fbpx
Łukasz Garbal listopad 2017

Latarnie w ciemnościach stalinowskiej nocy

Korespondencja Tadeusza Chrzanowskiego i Zbigniewa Herberta to kronika bliskości opowiadająca o legendarnym dziś środowisku, które wymaga zgłębienia i zrozumienia fenomenu „świeckich katolików” z Krakowa.

Artykuł z numeru

Dlaczego fascynuje nas wojna?

Dlaczego fascynuje nas wojna?

Znajdziemy tu ślady opowieści o zapomnianych latach 50. XX w. Prowadzą nas przez nie dwaj dobrze zapowiadający się poeci. Jeden, wyrzucony z majątku (były ziemianin tzw. bezet), jeździł po Polsce, dokumentował zabytki, został profesorem, historykiem sztuki, związał się z „Tygodnikiem Powszechnym” i – od lat 70. – z KUL-em; drugi pozostał poetą. Ted, Chrzan, i Zbig, Patryk.

Chrzanowski po śmierci Her­berta wspominał, że poznali się podczas studiów ekonomicz­nych, „ani razu nie zgadawszy się o naszych prawdziwych zaintereso­waniach: o literaturze. Dopiero po studiach zetknęliśmy się ponownie na gruncie klubu »Logofagów« i wówczas zrodziła się przyjaźń, która przetrwała (…). Pisywa­liśmy (…) do siebie listy i posyłali nawzajem wiersze”. Spotykali się, tworząc zaufaną paczkę, tak ważną w czasach napierającej ideologii – m.in. z Tyrmandem, Najderem, Kubiakiem, Odrowąż-Pieniąż­kiem… „To były złe czasy i wspa­niałe chwile rodzących się przyjaźni…” – wspominał Chrzanowski.

Tom korespondencji został przygotowany przez Zbigniewa Barana, który, niestety, nie doczekał publikacji; przypisy uzu­pełnił kustosz archiwum Herberta Henryk Citko. Żałuję, że nie jest to wydanie pełne – są wszystkie listy Herberta, zabrakło 22 listów Chrzanowskiego. Chociaż nie była to decyzja dyktowana względami obyczajowymi czy politycznymi, to uważam, że zawsze warto dążyć do opublikowania całości, bo pokazuje ona kontekst.

Ważnym elementem tego tomu są indeks osobowy i biogramy postaci. W atmosferę relacji między dwoma poetami, poza rubasz­nymi dowcipami i ostrym – a ser­decznym – językiem, pozwalają się wczuć zdjęcia „z epoki”: a to dedy­kacja na tomiku Struna światła, a to zdjęcia bohaterów z tamtych lat i rysunki, będące integralną częścią listów (które tak łatwo byłoby zba­gatelizować). Tom uzupełnia wpro­wadzenie ks. Adama Bonieckiego, które może pokazać wagę tych relacji dla środowiska „Tygodnika Powszechnego” i „Znaku”.

To korespondencja uświa­damiająca bohaterskość trwania na straconych, zdawałoby się, pozycjach, dzięki braku zadęcia i mozolnym wykrawaniu prze­strzeni swobody w autorytarnym państwie monoideologii. Mate­rialna nędza i czarny humor. Bra­terskie relacje, przeplatane moc­niejszymi a serdecznymi słowami w rodzaju: „krytyka, którą pozwolę sobie zacząć od opierdalania”. Listy iskrzą od ciętych ripost, emocji i niuansów trudno czytel­nych, a pokazujących, że autorzy co krok ocierali się o granice kompromisu swojej obecności w PRL-u. Z dzisiejszej perspektywy np. niełatwo zrozumieć, dlaczego Chrza­nowski był niezadowolony, że Her­bert przekazał jego wiersze do „Po Prostu”, szczególnie że redak­torem działu kulturalnego był wówczas Jan Józef Lipski. W takim przypadku konieczny okazuje się komentarz, wskazujący na pamięć o antyklerykalnych tekstach tego pisma czy artykule atakującym Miłosza. Widzimy rzeczywistość nadzwyczaj dynamiczną. Lek­tura tej korespondencji może nas uwrażliwić na zbyt łatwe etykie­towanie historycznych wydarzeń z późniejszej perspektywy.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się