fbpx
Kinga Dawidowicz kwiecień 2021

Wspólna przestrzeń

Transformacja ustrojowa nie tylko dotknęła sfery polityki, ale zmieniła też relacje społeczne i wpłynęła na przestrzeń, w której żyjemy. Przesunęła ciężar z tego, co kolektywne, na to, co indywidualne. Ze wspólnego, a więc często z tego, co niczyje, na „moje własne i nikogo więcej.

Artykuł z numeru

Świat prosi o ratunek

Czytaj także

Barbara Stec

Architektura spektaklu

Grodzone osiedla, suburbanizacja, gentryfikacja i patodeweloperka to hasła opisujące zmiany, które zachodzą od trzech dekad w polskim krajobrazie. Rozkołysana transformacja jakby utknęła w pewnym momencie i obraca się wokół własnej osi w transie własności.

Wokół tematu własności koncentrują się książki Doroty Leśniak-Rychlak Jesteśmy wreszcie we własnym domu i Joanny Erbel Poza własnością. Obie autorki zajmuje kwestia tego, jak obecnie wygląda przestrzeń miast i w jaki sposób funkcjonujemy w niej jako społeczeństwo. Okazuje się, że działamy głównie na podstawie koncentracji na własności i umacnianiu statusu klasy średniej w powszechnym dyskursie. Jako grupa posiadająca społeczny kapitał – zarówno kulturowy, jak i ekonomiczny – klasa średnia ma decydujący głos w budowaniu narracji. Tyle że w dużej części jej opowieść jest kształtowana przez obowiązki wynikające ze spłacania finansowych zobowiązań. Perspektywa kolejnej raty kredytu wyznacza horyzont działań i może zawężać możliwość krytycznego oglądu rzeczywistości. Stwierdzenie, że kredyt jest narzędziem dyscyplinującym obywateli, w świetle tych dwóch pozycji znajduje po raz kolejny bolesne potwierdzenie.

Potrzeba własności nie jest tu jednak demonizowana, bo w samej swej naturze jest czymś całkowicie normalnym i pożądanym. Dążenie do osiągnięcia poczucia bezpieczeństwa wynikającego z posiadania własnej przestrzeni nie jest przecież czymś nowym i nie wytworzył go brzydki kapitalizm. Autorki niepokoją raczej tendencje w projektowaniu miast: zanik urbanistyki, przestrzeni wspólnych, terenów zielonych. W zastraszającym tempie ograniczane są otwarte, zapraszające do interakcji miejsca, a w siłę rosną zamknięte, strzeżone osiedla.

Lubimy się grodzić. Podobnie jak lubimy pokazywać swój status. Niestety, często przybiera to karykaturalne formy, jak choćby pod postacią pretensjonalnych dworków ochrzczonych wdzięczną nazwą „gargameli”.

Tłumaczenie tych zjawisk jako potrzeby powetowania sobie chudych lat PRL-u, zmęczenia często opresyjną bliskością fizyczną i akustyczną sąsiadów w ciasnych przestrzeniach przytłaczających monotonią bloków jest zrozumiałe. W obu książkach pojawia się jednak pytanie, czy teraz nie jesteśmy przytłoczeni inną formą przestrzeni. Powraca także kwestia tego, co wpływa na utrzymujące się oraz zyskujące poparcie opresyjne mechanizmy neoliberalnej narracji.

Te dwie książki nie mówią jednak tylko jednym głosem. Punktem wyjścia obu jest kłopotliwy kształt współczesnej miejskiej przestrzeni i koncentracja na własności, ale autorki z różnym natężeniem rzucają światło na poszczególne kwestie polityki mieszkaniowej. Dorota Leśniak-Rychlak przyjęła perspektywę opisującą zmiany przestrzenne, które zaszły w polskim krajobrazie przez trzy dekady demokracji. Analizuje więc przyczyny oraz szuka źródeł obecnego stanu rzeczy. Mniej zajmuje się dawaniem recept. Raczej zachęca do debaty społecznej i rozmowy. Joanna Erbel mierzy się natomiast z teraźniejszym kształtem miast i trzonem jej myślenia jest alternatywa, którą można zaoferować w kontrze do mieszkania własnościowego i zobowiązań kredytowych. Proponuje spojrzeć na mieszkanie jak na usługę, a nie towar. Różnica wynikająca z zastąpienia posiadania przez użytkowanie może w ogromny sposób wpłynąć na wiele sfer funkcjonowania miasta i jego mieszkańców.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się