fbpx
Paweł Jasnowski październik 2021

Maurice mroczny

Blanchot znany ze swoich pism eseistycznych i myśli zapładniającej wielu filozofów (m.in. Jacques’a Derridę) przypominany jest w Polsce także jako prozaik.

Artykuł z numeru

Z czego się śmiejemy

Krótkie prozy Blanchota (który wzbraniał się przed nazywaniem ich powieściami) w sposób radykalny zrywają z tradycyjną narracją: uporządkowaną fabułą, wyrazistymi postaciami, potoczystością. Jego słynny Tomasz Mroczny jest enigmatyczny i gęsty, niepozostawiający czytelnikowi żadnych punktów odniesienia.

Przetłumaczony właśnie przez Annę Wasilewską Wyrok śmierci, który Francuz opublikował po wojnie, zrazu wydaje się mniej mglisty, niemal klarowny. Blanchot znów raz po raz krąży obsesyjnie wokół śmierci. Pierwsza część, napisana językiem przejrzystym, niemal protokolarnym, zdaje relacje z ostatnich dni przyjaciółki narratora J., która ma symbolizować zmarłą na suchoty bliską kobietę. Druga część nieco nieoczekiwanie zrywa z tą – skądinąd pozorną – przejrzystością i osuwa się w otwarcie enigmatyczną, mroczną prozę, w której czytelnik nieustannie błądzi, nie mogąc połapać się w labiryncie korytarzy, ciemnych pokoi i zachodzących na siebie postaci ożywianych przez Blanchota.

W odraczaniu (albo i zaniechaniu) kulminacji, gubieniu wątków Francuz pozostaje bliski Kafce, o którym sam pisał tak: „Kafka z wielu powodów powstrzymuje się przed kończeniem większości swych »historii«”; „każde rozwiązanie niesie w sobie szczęście ostatecznej prawdy, której nie ma prawa zaakceptować”. Blanchot podobnie odmawia sobie tej „beztroskiej i uszczęśliwiającej ufności, dzięki której (na krótki moment) kładzie się kres bezkresnemu”.

Maurice Blanchot

Wyrok śmierci

tłum. Anna Wasilewska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2021, s. 142