fbpx
fot. Jan Bogacz / TVP / East News
fot. Jan Bogacz / TVP / East News
Małgorzata Lebda grudzień 2023

Deszcz alfabetów: Zofia Bałdyga

Zofia Bałdyga to poetka czuła na język w niemal badawczy sposób. Patrzy w niego i używa go po nowemu, odważnie, a czasem też z dozą nieufności (jako tłumaczka wie najlepiej, że potrafi zwodzić).

Artykuł z numeru

Rytuały. Jak zwolnić i żyć uważniej

Czytaj także

Małgorzata Lebda

Dopisać kolejną historię

Przyczyn takiego podejścia dopatruję się w różnych rolach, w których występuje, a które sprawiają, że kwestie mowy i pogłębiona praca w języku / językach jest jej codzienną praktyką. Oto poetka bohemistka i tłumaczka, oto poetka mieszkająca od lat poza granicami kraju, oto poetka, która swój ostatni tom wydała w języku nieojczystym, języku nabytym – czeskim (tytuł to Posledních cestopisů, 2023). Cenię te perspektywy, które wnoszą do współczesnej poezji polskiej – poprzez refleksję nad językiem – szeroki namysł nad światem i naszym w nim miejscu.

Wiersz, którym chciałabym się tutaj podzielić, pochodzi z ostatniego z tomów wydanego w języku polskim, już tytuł sugeruje, że będziemy mieć do czynienia z poetyckim projektem, który nie ma granic: Klimat kontynentalny (WBPiCAK, 2021). Zbliżmy się do wiersza Jeden na wszystkich.

Mocny jest dla mnie obraz języka jako żywiołu. Doświadczenia bycia tłumaczką to coś, co w tym przypadku buduje dla mnie ten wiersz. Przekład jest bowiem aktem zarazem stwarzania, jak i niszczenia, dekonstrukcji i rekonstrukcji (budowania po swojemu). Tłumaczka, tłumacz to osoby, które są wystawione na żywioł języka. Szalenie interesujący jest to trop w Klimacie kontynentalnym. Poetka bada w tomie zarówno siebie jako piszącą, jak i siebie jako przekładającą z jednego języka na inny. Wróćmy do wiersza: pięć pierwszych linijek to mocne obrazy, wiele dzieje się w nich sensualnego, taktylnego. „Przewrócona lampa zapala papierowe morze” – niepokojący, gwałtowny to obraz, który już na początku ustawia lekturę, podnosi czujność osoby czytającej, bowiem dzieje się coś niebezpiecznego (nawet jeśli czytamy ten fragment jako metaforę, a nie fizyczny opis wydarzenia). I dalej poetka utrzymuje uwagę czytającego / czytającej, przywołuje „Pamięć skóry”, a za nią „pamięć przyjemności”, a to uruchamia we mnie, czytelniczce, wiele obrazów, które są po stronie przeżytego, rzadziej wypowiedzianego, jakby skóra, jej pamięć potrafiły się obyć bez gadania, zagadywania, mowy. Ciało wyłania się z wiersza. Widzę tu napięcie fizyczne, nienasyconą cielesność, taką, jaka kusi i prowadzi mnie jeszcze do poszerzenia interpretacji, do czytania tego wiersza jako – tak, tak – erotyku. A wówczas kiedy czytam go tak sensualnie, zadaję sobie pytanie: o jaki język chodzi? Poprzez co mogłoby się dokonać ugaszenie pragnienia? I dwuznaczność jest tu wprost wspaniała, bo możliwe jest ono zarazem poprzez język odczytywany jako praktyka mówienia lub / albo / i poprzez język jako źródło przyjemności, coś, co przynosi pieszczotę i bliskość, coś, co dotyka innego ciała, pragniętego i pragnącego. Ta nieoczywistość sprawia, że wiersz jest otwarty na odczytywania, że zmieścimy w nim to, z czym do niego przychodzimy. To wielka siła dobrych wierszy.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się