fbpx
Małgorzata Łukasiewicz styczeń 2008

Strit z ręki

Sąsiedztwo dadaistów i wodza rewolucji to smakowity kąsek: do dziś sypią się żarty i rozważania na ten temat. Niektórzy eksponują diametralną rozbieżność obu programów, inni utwierdzają się w przekonaniu, że rewolucja polityczna i artystyczna to jeden diabeł.

Artykuł z numeru

Czy Pan Bóg sprowadza deszcz?

Właściwie nie lubimy, kiedy rzeczywistość sama nam się układa w konstelację jawnie symboliczną. Wolimy chyba na własną rękę coś pokombinować, wyszukać, ewentualnie naciągnąć, niż przychodzić na gotowe. No ale czasem nie ma rady, trzeba uznać, że rzeczywistości też dopisuje twórcza fantazja i jak na tacy podaje nam gotowe danie.

W starej części Zurychu, w stronę skarpy uniwersytetu, biegnie wąska uliczka. Kiedyś nazywała się Steingasse, dziś nazywa się Spiegelgasse, czyli, powiedzmy: Zwierciadlana, od zdobiącego dom numer 2 putta z krzywym zwierciadłem w ręku. W różnych czasach, przez okres dłuższy lub krótszy mieszkali przy tej ulicy: pod numerem 11 – Johann Caspar Lavater, pod 12 – Georg Büchner, pod 23 – Robert Walser, pod 14 – Władimir Uljanow-Lenin, a pod 1, na rogu, mieścił się Cabaret Voltaire, pierwsza kwatera główna dadaistów. Ciasna uliczka była niczym scena, przez którą przewinęły się idee, mody i programy o dalekosiężnej sile rażenia. A jeszcze w dodatku uliczce patronuje krzywe zwierciadło.

Lavater mieszkał tu od urodzenia w 1741 roku do 1778 roku, tu opracował swoje główne dzieło, przyjmował licznie go odwiedzających gości, stąd prowadził korespondencję ze znakomitościami epoki.

Dla Büchnera Zurych był miejscem azylu: ścigany listem gończym za działalność rewolucyjną – aktywny udział w stowarzyszeniu na rzecz praw człowieka – musiał wyjechać z Darmstadt, szukał schronienia w Strasburgu, ostatecznie w 1836 roku wylądował w Zurychu, gdzie udzielono mu prawa pobytu na sześć miesięcy i gdzie na podstawie dysertacji o systemie nerwowym brzany pospolitej (brzany były tanie, więc dla niezamożnego studenta stanowiły idealny materiał badawczy) uzyskał tytuł doktora nauk filozoficznych i veniam legendi jako Privatdozent. Miał wtedy 23 lata. W wynajętym przy Spiegelgasse mieszkaniu prowadził seminarium z anatomii porównawczej i pracował nad Woyzeckiem. Tu, nim jeszcze skończyła się ważność wizy, zmarł na tyfus.

Walser, który w ogóle często zmieniał adresy, wynajmował przez kilka miesięcy 1902 r. przy Spiegelgasse pokój u niejakiej pani Weiss, i tam również ulokował na krótko Simona, bohatera swojej pierwszej powieści Rodzeństwo Tanner. Zdarzało mu się pisywać o sąsiadach: opisał ucieczkę Büchnera z Niemiec, a odpowiednio później do jego prozy trafiły wzmianki o Leninie. Max Frisch zaś w dzienniku z 1968 r. zamieścił następującą relację:

Ktoś opowiada o udokumentowanym spotkaniu Roberta Walsera i Lenina na Spiegelgasse w Zurychu, w 1917 roku, kiedy to Robert Walser zwrócił się do Lenina z jednym tylko pytaniem: Czy pan też tak lubi glarneński chlebek z gruszkami? We śnie nie wątpię o autentyczności i bronię Roberta Walsera, aż do obudzenia – bronię Roberta Walsera jeszcze przy goleniu.

Lenin sprowadził się na Spiegelgasse w lutym 1916 r., do dwóch pokojów wynajętych u szewca Kammerera. Tu napisał Imperializm jako najwyższe stadium kapitalizmu, stąd listownie zarządzał skomplikowanym życiem partyjnym, a w marcu 1917 r. prowadził negocjacje w sprawie wyjazdu sławetnym zaplombowanym wagonem ze Szwajcarii przez Niemcy do Rosji. W zamian za pozostałe po nim drobiazgi – „nożyk do masła z rogowym trzonkiem, sitko i szklankę do herbaty” – w 1951 r. władze NRD-owskie zgodziły się przekazać Zurychowi cenne chińskie figurki z kolekcji barona von der Heydta, swego czasu zdeponowane w Berlinie.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się