fbpx
Jan Tokarski październik 2020

Paradoksy Carla Schmitta

Jeszcze w poł. XIX w. Japonia uznawała się za centrum świata oraz najwyższą cywilizację. Wszystko zmieniło przybycie na wyspę marynarki USA pod wodzą komodora Matthew Perry’ego w lipcu 1853 r. i demonstracja potęgi nowoczesnej artylerii. Podobnie Chiny były, a następnie przestały być Państwem Środka, by – na co wiele wskazuje – powrócić do tej roli w naszych czasach.

Artykuł z numeru

Wiesław Myśliwski. Słuch absolutny

Czytaj także

Michał Pospiszyl

Anarchista Carl Schmitt

Carl Schmitt to jeden z największych intelektualnych uwodzicieli ubiegłego stulecia. Zaświadcza o tym książka Wojna i nomos. Carl Schmitt o problemie porządku światowego Arkadiusza Górnisiewicza, który przedmiotem swojej analizy czyni mniej znane elementy dzieła niemieckiego jurysty. Nie rozpisuje się o pojęciu suwerenności, teologii politycznej czy o krytyce liberalno-demokratycznego porządku prawnego. Interesuje go natomiast problem porządku światowego oraz nomosu Ziemi. Niemiecki socjolog Nicolaus Sombart twierdził wręcz, że „koncepcja Schmitta może stanowić jedyną trwałą opokę dla przyszłego policentrycznego porządku światowego”, zaś on sam był zaś „pionierem rewolucji przestrzennej w planetarnym porządku światowym”. Czy faktycznie?

Narodziny nomosu Ziemi

Zdaniem Carla Schmitta wszelki porządek prawny powiązany jest z  porządkiem przestrzennym. Nie ma prawa bez jednoczesnego określenia terytorium, na którym ono obowiązuje. „Ziemia sama w sobie zawiera prawo, wewnętrzną miarę, którą doskonale rozumie każdy rolnik czy ogrodnik, pragnący czerpać z »błogosławieństwa ziemi«. Ponadto istniejące na jej powierzchni miedze, linie pól i lasów, świadczące o podziale przestrzeni, stanowią swoistą wizualizację porządku prawa. Wreszcie na lądzie znajdujemy wzniesione przez człowieka rozmaite budowle i rozgraniczenia, będące oznakami życia społecznego ludzi”. Tak przedstawia się więc nomos ziemi. Tymczasem nomos Ziemi to ład (lub nieład) planetarny. Aby go zrozumieć, zauważyć należy przede wszystkim opozycję lądu i morza. Ziemię (ląd) można zawłaszczyć, podzielić, a także eksploatować. Morze nie daje sobą w ten sposób zawładnąć. Państwo może być potęgą morską (jak Wielka Brytania w wieku XIX), ale nie może być państwem morskim. Zawsze istnieje w jakimś porządku terytorialnym, na przestrzeni lądowej. Morze tymczasem „nie ma »charakteru« w greckim sensie tego słowa (charassein), co znaczy, że nie można wyryć na nim żadnej trwałej bruzdy, ustanowić widzialnego rozgraniczenia”. Jest więc żywiołem przemiany, nieporządku. Jeszcze wyraźniej widać to w przypadku przestrzeni powietrznej. Prowadzona w niej wojna ma z natury niszczycielski charakter. „Z powietrza nie można – jak na morzu – zdobyć łupu ani – jak na lądzie – wziąć jeńców”. To przestrzeń czystej walki na śmierć i życie.

Nomos Ziemi nie ogranicza się jednak do rozróżniania pomiędzy poszczególnymi żywiołami (ziemia, woda, powietrze). Chodzi w nim również o ogólne wyobrażenie ładu przestrzennego, który zdaniem Schmitta określa i współtworzy porządek międzypaństwowy, a wraz z nim – podstawowe pojęcia prawa. Nomos Ziemi rodzi się więc wraz z wielkimi odkryciami geograficznymi XV i XVI w. oraz z będącej ich konsekwencją polityki kolonialnej Europy. Ziemia okazuje się kulą zawieszoną gdzieś na peryferiach pustych kosmicznych przestrzeni. Europa dokonuje tego odkrycia i, jednocześnie, zaprowadza swój porządek przestrzenny na sporych obszarach planety.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się