fbpx
Aldona Kopkiewicz kwiecień 2019

Zbyt lekka

Lucinella Lore Segal to surrealistyczna powiastka o środowisku literackim. Została opublikowana w 1976 r., czyli w czasach kiedy tego rodzaju próby literackie – opisy środowisk intelektualistów, pisarzy, akademików – wydawały się bardziej atrakcyjne niż dziś.

Artykuł z numeru

Samo dobro

Samo dobro

Działo się tak nie tylko ze względu na wigor ówczesnych artystycznych i akademickich środowisk, lecz także z powodu mody na badanie tzw. warstwy meta, czyli tego, jak wytwarza się dzieło sztuki. Metafikcja mogłaby w wydaniu Segal być wyjątkowo ciekawa: zafascynowana postmodernizmem autorka z Holokaustową traumą dzieciństwa za sobą eksploruje przebiegi swojej poetyckiej świadomości, a do tego czujnie przygląda się literackiemu stadku. Niestety, wydaje się, że Segal nie udało się zrealizować potencjału tego tekstu. Lucinella to książka sympatyczna dzięki temu, że autorka szczęśliwie uniknęła formy zbyt nadętej, stawiając na dowcip, a jednak powierzchowna tam, gdzie oczekujemy bystrej obserwacji, i pustawa wtedy, gdy pojawiają się literackie gry.

Lucinella jest promowana jako opowiastka o środowisku literackim gromadzącym się w legendarnej kolonii artystycznej Yaddo. Przez tę XIX-wieczną, znajdującą się w stanie Nowy Jork, lecz oddaloną od miasta posiadłość przewinęły się setki pisarzy i pisarek, w tym wielu tych najbardziej wybitnych. Także Segal bywała w Yaddo, a Lucinella, główna bohaterka i narratorka tego tekstu, ma z nią z pewnością coś wspólnego. Jej opowieść, niestety, jedynie się w Yaddo zaczyna. Segal nie wykorzystuje potencjału miejsca, specyfiki zamkniętej przestrzeni tak wyjątkowego domu pracy twórczej. Zaraz przenosi akcję do swojego nowojorskiego domu, a właściwie do swojego łóżka. Po całkiem udanym pierwszym rozdziale, kiedy obserwujemy życie Yaddo zapisane z groteskowym przymrużeniem oka, autorka zabiera nas w nieco chaotyczną, pisaną urywkami i niedopowiedzeniami wycieczkę przez swoje pisarskie związki i romanse oraz inne spotkania towarzyskie pisarzy czy też literackie debaty publiczne, na które nie przychodzi nikt oprócz innych pisarzy. Wyłapuje wprawdzie tu i ówdzie kompleksy i kompleksiki autorów, wydobywa rozmaite mielizny literackiego życia, lecz kocha to życie i w nie wierzy. Właśnie dlatego odczarowuje je tylko trochę, krytykuje płytko i czule, a zaraz potem zaczarowuje je z powrotem swoim własnym artystycznym gestem, a nawet samą sobą – to przecież odsłonięcie jej twórczej świadomości, skojarzeń, lęków i wyobraźni nadaje Lucinelli i Lucinelli aurę wyjątkowości. Życie pisarzy bywa różne, bywa całkiem zwyczajne, gest artystyczny wciąż jednak ma swoją moc, a przynajmniej – wciąż może być ekscentryczny. Z tym się akurat zgadzam, jednak nie sprawia to, że sama Lucinella jest dziełem niezwykłym.

Autorka nie podołała swojemu zadaniu, ponieważ nie potrafiła się zdecydować, czy chce stworzyć satyryczny portret grupy społecznej, czy chce pisać o sobie jako pisarce i kobiecie. A może nie musiała się decydować, może zabrakło jej rzetelnego podejścia do obu tych wątków i wykazała zbyt duże zaufanie do lekkiej gry, fantazji. Sama bardzo lubię literaturę opartą na wyobraźni, jednak poleganie na niej to wyjątkowo trudna sztuka – wyobraźnia jest śliska, z łatwością może zamienić się w łatwy chwyt, zwłaszcza że już w latach 70. surrealizm wydawał się nadmiernie wyeksploatowany. U Segal mamy wrażenie, że niektóre zabawy (nawiązania do baśni i mitologii, rozmnożenie bohaterki na trzy wersje: starą, obecną i młodą, czy przeskoki czasu) są jednak nietrafione, wydaje się, jakby znalazły się w tekście zamiast treści, nie otwierając przestrzeni, dzięki którym moglibyśmy dowiedzieć się czegoś ciekawego o pracy pisarskiej świadomości (powierzchowne literackie skojarzenia i umiarkowana neuroza to trochę za mało).

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się