fbpx
Papież Pius XII odwiedza Lateran po bombardowaniu Rzymu w 1943 r. (fot. Associated Press, Public domain)
Arkadiusz Stempin październik 2008

Papież na usługach Hitlera?

Pius XII okrzyknięty został po śmierci antysemitą i „papieżem Hitlera” przez jednych, obrońcą Żydów i żarliwym antykomunistą przez drugich.

Artykuł z numeru

Jan Paweł II. Żywa pamięć czy makatka

Czytaj także

z Russellem Ronaldem Reno rozmawia Mateusz Burzyk, Michał Jędrzejek

Dlaczego mam kłopot z Franciszkiem

Ale czy to jest papież, którego ludzkość i Kościół w 1939 roku akurat najbardziej potrzebują? Kiedy cywilizacja jak zaprogramowana zmierza ku katastrofie? Kiedy szatański system Hitlera nakręca spiralę światowego zagrożenia? Kiedy w Europie królują polityczne demony: Stalin, Mussolini, Franco? Bo właśnie gdy w Rzymie odbywa się koronacja wódz III Rzeszy przygotowuję się do ataku na Czechosłowację. Jego ustawy norymberskie obowiązują od czterech lat, a uwertura do holocaustu jest już wygrywana na demonicznej klawiaturze.

Przed 50 laty w październiku 1958 roku zmarł Pius XII (Eugenio Pacelli[1]). Katolickim masom objawiał się jako eteryczny anioł z nieba. Za niedostępnym mistykiem krył się jednak papież-dyplomata, twardo stąpający po ziemi. Aspirujący do arbitrażu światowego między skonfliktowanymi stronami w II wojnie światowej okrzyknięty został po śmierci antysemitą i „papieżem Hitlera” przez jednych, obrońcą Żydów i żarliwym antykomunistą przez drugich. Jego postać polaryzuje do dziś. Tym bardziej, że watykańskie archiwa dalej są pod kluczem.

12 Marca 1939 roku. Plac św. Piotra w Rzymie tonie w masie pielgrzymów i mieszkańców Wiecznego Miasta. Po raz pierwszy w dziejach koronacja papieska odbywa się nie w bazylice, tylko na placu przed nią. Zgodnie z wolą nowego papieża świadkami jego intronizacji mają być ludzkie masy. Pomieścić je może w większym stopniu otoczony kolumnadą Berniniego plac św. Piotra niż największa nawet świątynia świata. Wypełniona po brzegi jest także łącząca Rzym z Watykanem Via della Conciliacione, architektoniczny prezent Mussoliniego dla Watykanu po podpisaniu Traktatów Laterańskich[2]. Relacja z placu św. Piotra po raz pierwszy transmitowana jest drogą radiową do najodleglejszych zakątków świata. I po raz pierwszy filmowana. Inaczej niż bezpośredni poprzednicy Piusa XII, koronowani na papieży w ciszy i odosobnieniu murów kaplicy sykstyńskiej, Eugenio Pacelli boskość i niedostępność swojej postaci chce zaprezentować milionom. Tym przy radioodbiornikach i tym na placu nowo wybrany pontifex objawia się jakby właśnie zstępował z nieba. Niedostępny, odległy, mistyczny. Bardziej inkarnacja samego Boga niż jego realny przedstawiciel na ziemi. Wyniosłość postaci jeszcze bardziej podkreśla sama ceremonia. Kardynałowie całują papieską stopę i rękę, biskupi stopę i kolano, opaci wyłącznie stopę. Ascetyczna i blada twarz chrystusowego Wikariusz zdaje się być w ogóle nieukrwiona. Pius należy bardziej do nieba niż do ziemi.

Watykański faraon

Ale czy to jest papież, którego ludzkość i Kościół w 1939 roku akurat najbardziej potrzebują? Kiedy cywilizacja jak zaprogramowana zmierza ku katastrofie? Kiedy szatański system Hitlera nakręca spiralę światowego zagrożenia? Kiedy w Europie królują polityczne demony: Stalin, Mussolini, Franco? Bo właśnie gdy w Rzymie odbywa się koronacja wódz III Rzeszy przygotowuję się do ataku na Czechosłowację. Jego ustawy norymberskie obowiązują od czterech lat, a uwertura do holocaustu jest już wygrywana na demonicznej klawiaturze.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się