fbpx
Arkadiusz Stempin marzec 2009

Stulecie z Helmutem Schmidtem

Jedyna wyrocznia moralna i pierwszy komentator życia politycznego w Niemczech były kanclerz Schmidt skończył właśnie 90 lat. Jego biografia jak żadna inna nad Renem globalizuje historię ostatniego stulecia w Niemczech. Republika Federalna wystawia solenizantowi pomnik uznania, choć ten łaja jej współczesnych polityków i „deprawuje” naród chroniczną konsumpcją papierosów na ekranach telewizyjnych.

Artykuł z numeru

Azja. Nowa ziemia obiecana

5 września 1977 – słoneczny, leniwy dzień, zwiastun nadchodzącego babiego lata. Republika Federalna Niemiec dopiero co powróciła z letniej kanikuły, kiedy na jednej z ulic w Lindental, ekskluzywnej dzielnicy Kolonii, biały mercedes z piskiem opon zajeżdża drogę dwóm limuzynom. Przechodząca jednocześnie przez ulicę splecona w romantycznym uścisku para z dziecięcym wózkiem, sięga raptownie do spacerówki po broń i otwiera ogień w stronę obydwu limuzyn. Seria ponad 100 kul śmiertelnie rani siedzących w środku trzech pasażerów. Tylko najbardziej prominentny z nich zostaje przy życiu: Hans Martin Schleyer, członek zachodnioniemieckiego establishmentu najwyższego kalibru: w unii personalnej szef związku przemysłowców i związku pracodawców. Jego curiculum vitae modelowo wręcz odpowiada wizerunkowi wroga jego porywaczy. Urodzony w 1915 roku Badeńczyk z Offenburga w wieku 16 lat wstąpił w szeregi Hitlerjugend. Niedługo potem młodzieżówkę Hitlera ochoczo zamienił na mundur SS. W 1939 roku walnie przyczynił się do zgleiszaltowania uniwersytetu Karola w Pradze. Po wojnie zakotwiczył się w wielkim buissnesie i jako szef Mercedes-Benz wspiął się na szczyty przemysłowego establishmentu.

Miejsce uprowadzenia

Porywaczami Schlayera są członkowie marksizującej RAF (Frakcji Czerwonej Armii), terrorystycznej grupy będącej bękartem rewolucji kulturowej 68 roku w Europie Zachodniej. W chwili uprowadzenia pierwszego bossa RFN grupa na swoim koncie posiada już liczne porwania i mordy polityczne na wysokich rangą funkcjonariuszach państwa niemieckiego. W ten sposób RAF chce zdestabilizować i zdyskredytować kapitalistyczny porządek w Niemczech Zachodnich. Spektakularne uprowadzenie Schlayera ma wywrzeć presję na rządzie federalnym i zmusić go do zwolnienia z więzień odsiadujących tam wyroki czołowych kompanów. By spotęgować nacisk, współdziałajacy z RAFem palestyńscy terroryści uprowadzają w Mogadiszu samolot Lufthansy. 91 pasażerów staje się ich zakładnikami.

Kanclerz Helmuth Schmidt staje przed nie lada dylematem: jeśli ulegnie szantażowi porywaczy, wystawi im glejt na przeprowadzenie kolejnych akcji terrorystycznych. Odrzucając z kolei ich żądania, ryzykuje życie pasażerów samolotu i businessmana. Miesiąc po porwaniu opublikowane przez terrorystów zdjęcie przetrzymywanego i zmaltretowanego przemysłowca obiega świat.

Naturalny i czysto ludzki odruch empatii dla cierpiącego skazańca ma w zamierzeniu terrorystów zmusić rząd federalny do kapitulacji. Ale kanclerz pozostaje nieugięty, ujawniając przy tym główny rys swojej politycznej osobowości. I wydaje dyspozycje odbicia zakładników w Mogadiszu. Nieugięty pozostaje także wobec siebie. W kilku słowach zarządza, by w przypadku urpowadzenia jego samego, nie uwalniać go z rąk terrorystów za cenę spełnienia ich żądań. Tymczasem przeprowadzona na afrykańskim lotnisku akcja odbicia pasażerów udaje się. Nikt nie traci życia. Szef powołanego w Bonn sztabu kryzysowego Hans Jürgen Wischnewski natychmiast informuje kanlcerza o sukcesie: „The work ist down”. W nieugietych oczach stalowego kanclerza pojawiają się łzy. Zaszklą się one kilka dni później raz jeszcze, kiedy do urzędu kanclerskiego dotrze wiadomość o znalezieniu martwego ciała Schlayera. Schmidt bierze na siebie całą polityczną i moralną odpowiedzialność. Kilka dni później, 5 września wygłasza telewizyjne przemówienie do narodu. Cała Republika Federalna zasiada przed telewizorem.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się