fbpx
Łukasz Tischner Grudzień 2013

Pani Janka

Mieliśmy się wkrótce zobaczyć. W planach była wyprawa na jazz „U Muniaka”, odwiedziny w galerii „Zderzak” i – co najważniejsze – domowy wieczór urozmaicany przez wrzaski dzieci, popisujące się przed „ciocią”. Pani Janki nie będzie już w Krakowie. Nie będzie w Kopenhadze ani w Netanii. Będzie naprawdę smutno.

Artykuł z numeru

Narodziny: scenariusz i reżyseria

Narodziny: scenariusz i reżyseria

Janina Katz była świetną pisarką (zasadniczo duńską), tłumaczką i bardzo mądrą kobietą. Jej mądrość była cudownym splotem zadziornej, niezrównanej inteligencji, encyklopedycznej wiedzy, przewrotnego dowcipu i życzliwości czy raczej współczucia dla nie najwspanialszego świata. Ta mądrość brała się i z tego, że nigdy nie przestała być dzieckiem.

Na podstawie Jej życiorysu można by nakręcić kilka fascynujących filmów. O żydowskiej dziewczynce, która przeżyła Zagładę, „adoptowana” przez katolicką rodzinę w Dobczycach. O relacji z matką, która po wojnie odebrała swą córkę, ale w oczach kilkuletniej Janki była zaborczym intruzem. O pensjonarskiej miłości do komunizmu, a potem o głębokim rozczarowaniu. O kolorowym odwilżowym Krakowie Piwnicy pod Baranami, jazzu i nowej sztuki. O antysemickich wypadkach 1968 r. i emigracji w roku 1969. O losie emigrantki, współpracowniczki Wolnej Europy i paryskiej „Kultury”. O późnych narodzinach wytrawnej poetki i prozaiczki. O polskiej Żydówce, która zakotwiczyła w Danii, ale nie stała się kosmopolitką, tylko żarliwą patriotką trzech ojczyzn: Izraela, Polski i Danii. A wreszcie o „pobożnej ateistce”, która w judaizmie poszukiwała pojednania ze światem i zapory przed nicością.

Urodziła się i wychowała w Krakowie. Miała szczęście trafić na świetnych nauczycieli. Jeszcze w gimnazjum zetknęła się z Anną Ireną Brzozowską, córką Stanisława Brzozowskiego, która uczyła ją polskiego i „egzorcyzmowania w sobie diabła”, jak napisała w poruszającym wspomnieniu Moja mistrzyni, opublikowanym w listopadzie 1994 r. w „Znaku”. Potem były studia polonistyczne i socjologiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, czyli terminowanie u Stanisława Pigonia, Kazimierza Wyki i Zenona Klemensiewicza. Grono znakomitych profesorów uzupełniali niezwykli przyjaciele, do których należeli m.in. Jan Goślicki, Jerzy Grotowski, Helmut Kajzar, Ewa Lipska, Sławomir Mrożek, Wojciech Skalmowski, Wisława Szymborska i Marta Wyka. Przyjaciele w jakimś stopniu zastępowali Jej rodzinę, bo po wojnie miała już tylko matkę i jednego kuzyna.

W swym zbyt krótkim życiu zdążyła bardzo wiele zrobić. Ale głównie dla innych. Przede wszystkim stała się niezwykle skutecznym ambasadorem polskiej kultury w Danii. Tłumaczyła najważniejszych współczesnych pisarzy polskich, m.in.: Wisławę Szymborską, Zbigniewa Herberta, Czesława Miłosza, Sławomira Mrożka i Tadeusza Różewicza. Stała się też niezawodnym doradcą duńskich wydawców, którzy dzięki Jej perswazji, a potem przekładom przekonywali się o sile i wyjątkowości polskiej literatury. Pisała wcześniej teksty krytycznoliterackie i publicystyczne, ale dopiero w roku 1991 zaczęły powstawać wiersze, a później proza.

Przez te ostatnie dwadzieścia lat z okładem wydała 15 tomików wierszy (w tym dwa po polsku), pięć powieści, dwa tomy opowiadań i jedną książkę dla dzieci. W Polsce mogliśmy jak dotąd poznać tylko trzy powieści – Moje życie barbarzyńcy, Pucka i Opowieści dla Abrama, oraz trzy zbiory wierszy – te dwa odrębne, bo pisane po polsku (Pisane po polsku i Zabawa w chowanego) oraz wybór z jej jedenastu tomików zatytułowany Powrót do jabłek. Napisałem „tylko”, bo na podstawie tej próbki można się przekonać, że była pisarką znakomitą, której siła tkwiła nie tylko w oszałamiającym bogactwie doświadczeń, ale przede wszystkim w lapidarnym, aforystycznym i nieco baśniowym języku. Jak w pięknym wierszu Moje multietniczne życie: „Łapię promień słońca. / Zaginam go / i formuję sześcioramienną gwiazdę. / Wracam do domu. Gwiazda podąża za mną. / Kot siedzi na Baśniach Andersena / i pazurkami drapie Księgę Hioba. Wszystko jest czystą harmonią. / Choć niektórzy mogliby / sądzić inaczej” (tłum. B. Sochańska). To „tylko” bierze się także stąd, że Jej książki bardzo długo i w bólach torowały sobie drogę do polskiego czytelnika. Tak naprawdę tylko uporowi i poświęceniu Bogusławy Sochańskiej – tłumaczki i serdecznej przyjaciółki Zmarłej – zawdzięczamy polskie edycje Jej dzieł. Na szczęście pozycja Janiny Katz jest już dziś w Polsce ugruntowana, kolejne utwory powinny więc ukazywać się bez przeszkód (niedługo pojawi się powieść Chłopiec z tamtych lat).

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się