fbpx
Mateusz Szczerba styczeń 2021

Celulozowe sny Franza Kafki

Kafką kinomanem, stałym bywalcem praskiego kina Orient, Zischler zajmował się prawie 40 lat. Przez ten czas zgromadził imponujący materiał badawczy, na który składają się m.in. zdigitalizowane archiwa wytwórni Gaumont i Pathé oraz kopie recenzji, plakatów i prospektów filmowych pochodzących z początku XX w.

Artykuł z numeru

Którędy do snu?

Czytaj także

Eliza Kącka

Zakład Ubezpieczeń od Upadków

To nie jest równa książka. I nie idzie tu bynajmniej o to, że – jak słusznie zauważył James Poniewozik, krytyk „The New York Timesa” – brak jej zarówno potoczystości (której można by oczekiwać od publikacji skreślonej ręką amatora nieskrępowanego przez gorset akademickiego comme il faut), jak i interpretacyjnej dyscypliny (która okazuje się, mimo wszystko, nieodzowna w kontekście tego typu przedsięwzięć). O co więc chodzi? Przede wszystkim o to, że Hanns Zischler, aktor i dramaturg, wiele swym czytelnikom obiecuje, ale danego im słowa dotrzymuje z rzadka, zadowalając się zwykle dość powierzchownymi gestami lekturowymi.

Są jednak w tej książce passusy prawdziwie błyskotliwe i rzeczywiście odkrywcze. Takie, które mogą (lub mogły, bo mowa w końcu o dziełku, które ukazało się po raz pierwszy w 1996 r.) wpłynąć na kafkologię w ożywczy sposób. Szkoda tylko, że intuicje stojące za najbardziej oryginalnymi rozpoznaniami Zischlera nieczęsto otrzymują kształt, na jaki zasługują; są zazwyczaj przez niego jedynie sygnalizowane, a nie rozwijane. Gdyby stało się inaczej – a więc gdyby satysfakcjonująca „realizacja” zdołała dotrzymać tempa inwencji i pomysłowości autora – wydaną przez Ossolineum książkę Kafka idzie do kina określić by można zapewne mianem wybitnej. Sprawy potoczyły się wszakże zgoła innym torem i do rąk polskiego czytelnika trafił tekst co najwyżej przyzwoity.

Obywatel kinoman

Uczucie niedosytu jest tym większe, że Kafką kinomanem, stałym bywalcem praskiego kina Orient, Zischler zajmował się prawie 40 lat. Przez ten czas zgromadził imponujący materiał badawczy, na który składają się m.in. zdigitalizowane archiwa wytwórni Gaumont i Pathé oraz kopie recenzji, plakatów i prospektów filmowych pochodzących z początku XX w. Wieloletnie poszukiwania Zischlera pozwoliły mu przy okazji odnaleźć wiele dzieł europejskiej kinematografii, które jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku powszechnie uznawano za zagubione, a w najlepszym razie – za trudno dostępne. Dysponując zbiorem tak bogatym i zróżnicowanym i mając pod ręką nowe edycje listów i dzienników Kafki, Zischler zdołał ustalić, na jakich seansach autorowi Procesu zdarzało się bywać i jakie wrażenia mu w ich trakcie towarzyszyły (wiemy dzięki temu, że pisarz świetnie znał repertuar okolicznych kin, że był miłośnikiem Schundfilmu, kina niskoartystycznego i niskogatunkowego, które pozwalało mu się oderwać od pisania, i że podczas pokazów filmowych ulegał silnym wzruszeniom).

Sęk w tym, że z tej żmudnej roboty niewiele wynika. Owszem, Zischler podsuwa interesujące tropy interpretacyjne i krasi je smakowitymi cytatami, ale nie opatruje ich zwykle jakąkolwiek glosą, niechby nawet i sprowadzającą się do kilku zdań komentarza. Jeśli wziąć pod uwagę, że książkę Kafka idzie do kina otwiera mocna (a w świetle dostępnej bibliografii raczej nieuprawniona) deklaracja, że kinematograficznym namiętnościom Kafki literaturoznawcy okazywali przez lata niemal zupełne désintéressement, to metodę przyjętą przez jej autora trudno doprawdy zrozumieć. Można by się wszak spodziewać, że wykaże się on konsekwencją i postanowi dokonać wykładni tych wszystkich wątków, które kafkologia miała do tej pory rzekomo prześlepiać.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się