fbpx
fot. Krzysztof Żukowski/Forum
z Januszem Czapińskim rozmawia Elżbieta Kot grudzień 2020

Kołowrotek szczęścia

Gdy zbadano zwycięzców loterii i sparaliżowane ofiary wypadków samochodowych, okazało się, że już po kilku miesiącach od tych wydarzeń ich poziom zadowolenia z życia wracał niemal do poprzedniego stanu. Niezależnie od okoliczności możemy zachować równowagę ducha i przynajmniej umiarkowane poczucie szczęścia.

Artykuł z numeru

Szczęście – to skomplikowane

Czytaj także

z Władysławem Stróżewskim rozmawia Michał Jędrzejek

Światłocień

Czym z punktu widzenia psychologii jest szczęście?

Poczucie szczęścia jest jedną z dość powszechnie wykorzystywanych miar szerszego zjawiska, którym jest dobrostan psychiczny. Różnie się go definiuje, ale niemal we wszystkich definicjach owo poczucie szczęścia się pojawia. Oprócz tego na dobrostan składa się też zadowolenie z życia oraz bilans emocjonalny – wszystko jedno, czy dnia, czy tygodnia, a nawet całego życia – z przewagą doznań pozytywnych. Pojęcie szczęścia zdaniem niektórych obejmuje również szereg cech osobowości, np. cnoty, siłę charakteru itd. Definicje dobrostanu psychicznego są bardzo zróżnicowane, ale w sumie sprowadzają się do jednego – do pozytywnej postawy wobec własnego życia.

W psychologii, podobnie jak w filozofii, wyróżnia się hedonistyczne i eudajmonistyczne koncepcje szczęścia.

Szczęście w rozumieniu Arystotelesowskim, eudajmonistycznym, to wykorzystanie w życiu wszystkich lub większości swoich potencjałów, z którymi przychodzimy na świat, natomiast w ujęciu hedonistycznym chodzi o przewagę przyjemności nad przykrościami, kolekcjonowanie tego, co nam sprawia frajdę, radość. Różnica w obu podejściach jest istotna, jednak mają one wspólny punkt dojścia, czyli to, jak patrzymy na swoje życie i jak je oceniamy.

Eudajmoniści gotowi są nawet cierpieć za sprawę, jeśli mają szczytny cel, po to, by móc, uruchamiając swoje potencjały intelektualne, emocjonalne czy zawodowe, osiągnąć to, co sami definiują jako pełne, satysfakcjonujące życie. Hedoniści też do tego dążą, ale inną drogą, nie są gotowi się poświęcać. Oczywiście nie ma stuprocentowych eudajmonistów i hedonistów, hedoniści również mają wykraczające poza kolekcjonowanie przyjemności cele życiowe, tylko tak je wyznaczają, żeby nie wymagały szczególnego poświęcenia. A eudajmoniści też lubią zjeść dobry obiad.

Czy któraś z tych postaw jest skuteczniejsza w osiągnięciu tego, co nazywamy szczęściem? Po lekturze Pańskiej książki Psychologia szczęścia odniosłam wrażenie, że jednak optuje Pan bardziej za podejściem eudajmonistycznym.

Bo ono zakłada większą wrażliwość na to, co wykracza poza nasze indywidualne życie. Ta postawa jest z natury bardziej prospołeczna. Znowu odwołując się do Arystotelesa – chodzi o kultywowanie cnót, zwłaszcza takich jak odwaga, miłość, życzliwość wobec innych. Nie mogę jednak powiedzieć, że kategorycznie wolę eudajmonistów od hedonistów. Te różnice nie pozwalają nam stwierdzić, że jedni są lepsi, a drudzy gorsi.

A na czym polega stworzona przez Pana „cebulowa teoria szczęścia”?

Początki badań nad dobrostanem psychicznym były związanie z pomiarami o charakterze hedonistycznym − mierzono temperaturę emocji, zadowolenie z życia i poczucie szczęścia, o inne stany w zasadzie nie pytano. Dopiero gdy pojawiły się koncepcje szczęścia eudajmonistycznego – pierwszą stworzyła Carol Ryff – zaczęły się pomiary innych od hedonicznego wymiarów jakości życia, ale pozostają one w mniejszości. W dalszym ciągu przeważają bowiem badania jednowymiarowe, na skali przyjemnie–nieprzyjemnie, zadowolony–niezadowolony.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się