fbpx
Aldona Kopkiewicz styczeń 2019

Krok za krokiem

Zew włóczęgi to jedna z książek, które musiały zostać napisane. Wędrówka jest przecież w naszej kulturze wszechobecna, a scalająca rozmaite wątki i znaczenia opowieść o niej była potrzebna od dawna.

Artykuł z numeru

Stoicyzm na nowo odkrywany

Stoicyzm na nowo odkrywany

W tym podręczniku historii włóczęgi Rebecca Solnit przedstawia narodziny idei wędrowania i rozmaite sensy jej praktykowania aż po dziś dzień. Ukazał się on wprawdzie w 2001 r., ale nie zmienił się problem, który skłonił autorkę do podsumowania 200 lat „zewu włóczęgi” i postawienia pytania o jej przyszłość. Amerykańskiej publicystki nie interesuje bowiem wielki topos życia jako wędrówki czy obecność mitu drogi w naszej kulturze, ale praktyka wędrowania, która ani nie jest wieczna, ani uniwersalna. Należy ona do dziedzictwa europejskiego romantyzmu, zagrażają jej natomiast przemiany cywilizacyjne, przede wszystkim ekspansja transportu samochodowego i nowe media. Zwłaszcza jednak samochody – tu trzeba przyznać, że choć także w Europie stanowią one znaczny problem, w Stanach Zjednoczonych możliwość chodzenia na piechotę po mieście niemalże przestaje istnieć.

Chodzenie może być subwersywne nie tylko ze względu na przestrzeń, ale i na czas, który podczas samego chodzenia, bez choćby walkmena czy telefonu, wydaje się po prostu zmarnowany – podczas gdy zgodnie z romantyczną wizją chodzenia właśnie na pograniczu tego szczególnego przebywania w rzeczywistości, jednocześnie monotonnej i nieprzewidywalnej, rodzi się autentyczna myśl, siła kreatywna. Wędrowanie pozwala bowiem spokojnie zatonąć w przemyśleniach, skupić się niejako mimochodem, bez przymusu. Doskonale to rozumiem, ponieważ sama nie potrafię po prostu siedzieć i myśleć. Tak jakby było coś nienaturalnego, niemożliwego w wyłączeniu w tym procesie ciała – coś, co zamiast myśli sprowadza tylko niepotrzebny niepokój. Chodzenie jest więc tą czynnością dodatkową, która zaspokaja ciało tak, by mogło swobodnie oddawać się rozważaniom i fantazjom. Solnit nie wnika głębiej w naturę tej praktyki – opowiedzieć mogą zresztą o niej tylko literatura i sztuka. W Zewie włóczęgi zaś, mimo pewnych autobiograficznych dygresji, autorka trzyma się historycznych i publicystycznych ram gatunkowych.

Książką tą zatem Solnit upomina się o pewien etos i styl życia: o wolność doświadczeń cielesnych i duchowych, o możliwość eksploracji i błądzenia, działania bez planu i pośpiechu. Bierze w obronę romantyczną, a potem kontrkulturową ideę włóczęgi, choć oprócz samotnego przemierzania mniej uczęszczanych traktów żywo interesuje się także marszem jako działalnością polityczną. Sama wspominała zresztą nieraz w wywiadach, że w swoich tekstach bada pogranicza życia prywatnego i politycznego. Wędrowanie na różne sposoby pozwala pokazać obecność konkretnego pojedynczego ciała w przestrzeni publicznej; a zatem opisać możliwość jego ekspresji w sieci społecznych i kulturowych znaczeń, zakres swobody wyboru i prawa do poruszania się, wreszcie zaś – związek percepcji z ciałem, duszy z ruchem. Dla Solnit wędrowanie to nie tylko medytacja, ale i sposób, by poczuć własną siłę, moc ciała, a tym samym: indywidualną niezależność, poczucie sprawczości.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się