fbpx
Anna Arno wrzesień 2016

„Czym jednak jest piękno, tego nie wiem”

Każdy zna to uczucie: poruszeni urokiem, pragniemy się podzielić przedmiotem naszego zachwytu. Przeżywamy dotkliwe rozczarowanie, kiedy towarzysze nie podzielają uniesienia. Okazuje się, że nasze uczucie jest prywatne, nie zaś oparte na uniwersalnych przesłankach.

Artykuł z numeru

Zrozumieć piękno

Zrozumieć piękno

Malarz, który ma wykonać obraz, powinien namalować go

najpiękniej jak potrafi. Czym jednak jest piękno, tego nie wiem.

Albrecht Dürer

 

Piękne dziewczyny, które widział Pan w Nîmes, z pewnością ucieszyły Pańską duszę nie mniej aniżeli piękne kolumny Maison Carrée, ponieważ te drugie to tylko antyczne kopie tych pierwszych” – napisał Nicolas Poussin w liście do przyjaciela i protektora, Paula Fréarta de Chantelou. Żywą, płynną, zmienną urodę rozkwitających dziewcząt francuski mistrz porównał do antycznej architektury, opartej na systemie obliczeń i wyrozumowanych proporcji. Tym samym odwoływał się do starożytnej koncepcji, która za źródło piękna uważa umiar i równowagę. Arystoteles twierdził, że zadaniem sztuki jest poprawiać naturę, odkrywać jej niezrealizowane plany. Ta pociągająca myśl opiera się na założeniu, że każda rzecz ma gdzieś swoją idealną postać, my zaś obserwujemy tylko jej niedoskonałe, poszczególne wcielenia. Ktoś ma smukłą szyję i wielkie oczy, ale zbyt szerokie ramiona. Kto inny pokazuje zgrabne nogi, ale ma krótkie ręce, zapadniętą klatkę piersiową albo nieproporcjonalny nos. „Brak w czymkolwiek jest niedostatkiem– pisał Albrecht Dürer. – Dlatego i zbyt wiele i zbyt mało psują każdą rzecz. Rzeczy, które się dają porównywać [proporcjonalne], jedna wobec drugiej, są piękne, a trzeba unikać tego, co niekorzystne”. Te surowe zasady udało się nawet wpisać w perspektywę teologii chrześcijańskiej: „brak”, o którym wspomina niemiecki artysta, to grzech przeciwko integritas: „Te rzeczy bowiem, które są umniejszone, tem samem są brzydkie”– autorytatywnie wyrokował św. Tomasz z Akwinu.

Chyba każdemu zdarzyło się sprawdzać przed lustrem, czy ma proporcje jak posąg Polikleta, czy głowa siedmiokrotnie mieści się w długości ciała. Podobny system rekomendował renesansowym artystom Leone Battista Alberti: „Tak więc, wybrawszy jedną część ciała, należy dostosować do niej wszystkie inne tak, ażeby nie było żadnej części w całej postaci, która by nie odpowiadała innym pod względem długości lub szerokości”. O ile jednak idealne piękno polega na wyważonych proporcjach, o tyle jego przykładów próżno szukać w rzeczywistości. Dla sztuki mimetycznej to nie lada wyzwanie: artysta winien czerpać wzorce z natury, ale wybierać z niej to, co najlepsze. Dlatego też pragnąc przedstawić Wenus, legendarny grecki malarz Zeuksis wykorzystał elementy sylwetek pięciu uroczych dziewcząt z Krotonu. Retuszowanie, naginanie do ideału jest więc nie tylko dozwolone, ale wręcz obowiązkowe. W pierwszym nowożytnym traktacie o malarstwie Leone Battista Alberti wyjaśniał, że malarz popełnia błąd, jeśli piękno zaniedba na rzecz podobieństwa: „Piękno bowiem w obrazie jest nie tylko cechą pożądaną, lecz konieczną. Starożytny malarz Demetriusz nie znalazł całkowitego uznania dlatego, że bardziej starał się o oddanie podobieństwa aniżeli o wydobycie piękna”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się