowany przez republi­kanów, w sądach federalnych – republikańscy sędziowie będą wszędzie, jak miny lądowe, gdzie się ruszysz – tam mina. Akcje stowarzyszeń walczących z dyskryminacją? Sprawa idzie do sądu. Bum! Mina. Wszystko poukła­damy tak, jak chcemy: aborcję, obronę narodową, Ame­rykę Środkową, wartości rodzinne, klimat dla inwestycji. (…) To jest prawdziwy koniec liberalizmu”[1]. O postpraw­dzie: „Tylko ci się zdaje, że wiesz, co ja wiem. Ja sam nie wiem, co ja wiem. Nawet to, co wymyśliłem, w końcu okazuje się prawdą!”. O rodzinie prezydenckiej: „(…) nie są prawdziwą rodziną, czytałem w »People«, nie ma między nimi żadnych więzi, miłości, nawet ze sobą nie rozmawiają, tylko przez agentów”. I o zmianach klimatu: „A potem mówili o dziurze ozonowej. Nad Antarktydą. Poparzenia skóry, ślepnące ptaki, topnie­jące góry lodowe. Świat się po prostu kończy”.

Frazy padające ze sceny sprawiają wrażenie tak adekwatnych do bieżących wydarzeń, że publiczność opuszczająca salę podczas pierwszej przerwy wydaje się nie rozmawiać o niczym innym. To aktualność niczym z internetowych serwisów informacyjnych, nie ta, której szukamy nieraz u Szekspira czy Czechowa. Jakby Tony Kushner skończył pisać Anioły w Ameryce wczoraj, a nie prawie ćwierć wieku temu. Jakby ich akcja zaczynała się 15 lat po przełomie millenium, a nie przed nim, a wspomnianą rodziną byli Trumpowie, a nie Reaganowie. Teatralna publicystyka? Raczej rze­czywistość doganiająca intuicję twórców. Premierę londyńskiej inscenizacji zapowiedziano niemal rok przed tym, jak Donald Trump wprowadził się do Bia­łego Domu. (Podobnie zresztą stało się w przypadku Opowieści podręcznej, ekranizacji powieści Margaret Atwood z 1985 r. i jednego z najlepiej przyjętych seriali telewizyjnych tego roku). Jeśli jednak Roy Cohn, nowo­jorski prawnik, wzorowany na prawdziwej postaci, czarny charakter w Aniołach…, w swej pierwszej scenie nieco przypomina obecnego lokatora Białego Domu, to też nie przez przypadek.

„Patrzę na niego i widzę Roya. Obaj są psami bojo­wymi” – mówił o aktualnym prezydencie USA dzien­nikarz śledczy Wayne Barrett, który wielokrotnie roz­mawiał z oboma mężczyznami. Gdy w 1973 r. Donald Trump i jego ojciec Fred zostali oskarżeni o dyskrymi­nację na tle rasowym w związku z zarządzaniem nieru­chomościami (Afroamerykanom mieli oferować gorsze warunki wynajmu), to właśnie Roy Cohn reprezentował ich w sądzie. Złożył kontrpozew na 100 mln dolarów i choć sąd szybko go oddalił, Trump zyskał publiczność oraz doradcę prawnego i mentora na następną dekadę. A podobne zarzuty postawiono mu ponownie pięć lat później. „Wolisz być miły czy skuteczny? Tworzyć prawo czy grzecznie go przestrzegać?” – pyta w sztuce fikcyjny Roy Cohn. Czy podobne pytania skierował do Trumpa ten prawdziwy? Nigdy się nie dowiemy. Ale jak zauważył Harry Scoble, dyrektor wydawniczy National Theatre: gdy raz zauważy się to podobieństwo, poli­tyczna strategia Trumpa oparta na groźbach, obrażaniu, nieumiejętności przepraszania i wypisywaniu inwektyw na Twitterze przestaje tak bardzo dziwić.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się