fbpx
z Dariuszem Gawinem rozmawia Adam Puchejda maj 2013

W oczekiwaniu na najgorsze

Doszliśmy do punktu, w którym wszyscy mają poczucie kryzysu, a nikt nie dysponuje zdecydowaną ideologią, w którą mógłby uwierzyć i posłużyć się nią jako skuteczną bronią do osiągnięcia własnych celów. W dawnych czasach w sytuacji takiego kryzysu, jaki jest dziś w Europie, już dawno wybuchłaby wojna albo rewolucja.

Artykuł z numeru

Zamknięci w ideologiach

Zamknięci w ideologiach

Od 2010 r. jesteśmy świadkami wielu wystąpień o charakterze ideologicznym, nieraz spektakularnych, jak zamieszki przy okazji Święta Niepodległości 11 listopada, nieraz barwnych, jak liczne pochody pod sztandarami socjalizmu lub nacjonalizmu, nieraz znów śmieszno-strasznych, jak choćby lutowa manifestacja narodowców przed wykładem prof. Magdaleny Środy. Czy Pańskim zdaniem tego typu wydarzenia, odwoływanie się do różnego rodzaju tradycyjnych ideologii politycznych, rzeczywiście mogą dziś mobilizować obywateli do działania politycznego?

Skoro mobilizują, to mogą, tyle że w każdym z wymienionych przypadków musimy wyróżnić odmienne płaszczyzny. Tradycyjne podziały czy ideologie to jest jedno, to, z czym mamy do czynienia w Polsce od 2–3 lat, to drugie.Dla mnie wspomniane przez Pana wydarzenia, np. to, co się wydarzyło niedawno na Uniwersytecie Warszawskim czy 11 listopada kilkanaście miesięcy temu, gdy doszło do zamieszek, które wszystkimi wstrząsnęły, to są wydarzenia niepokojące, złe, samonapędzające się. Niepokoją zaś dlatego, że wszyscy mają wrażenie, iż będzie coraz gorzej; pojawia się poczucie, że następuje jakaś eskalacja przemocy, najpierw symbolicznej, a potem fizycznej. Ona ma różne przyczyny, a ideologie stanowią tylko jedną z nich. Na płaszczyźnie politycznej to problem wejścia do debaty publicznej pewnego rodzaju ekstremizmu. To, co do tej pory należało do subkultur, czy to lewackich, czy prawackich (nie mylić z prawicą i lewicą), a z czym już kiedyś mieliśmy do czynienia – skini z antyfaszystami bili się na ulicach polskich miast wielokrotnie i wcześniej – zawsze było zamknięte w granicach jakiegoś marginesu. Dziś ten konflikt przesunął się do centrum, stał się częścią mainstreamu, życia politycznego.

Co powoduje, że ideologiczne ekstrema znajdują miejsce w głównym nurcie debaty politycznej?

Wydaje się, że ekstremizmy, które pojawiają się zarówno na lewicy, jak i prawicy, są charakterystyczne dla krajów, w których demokracja liberalna albo nie istnieje, albo przeżywa kryzys. Wówczas to młodzież w warunkach takiej skryzysowanej – jeśli można tak powiedzieć – demokracji sięga po erzace zaangażowania politycznego, które wykraczają poza to, co wydaje się młodzieży fasadą. Można walczyć np. z Żydami, którzy są prawdziwą siłą kryjącą się za tą fasadą, można też walczyć z systemem choćby poprzez różnego rodzaju akty przemocy symbolicznej, np. oblewanie farbą starych zabytkowych kamienic w centrum Warszawy, atakując firmy, które kojarzą się z luksusem i konsumpcją. Te rzeczy zawsze istniały, to co się zmieniło i co może budzić obawę, to że one stają się przedmiotem debat politycznych i intelektualnych.

Pańskim zdaniem ten typ ideologiczności nie ma większego znaczenia, jest jedynie swego rodzaju powierzchnią, pod którą kryje się istota tego, czym jest polityka? A politycy – jak choćby Palikot, ale także Tusk – zręcznie tylko instrumentalizują te spory?

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się