fbpx
Michał Koza październik 2021

Kolorowy wiatr a szara strefa

Praca myśli, do której angażuje nas Marzec, ma dwa główne kierunki: pozbawienie człowieka samozwańczego przywileju indywidualności oraz dowartościowanie pod tym względem bytów pozostających w jego cieniu.

Artykuł z numeru

Z czego się śmiejemy

Czytaj także

Michał Koza

Filozof martwy, filozof spełniony

Przypominam sobie sytuację ze szkoły letniej w Utrechcie sprzed kilku lat. Uznana osoba – nazwijmy ją Posthumanistyczną Profesorską Personą (PPP) – opowiadała tam o cieszącym się powszechnym zainteresowaniem nurcie filozoficznym, który stawia na afirmację zamiast dialektyki, współczucie zamiast dystansu, egalitaryzm przejawów życia zamiast hegemonii męskiego anthroposa. Jak się okazało, afirmacyjne postulaty miały zostać szybko poddane próbie. Po jednej z projekcji do PPP podeszła grupa osób. Stanowczo zaprotestowały przeciwko stereotypowemu odwołaniu się w wyświetlonym filmie do języka rosyjskiego, który to język był przez lektora „odgrywany” po angielsku, z przerysowanym akcentem znanym z hollywoodzkich produkcji. Jak zareagowała PPP? Uciszyła niezadowolone osoby, dając do zrozumienia, że w naszej afektywno-afirmacyjnej wspólnocie wybuchy gniewu, złości i frustracji nie powinny mieć miejsca. Ta anegdota często przychodzi mi do głowy, kiedy zastanawiam się nad posthumanistycznymi strategiami działania i ideą „krytyki krytycznego nastawienia”. Nie inaczej było przy lekturze książki Andrzeja Marca Antropocień. Filozofia i estetyka po końcu świata.

W tytułowej metaforze kryje się nawiązanie do jednej z najczęściej komentowanych współczesnych kategorii – antropocenu. Ale nie tylko: na kartach książki rozrasta się kłącze różnych znaczeń antropocienia, który przede wszystkim „(…) dąży do osłabienia antropocentryzmu oraz uzyskania egalitarności ontologicznej. Pozwala zaistnieć, a zatem wyjść z cienia, różnorodnym, niedostrzeganym do tej pory nie-ludzkim aktorom”. Rozważania odwołują się do imponującej liczby kontekstów, do bohaterów realnych i wyobrażonych. W części pierwszej, Filozofie bliskości, widać zwłaszcza spokrewnienie z „ciemną ekologią” Timothy’ego Mortona i poszukiwaniami ekologicznych formuł współistnienia gatunków. Czytelniczka będzie też miała okazję podążyć leśnych duktów szlakiem” za Pocahontas, zanurzyć się w ekstatyczne świętowanie Midsommar Ariego Astera i pomyszkować w ciemnych korytarzach Climaxu Gaspara Noégo.

W drugiej części ciężar refleksji przenosi się na object-oriented ontology (OOO)Grahama Harmana i utajone życie przedmiotów (również m.in. w wersji Jolanty Brach-Czainy). Zwróciłbym uwagę zwłaszcza na porównawcze interpretacje książek Marcina Wichy i Marka Bieńczyka, które zręcznie pokazują krytycznoliterackie zastosowania antropocienistych kategorii. Podrozdziałów skutecznie puszczających omawiane narzędzie w ruch jest tutaj zresztą więcej. Poświęcone sztuce (m.in. pracom Patrycji Orzechowskiej) czy filmowi (na temat Deerskin Quentina Dupieux czy In Fabric Petera Stricklanda) omówienia skutecznie zabezpieczają książkę Marca przed zamknięciem się w  wygodnym i zaklętym kręgu czysto ogólnych uwag na temat kultury i myśli kręgu OOO. To ważne, ponieważ gdy chodzi o sięganie do zachodnich teorii w polskiej humanistycznej rzeczywistości, praktycznych realizacji nigdy dość.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się