fbpx
Audre Lorde fot. Robert Alexander / Getty
Audre Lorde fot. Robert Alexander / Getty
Iwona Boruszkowska, Weronika Kułacz luty 2023

Nadać formę bólowi

Autorka po mastektomii postanawia przymierzyć protezę. Staje przed lustrem i instaluje poduszeczkę w miejscu prawej piersi. Po jednym spojrzeniu już wie, że nie chce ukrywać fizycznych oznak przejścia przez doświadczenie graniczne.

Artykuł z numeru

Jak wzmacniać odporność psychiczną

Czytaj także

Maciej Jakubowiak

Cała masa sprzeczności

Iwona Boruszkowska

Lekarz ludzkich dusz

Kancerograficzna opowieść, intymny dziennik Audre Lorde (1934–1992) jest – być może przede wszystkim – manifestem. To szczera i bezkompromisowa próba zintelektualizowania doświadczenia będącego udziałem wielu kobiet: choroby nowotworowej, mastektomii, stanu, gdy „rozpacz zalewa świadomość”. Poetka określa przyczynę pisania: „Jestem kobietą po mastektomii, która uważa, że nasze uczucia potrzebują głosu, że muszą zostać rozpoznane, uszanowane i że muszą stać się użyteczne”. U źródeł tej etycznej postawy znajdują się kryzys i potrzeba przeciwdziałania mu („przekształcić kryzys w siłę potrzebną do zmiany”), przemożna chęć wyjścia z roli biernej osoby, konieczność samostanowienia o sobie i swoim ciele, ale też przełamania „narzuconego milczenia”: „Teraz pragnę, szczerze i precyzyjnie, nadać formę bólowi wierze pracy i miłości, które w tym okresie przełożyły się na moją siłę” (pisownia oryg.)

Charakterystycznym elementem pojawiającym się w analizach modeli narracji o chorobie nowotworowej i doświadczeniu onkologicznym są stwierdzenia, przywoływane w dużej mierze za Anatole’em Broyardem, iż każdy chory piszący o swoim przeżyciu wypracowuje własny styl myślenia, mówienia, milczenia o chorobie.

Ów „styl chorowania” czy raczej strategia oswajania doświadczenia jest czynnikiem determinującym i różnicującym narracje. Strategii pisarskich, sposobów oddawania pola językowi choroby będzie tak dużo jak samych tekstów.

Przykłady takich onkonarracji jak Mięcho Anety Żukowskiej (2019), Obumarła Anne Boyer (2021) czy wydane właśnie w polskim przekładzie Dzienniki raka Lorde wymykają się klasyfikacjom, nie są jedynie dziennikami doświadczenia nowotworowego ani klasycznymi narracjami choroby (jednocześnie tym wszystkim będąc). Zdecydowanie rozszerzają granice autopatografii, świadomie przełamując konwencje pisania o chorobie, dzięki czemu ten obszar literatury staje się zbiorem wewnętrznie zróżnicowanych narracji o chorobie funkcjonujących w obrębie wielu subdyskursów i posiadających różnorakie funkcje (relacja, terapia, świadectwo, memento, pożegnanie).

W przypadku Lorde tym, co powoduje konieczność wypracowania swoich własnych sposobów „nadawania form bólowi”, jest nieprzystawalność jej doświadczenia do matryc mówienia, pisania o chorobie, ale przede wszystkim codziennego funkcjonowania w obliczu diagnozy i leczenia – „Gdzie są wzorce tego, kim powinnam być w tej sytuacji? Nie było żadnych”.

Za ilustrację takiego stanu rzeczy można uznać sytuację opisaną w dzienniku kilka dni po mastektomii. Autorka pod presją kobiet ze szpitalnego otoczenia („może one wiedzą coś, czego ja nie wiem”) postanawia przymierzyć protezę. Staje przed lustrem i instaluje poduszeczkę w miejscu prawej piersi. Jedno spojrzenie na swoje odbicie i doznanie cielesnej obcości utwierdzają Lorde w odczuciu uprzedniej już niechęci do protezy. Wzmacniają też jej sprzeciw wobec przymusu ukrywania fizycznych oznak przejścia przez doświadczenie graniczne. I wreszcie fakt, że poduszeczka ma niewłaściwy, bo jasnoróżowy, kolor – wszystko to czytać można jako metaforę bolesnego niedopasowania. Dla autorki bazowanie na ugruntowanych (białych, heteroseksualnych etc.) sposobach wypowiadania się, choć częściej narzucanego milczenia, jest jak proteza, której beneficjentami są wszyscy inni, oprócz jej samej i innych kobiet po mastektomii.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się