Czym z perspektywy psychologii jest samotność?
To nieprzyjemny stan, który pojawia się, gdy nasze oczekiwania dotyczące relacji z innymi ludźmi nie są spełnione. Mamy poczucie niedostatku czy braku więzi. Kluczowe jest tutaj słowo „poczucie”, bo to jest subiektywna ocena. Samotność nie łączy się bowiem bezpośrednio z obiektywnym faktem dotyczącym tego, czy wokół nas są ludzie, czy ich nie ma. Może być tak, że wokół jest ich dużo, a mimo to czujemy się samotni. Możemy być w związku i czuć się samotni. Albo pojechać w pojedynkę na wielotygodniową czy wielomiesięczną wyprawę i samotności nie poczuć.
Mówi się o różnych rodzajach samotności: samotności w tłumie, samotności nastolatków czy ludzi starszych.
Wszystkie te indywidualne stany samotności łączy jedno – odczuwane pustka i ból. Te uczucia bywają bardzo przytłaczające, często wraz z nimi pojawia się poczucie bezsensu istnienia. Tymczasem wystarczą jedna czy dwie bliskie osoby, żeby tego poczucia samotności nie doświadczać. To jednak muszą być głębokie więzi, a nie powierzchowne kontakty. Sama liczba znajomych, których mamy wokół siebie, o niczym nie świadczy.
Z czego poczucie samotności może wynikać?
Pytanie o źródła samotności jest kluczowe. Obawiam się jednak, że z punktu widzenia psychologii wciąż nie istnieje na nie odpowiedź jednoznaczna i ostateczna.
Badania pokazują, że jakiś element obiektywnej rzeczywistości wpływa na to, czy czujemy się samotni czy nie. Często okazuje się np., że szczególnie samotni czują się studenci na pierwszym roku. To ludzie, którzy nierzadko przyjeżdżają na uniwersytet z innych miast i małych miasteczek. Nagle mają wokół siebie mnóstwo nowych osób w podobnym wieku, a mimo to czują się samotni. Wszystko dlatego, że są daleko od swoich bliskich, z którymi stworzyli już głębokie, mocne i ważne relacje. Z kolei z badań dzieci wynika, że najbardziej samotne są te pochodzące z rodzin emigranckich albo tych, które właśnie się przeprowadziły i zupełnie zmieniły środowisko – znalazły się daleko od swojej znanej i bezpiecznej „bazy”.
Czyli zwykle czujemy się samotni, kiedy jesteśmy daleko od ludzi, z którymi już stworzyliśmy głębokie i ważne relacje?
Poczucie samotności pojawia się wtedy, gdy nie mamy dobrego kontaktu z innymi. Nie mamy z kim porozmawiać, podzielić się swoimi myślami, uczuciami, do kogo się uśmiechnąć czy przytulić. To jest przypadek części starszych osób, które nie mają możliwości kontaktu z innymi ludźmi, bo np. są chore i nie mogą wychodzić z domu albo zostały zupełnie same, nie mają rodziny, a wszyscy znajomi już umarli. Ale samotność często pojawia się też wtedy, kiedy ludzie wokół są. Dzisiaj mamy dostęp do niemal nieograniczonej liczby kontaktów – jest Facebook, Messenger i inne komunikatory. Mamy wszelkie możliwości, aby dotrzeć do innych. A mimo to czujemy się bardziej samotni niż ludzie w latach 80. czy 90. Taka samotność nie wynika z braku kontaktu, ale z postawy.
To znaczy?
Samotność nie jest tylko stanem emocjonalnym, ale także specyficznym sposobem spostrzegania świata. John T. Cacioppo, psycholog i pionier społecznej neuronauki, przez ponad 20 lat badał samotność w różnych paradygmatach. Wyniki jego badań są fascynujące i zarazem zasmucające. Zdaniem Cacioppo, samotność to awersyjny stan organizmu, który wskazuje, że jesteśmy w niebezpieczeństwie, ponieważ nie mamy kontaktu z ludźmi. Porównywał go do takich stanów jak głód czy pragnienie. Gdy nasz organizm potrzebuje jedzenia, to głód jest sygnałem „idź coś zjeść”, gdy potrzebujemy picia, organizm poprzez pragnienie przekazuje nam „napij się”.
Poczucie samotności powinno skłaniać nas do znalezienia ludzi, którzy podobnie jak woda i pożywienie są nam – a przynajmniej przez tysiące lat historii gatunku byli – potrzebni do przeżycia.
I ten mechanizm rzeczywiście działa, ale niestety tylko w początkowej fazie odczuwania samotności. Jeśli wtedy nawiążemy dobrą relację, samotność zginie w zalążku. Kiedy jednak nie uda się jej zablokować, kiedy się rozwinie, wpadamy w błędne koło.
Na czym ono polega?
Prawdopodobnie wszystko zaczyna się od niezadowolenia z relacji społecznych. Jakieś rozczarowanie, niedostatek czyjejś troski i uwagi, nielojalność albo brak wsparcia powodują spadek zaufania do ludzi. Zaczynamy wątpić w dobre intencje, wyłapywać drobne wykroczenia przeciwko nam. Skupiamy się na negatywnych bodźcach, potencjalnych zagrożeniach. Jesteśmy krytyczni. Coraz rzadziej zauważamy życzliwe gesty. W efekcie zaczynamy zachowywać się adekwatnie do naszej diagnozy sytuacji – zamykamy się, bo ludziom nie można ufać. Wytwarzamy wokół siebie skorupę. Otaczający nas bliscy lub znajomi, bezpodstawnie podejrzewani o złe intencje i krytykowani, coraz częściej wycofują się z relacji.
To tylko potwierdza nasze przekonanie, że nie można na nich polegać. Smutne przypuszczenia okazują się straszną „prawdą”. Czujemy się coraz bardziej samotni i coraz bardziej wyczuleni na negatywne sygnały ze strony innych ludzi. Im mniej ufamy, tym bardziej stajemy się samotni, im bardziej stajemy się samotni – tym mniej ufamy…