fbpx
Katarzyna Kazimierowska maj 2021

Historia przemocy

„Przemoc domowa dotyka każdego i każdej z nas” – pisze amerykańska reporterka Rachel Louise Snyder. Wydaje się to brzmieć bardzo poważnie i trochę na wyrost. Gwarantuję, że po lekturze tej książki już takie wydawać się nie będzie.

Artykuł z numeru

Za wyborem i życiem

Czytaj także

Katarzyna Kazimierowska

Życie jak ze snu

Przez lata Snyder uważała, że „przemoc domowa to niefortunny los nielicznych pechowców”. Chociaż powtarzała, że pod każdą szerokością geograficzną przemoc jest powszechna jak deszcz, wciąż wydawało jej się, że amerykański system działa sprawnie. Po powrocie do Stanów, drogą przypadku, poświęciła osiem lat na badania i rozmowy z ludźmi zawodowo zajmującymi się kwestią przemocy domowej. To doświadczenie utwierdziło ją w przekonaniu, że w Stanach ma ona wciąż status tabu: nie mówi się o niej, jest sprawą rodzinną i  powodem do wstydu. Co gorsza, statystyki zgłaszanych przypadków rosną, rosną także statystyki zabójstw, których dopuszczają się sprawcy przemocy domowej. I na koniec stwierdziła, że system sobie z nią nie radzi.

Już na pierwszych stronach autorka wprowadza czytelnika na pole bitwy. Prosto do domu ojca Michelle Monson Mosure, 20-parolatki zastrzelonej wraz z dziećmi w 2001 r. przez męża w ich domu, po latach terroru i przemocy psychicznej. To jedna z tych historii, które co jakiś czas wstrząsają Stanami Zjednoczonymi, choć co roku ginie tam ok. 1200 maltretowanych kobiet, a co minutę 20 osób doświadcza przemocy domowej.

Snyder podzieliła książkę na trzy części. W pierwszej zastanawia się, dlaczego ofiary przemocy nie odchodzą od sprawców. Na przykładzie wspomnianej rodziny Michelle Monson Mosure reporterka pokazuje, jak bardzo zawiodły policja, wizja lokalna, sąd i prokuratura. I jak wielki wpływ na budowanie tabu wokół przemocy domowej ma kultura, „w której mówi się nam, że dzieci muszą mieć ojca, że związek to najwyższa wartość, że rodzina stanowi fundament społeczeństwa, że lepiej zostać i rozwiązywać swoje »problemy« między dwojgiem ludzi, niż odejść i wychowywać dzieci jako samotna matka”. Polscy czytelnicy mogą przejrzeć się w tych słowach jak w lustrze. Snyder mówi wprost: to system zawodzi kobiety.

W  części drugiej autorka spotyka się ze sprawcami przemocy. Padają tu kluczowe zdania, że przemoc rodzi przemoc – zdecydowana większość sprawców jej doświadczyła w  dzieciństwie i wczesnej młodości. Przemoc, choć może przydarzyć się każdemu, to – jak pokazują statystyki – idzie w parze z ubóstwem i wykluczeniem społecznym. Jest drugą przyczyną zgonów Afroamerykanek, siódmą w przypadku białych kobiet. Wreszcie, co niczym mantrę powtarza emerytowana pielęgniarka: jeśli chcemy powstrzymać zabójstwa, musimy odebrać sprawcom broń.

Jednak jest w tym wszystkim nadzieja. W części trzeciej Snyder trafia na ludzi od dekad pracujących nad usprawnieniem systemu, którego całkowicie zmienić nie mogą. Jak pracownicy Zespołu ds. Przemocy Domowej Wysokiego Ryzyka, których praca polega na przewidywaniu zabójstw maltretowanych ofiar, czy aktywistki z centrum kryzysowego, opartego na współpracy wszystkich służb interwencyjnych. Ich zadaniem jest wypełnianie szczelin, które zostawia system.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się