fbpx
Agata Jabłońska fot. Paulina Pidzik
Małgorzata Lebda czerwiec 2024

Wymyśliły nas grzyby i buki

Bywają poeci i poetki, na których kolejne książki się czeka. Zachłannie zaczytuje się te już wydane i wypatruje się – mówi się im, że cierpliwie, ale to nieprawda – nowych.

Artykuł z numeru

Jak żyć w ciałopozytywnym świecie

Jedną z takich piszących jest dla mnie Agata Jabłońska, która zatrzymała mnie przy swoim języku poetyckim już debiutem, Raportem wojennym (Biuro Literackie, 2017), a później utwierdziła mnie w tej czytelniczej wierności tomem Dla moich dziewczyn (Biuro Literackie, 2021). To poetka nagradzana, doceniona, czytana, komentowana, a przy tym osobna, nieoglądająca się na mody, wierna sobie i swojemu patrzeniu na świat. Funkcjonująca jakby na podkręconej uważności. Patrzy czujnie i nieufnie, jak zwierzę. Nie, to nie książki egotyczne, skupione na „ja” autorki, to książki, w których poetka mówi, krzyczy, śpiewa, skanduje i oddaje przy tym głos wielu kobietom, które są w niej i obok. Jabłońska potrafi, zapośredniczając w takim akcie siebie, wydobyć w tekstach chór kobiecych (i nie tylko) głosów. Już tytuły jej tomów podpowiadają nam: oto poezja zaangażowana. I tak jest, to teksty mocno zaangażowane w życie, czułe, empatyczne i nierzadko wstrząsające.

Litanię motywów z tych tomów można byłoby ułożyć długą, tu skomponuję taką z najmocniej wybrzmiewającymi kwestiami: czułość, czujność, bycie w gotowości, miłość, ciało, macierzyństwo, erotyzm, wojna, zaangażowanie, przemoc, ironia, ból, piękno.

W tym roku nakładem wydawnictwa papierwdole ukazał się kolejny tom Księżyc Grzybiarek. Czekałam na niego. W trakcie pierwszej lektury miałam poczucie, że to rzecz, która powstała w nawiązaniu do poprzednich książek, lecz nie, to rzecz, która poprzednie tomy przekracza. Przekroczenia te dokonują się w moim przekonaniu na dwóch płaszczyznach. Pierwsza z nich to język i sposób pracy poetki ze słowem. Tu wyraźnie widać, kto komu służy: język służy piszącej, a nie odwrotnie. Druga płaszczyzna to temat, chcąc być precyzyjną w tym rozpoznaniu, dopowiem: mamy tu otwarcie na to, co organiczne, na to, co przychodzi z natury, następuje zrównanie ludzkiego z nieludzkim, a momentami nawet zburzenie hierarchii bytów i zwindowanie człowieka w dół piramidy.

Wiersz, który kazał mi się zatrzymać w codziennym biegu, ma w sobie przejmującą i hipnotyzującą frazę „wymyśliły nas grzyby i buki”. To piękne zdanie, takie do zapamiętania, powtarzania na głos, cytowania w trudnych momentach życia, a nawet do pozazdroszczenia.

Sensualny i taktylny to tekst, który pozwolił mi poczuć ziemię, zakorzenić się, uziemić. Widać w tej poetyckiej robocie, że poetka czerpie ze świata natury, nie przepisując go jeden do jednego, to nie ekfraza z obrazu matury, to poszerzenie plastycznej leśnej scenografii o to, co osobiste.

Wiersz tu staje się za sprawą niedomówień, metafor, mylenia tropów.

Wyobrażam sobie ten tekst wyrecytowany hipnotyzującym głosem poetki, który brzmi jak pieśń lub rapowa piosenka. Jabłońska słyszy język i tka w nim w taki sposób, żeby zostawał w uchu i na języku. Pełnię swojej siły ujawnia ten wiersz w lekturze całościowej, w kontekście całej koronkowej poetyckiej roboty autorki Raportu wojennego. „Asana las” czytamy i jest to puenta, która zachęca, żeby spojrzeć na las jak na miejsce, z którego wychodzimy silniejsze, wzmocnione, nakarmione siłą z natury, ale nie są to przecież rozpoznania spod szyldu shinrin-yoku, nie o kąpiele leśne tu idzie, tylko o świadome zamieszkiwanie lasu, tak jakby miało się okazać, że w nim zostaniemy, osiądziemy w nim, wrośniemy w niego. Las nie jako zasób, ale jako dom.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się