fbpx
fot. Tomasz Kaczor
Tomek Kaczor maj 2022

Patrzeć tam, gdzie najciemniej

„Nie rozumiemy, dlaczego wprowadzane są dwie kategorie uchodźców: tych z terytorium Ukrainy i z terytorium Białorusi, z których jedna jest traktowana z życzliwością i empatią, a druga z wrogością. Na podobne kategorie dzieli się pomagających”.

Artykuł z numeru

Tu mówi Ukraina

Czytaj także

Maciej Biskup OP

Kto jest moim bliźnim?

Wlewają zupę do termosów, pakują suche ubrania, sprawdzają trasę. Pinezka pokazuje, że przed nimi długa droga. Syryjczycy, do których docierają, są w lesie od dawna, nie wiedzą, co robić. – Tłumaczyliśmy im, w jak trudnej są sytuacji. Że nie możemy im pomóc dostać się do Niemiec, że jak złapie ich Straż Graniczna, wylecą za druty, na Białoruś. Czułam bezradność, ale wiedziałam, że nie o moje emocje tu chodzi i że zrobimy dla nich tyle, ile możemy – mówi Marianka Komornicka. To była jej pierwsza akcja na polsko-białoruskim pograniczu. Dołączyła do działającego tu Punktu Interwencji Kryzysowej, prowadzonego przez warszawski Klub Inteligencji Katolickiej.

Marianka jest wychowanką Sekcji Rodzin – jednej z flagowych inicjatyw KIK-u. – Uczymy się współpracy i odpowiedzialności, budujemy relacje, które trwają latami. Długo myślałam, że KIK jest hermetyczny, aż odkryłam, jak wiele inicjatyw humanitarnych realizuje. Akurat rozpoczął się kryzys na granicy z Białorusią. Odliczałam dni do moich osiemnastych urodzin. Dzień po nich pakowałam się na mój pierwszy dyżur na Podlasiu – mówi Marianka. I dodaje: – Wielu moich rówieśników chciałoby się w coś zaangażować, ale nie wiedzą, jak i gdzie mogą działać. A KIK bardzo szybko mobilizuje ludzi, daje nam odpowiedzialność, ale też stwarza bezpieczne środowisko.

Obecnie gros energii idzie w pomoc ofiarom wojny w Ukrainie: – Prowadzimy m.in. hostel interwencyjny dla osób, które uciekły z Ukrainy, ale ze względu na pochodzenie czy kolor skóry dużo trudniej im uzyskać systemową pomoc. Za to też ogromnie cenię moje środowisko – podkreśla Marianka. – Patrzymy tam, gdzie jest najciemniej, i od razu działamy.

fot. Tomasz Kaczor

Ostatnie ustalenia przed przyjazdem autobusów z dziećmi ewakuowanymi z ośrodka opiekuńczego z Białej Cerkwi niedaleko Kijowa. Po prawej stronie stoją Jakub Kiersnowski – prezes warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, i Jan Murawski – sekretarz. W ramach Sekcji Rodzin, która jest częścią KIK w stolicy, funkcjonuje kilkanaście grup rówieśniczych, działających w systemie podobnym do skautingu. Co roku nową grupę tworzy ponad 20 ośmioletnich dzieci. Przez kolejne lata spotykają się regularnie, wyjeżdżają na obozy. Ich wychowawcami są licealiści i studenci – również wychowankowie Sekcji Rodzin. Wolontariusze angażujący się w kolejne akcje pomocy Ukrainie organizowane przez KIK to w dużej części młodzi wychowankowie i osoby związane z Sekcją Rodzin.

fot. Tomasz Kaczor

Zorganizowana przez KIK akcja ewakuacyjna dzieci z niepełnosprawnościami z ośrodka opiekuńczego w Białej Cerkwi. W jednej z warszawskich hal przygotowano dla nich punkt wytchnieniowy. Była tam również Marianka. – Pamiętam, że karmiłam jedno z dzieci, bardzo powoli jadło, a dookoła mnie były inne czekające na swoją kolej. Wszyscy tam znaleźliśmy się w nieskończonym morzu potrzeb, na które trzeba było cierpliwie odpowiedzieć.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się