fbpx
Aldona Kopkiewicz luty 2018

Wiele twarzy Safony

Lesbos Renaty Lis to zbiór esejów i szkiców jak najbardziej osobistych, a przecież dalekich od zwierzenia. Prezentując trzy bliskie sobie pisarki: Sofię Parnok, Annę Kowalską, Jeanette Winterson – a poprzez nie: Safonę – Lis opowiada o związkach kobiecego homoseksualizmu i literatury.

Artykuł z numeru

Ćwiczenia z uważności

Ćwiczenia z uważności

Autorka nie konkuruje z teoretykami relacji między seksualnością a sztuką, trudno byłoby ją też nazwać krytyczką feministyczną. Lis pisze teksty biograficzne, a komponując obrazy innych pisarek, chce być może pokazać także własną twarz. Opowieść o pisarstwie lesbijskim – czy raczej: o twórczości pisarek odwołujących się do Safony – to intymne poszukiwanie tożsamości, które w sferze publicznej wskazuje na miejsce trudne i ląd nieznany: na zapomnianą wyspę Lesbos.

Książkę otwiera historia Oskara Wilde’a, piszącego w więzieniu w Reading swój list do ukochanego Bosiego – De profundis. Wilde padł ofiarą praw kryminalizujących homoseksualizm, podobnie jak genialny Alan Turing, który z ich powodu w 1954 r. popełnił samobójstwo. Prawa te straciły swoją moc dopiero w 1967 r. w Anglii i Walii, a w 1982 r. w Irlandii, czyli całkiem niedawno. Historie opowiadane przez Lis nie są jednak historiami walki politycznej, wręcz przeciwnie. To historie o tożsamości i pisarstwie, o języku miłości i literatury. Przywołanie Wilde’a na początku zbioru ma przypominać, że homoseksualna miłość, nawet jeśli wywalczy sobie miejsce w języku poezji, zawsze może przegrać z gestem przemocy i demonstracją władzy – z językiem nienawiści.

Pierwszy z esejów przedstawia Sofię Parnok, poetkę zwaną „rosyjską Safo”, której książkę Lis dostała w spadku po Ryszardzie Przybylskim. Poetka ta nie była wcześniej w Polsce znana, na potrzeby Lesbos kilka jej wierszy przełożył Zbigniew Dmitroca. W Rosji zaś jest ważna, choć pewnie nie największa. Na pewno wsławiła się tym, że już u progu XX w. żyła tak, jak chciała – wolna. Rozkochała w sobie m.in. Marinę Cwietajewą, a  w swojej twórczości powracała do symbolu siwej róży, będącej wariantem róży białej.

Róża taka stanowi lejtmotyw tej książki, to znak szyfrujący obecność lesbijskiej miłości. Lis śledzi wędrówkę tego symbolu o tyle tylko, o ile jest jej potrzebny. Sama historia literatury, poetyka dzieł, konteksty estetyczne nie są przedmiotem dociekań autorki. Najistotniejszy pozostanie wymiar biograficzny i tożsamościowy omawianych utworów – eseje te zostały poświęcone raczej postaciom pisarek niż ich dziełom dotyczącym Safony, bez wdawania się w psychoanalityczne zagadki czy literaturoznawcze analizy.

Tak właśnie było w przypadku Anny Kowalskiej. Historia jej związku z Marią Dąbrowską to nie tylko historia trudnej i zakazanej, a jednak znanej (bo Dąbrowska zachowywała się jak typowy żądny podziwu mężczyzna) miłości. Pozwala ona uzmysłowić sobie obyczajowy charakter Polski za ich życia, a co za tym idzie – przekonująco odtworzyć wpływ mentalności i świadomości społecznej na pojedynczą książkę. Lis interesuje się bowiem tą niezwykłą porażką, jaką była powieść Kowalskiej o Safonie. Kowalska pisała ją pod koniec lat 50. i według autorki chciała zawrzeć w niej swoje lesbijskie doświadczenia. W końcu jednak spod jej pióra wyszła stereotypowa opowieść o Safonie, która wychowywała na Lesbos dziewczęta, aby były dobrymi żonami, sama zaś popełniła samobójstwo z miłości do mężczyzny. Pewnie dlatego że za Safoną stała Dąbrowska – w oczach Kowalskiej: narcystyczna, zajęta tylko sobą pisarka, niezdolna właściwie do miłości.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się