fbpx
Łukasz Garbal wrzesień 2016

Rosja daleka, ale bliska

Kolejne „felietony zebrane” wyrzuconego z Rosji korespondenta „Gazety Wyborczej” Wacława Radziwinowicza czyta się świetnie. To naprawdę Creme de la Kreml, 172 historie niesamowite niczym z kart Bułhakowa, a przecież prawdziwe.

Artykuł z numeru

Zrozumieć piękno

Zrozumieć piękno

Autor, zafascynowany Rosją – która nie jest tylko zwielokrotnionym Putinem – pokazuje w tych „obrazkach z wystawy” fascynującą i przerażającą teraźniejszość tego kraju i jego mieszkańców. Dowiemy się, z jakiego to powodu zwykli Rosjanie nagrali tak wiele ujęć upadku meteorytu w Czelabińsku i co wspólnego z tym ma samodzierżawie władzy. Przeczytamy o stalinowskim poczuciu kultury Chruszczowa i jego cennej plwocinie na jednym z obrazów, o „członkowozie” Putina i powrocie cenzury w ekranizacji Mistrza i Małgorzaty oraz, oczywiście, o tym, że iPad jest gejem.

Rosja jest często dla nas pewnym mitem czy strachem, a felietony Radziwinowicza, jednego z dziennikarzy zagranicznych bardziej szanowanych przez Rosjan, nie są błahym żarcikiem – pokazują trudną rzeczywistość, z jaką mierzyć się muszą obywatele (czy raczej, niestety, poddani) Rosji. Łatwiej naprawdę bywa krzyknąć „Chwała imperium”, niż walczyć o prawo do toalet w moskiewskim metrze (jedyna, hucznie otwarta, wkrótce zamknięta). Najniebezpieczniejsza dla władzy o tendencjach absolutystycznych nie jest przecież polityczna opozycja, którą łatwo skłócić czy mordować – ale obywatelska aktywność. Żal, że wydawca z oszczędności wybrał tak drobną czcionkę – tylko sensacyjna i dowcipna zawartość sprawia, że książkę przeczytamy szybko, bo zmęczone oczy mimo wszystko nie będą chciały się oderwać od tych opowieści. To prawie pół tysiąca stron o Rosji,  dokąd daleko, ale też dokąd tak blisko. Mam czasem wrażenie powtórki z Rewizora: z kogo my się tu tak naprawdę śmiejemy?

_

Wacław Radziwinowicz

Creme de la Kreml

Wydawnictwo Agora, Warszawa 2016, s. 400