fbpx
Piotr Wojciechowski, Łukasz Tischner marzec 2008

Hanka Nowobielska – zapomniana wielkość

Jarosława Janina (Łukasiewiczówna) Fiutowska (1912-1992) nie była góralką. Los sprawił, że podczas pierwszej wojny światowej jej matka, wcześnie owdowiała wiejska nauczycielka spod Lwowa, trafiła na Podhale i tu znalazła pracę. Bieda nie pozwoliła przyszłej poetce zdobyć wykształcenia, wielokrotne przeprowadzki ze wsi do wsi, z jednej wynajmowanej izby do następnej, zostawiły u wrażliwej dziewczynki trwałą pamięć wiecznego szukania miejsca, niepewności siebie.

Artykuł z numeru

Zabobon czy źródło wiary? O religijności ludowej

Wewnętrzna dzielność pomogła jej jednak osiągnąć poczucie trwania i zakorzenienia. Symbolem wrośnięcia w ziemię dzieciństwa miał stać się poetycki pseudonim, jaki przybrała Janina Fiutowska, związany z wsią Nowa Biała. Tworzyła i publikowała jako Hanka Nowobielska. Krajobraz Podtatrza, gwara podhalańska, codzienność góralskiego życia stały się tworzywem poezji, która od początku objawiła się jako wyjątkowe zjawisko, wyjątkowe nawet na tle stosunkowo bogatego i różnorodnego życia literackiego tego regionu. Debiutowała w roku 1936 w zasłużonym w obronie polskości piśmie poznańskim „Orędownik”, już rok później wybitny badacz folkloru Stanisław Pigoń włączył spory wybór jej wierszy do redagowanej przez siebie antologii Poezja Młodego Podhala. Była znaczącą osobowością w kręgu twórców posługujących się gwarą podhalańską, ale mimo wielu nagród i publikacji nie zajęła nigdy miejsca, jakie wyznaczał jej talent i dzieło. Sprawiła to wrodzona skromność i trudna rola matki trojga dzieci wychowywanych samotnie – po przedwczesnej śmierci męża w 1945 roku. Pierwszy samodzielny tomik wydała dopiero w roku 1970. Zapisała się potem w pamięci jako autorka góralskiej piosenki przepowiadającej kardynałowi Wojtyle papieski tron już jesienią 1967 roku.

Po śmierci Hanki Nowobielskiej w 1992 roku pozostało wiele wierszy niewydanych, nikomu nieznanych. W tej ważnej spuściźnie wyjątkowe miejsce ma przygotowywany do druku zbiór siedemdziesięciu sześciu wierszy religijnych Mój Świątek. W tym tomiku język poetki odkrywa nowe perspektywy, nowe możliwości komunikacyjne gwary podhalańskiej, wyprowadza ją z przestrzeni regionalizmu i folkloru, pokazuje, że może ta gwara być odmianą polszczyzny literackiej – potwierdzając jakby rację tych prób, jakie podejmowali Stanisław Wyspiański, Włodzimierz Tetmajer, Jan Kasprowicz, Stanisław Witkiewicz. Gwara Nowobielskiej objawia się jako język suwerenny, zagospodarowujący całą przestrzeń semantyczną i emocjonalną poezji. Nowobielska miała wyjątkowe doświadczenie językowe – wyrosła w środowisku, w którym gwara nie była marginesem, ale dominantą. Nie tylko gwara „gazdowała” we wsiach od Łopusznej po Ludźmierz, także ci, co gwarą mówili, „gazdowali” w tej przestrzeni społecznej, władali sensami, losami, hierarchiami. W tej sytuacji domowa, nauczycielska polszczyzna matki, polszczyzna skromnej domowej biblioteczki, musiała być przez Hankę Nowobielską przeżywana jako dialekt intymny, komplementarny względem żywiołu gwary oplatającej wszystkie sytuacje codzienności, wszystkie międzyludzkie relacje. I tak właśnie – komplementarnie i intymnie – pojawia się ta polszczyzna w zbiorku Mój Świątek. To zaplecze języka matczynego pozwala gwarze błyszczeć, a jednocześnie poszerza i umacnia poetycki dyskurs: nie ma miejsca, w którym Nowobielskiej mogłoby zabraknąć słów – myśli, obrazy, metafory przenikają przez doskonale przezroczystą tkankę wiersza.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się