fbpx
(fot. Tong Su / Unsplash)
Rebecca Solnit

Wojna w Ukrainie zmienia przyszłość świata

Cholernie wierzę, że Ukraina wygra. I robię, co w mojej mocy, aby ujrzeć zwycięstwo sprawiedliwości dla Ziemi, życia i klimatu.

Czytaj także

Michał Choiński

Nazywanie rzeczy po imieniu

Waleczność, spryt i genialna improwizacja Ukraińców są porywające. Nie wiemy, co się wydarzy: fakt, że mniejsze państwo nie zostało, jak dotąd, zmiażdżone przez wielką Rosję, stanowi ogromne zaskoczenie. Ale ta wojna nie dotyczy tylko regionu, lecz jest referendum w sprawie przyszłości świata, w którym dokonuje się wybór między gotowym do rozbudowywania swojego autorytaryzmu Putinem, a Ukrainą, broniącą swej (niedoskonałej, ale wciąż wartościowej) wersji demokracji. To także wybór między suwerennością, a zapędami dyktatora pragnącego przywrócić imperium.

To, co się dzieje w Ukrainie zmienia przyszłość świata, prawdopodobnie również broni nuklearnej, angażując w konflikt międzynarodowe układy i wpływając na politykę zagraniczną wielu państw. Zwycięstwo Ukrainy może być ostrzeżeniem dla innych narodów – szczególnie dla Chin w zakresie ich polityki względem Tajwanu – głoszącym, że epoka nieokiełznanego imperializmu już się skończyła. Odtąd będzie on miał mniejszy wpływ na to, w jaki sposób ludzie myślą o demokracji, samostanowieniu, naturze władzy i nie tylko.

Świat znalazł się na zakręcie. Nie wiemy, w jakim kierunku będzie zmierzał, ale rzeczywistość, w której położyłam się spać w środę, już nie istnieje.

Inwazja na Ukrainę staje się także swoistym referendum w sprawie przyszłości energetycznej, skoro Niemcy i inne europejskie państwa planują wyzwolić się z zależności od rosyjskiego gazu. Polityka paliwowych mocarstw raz jeszcze ukazuje swoje nieludzkie, niszczycielskie oblicze, tak jak ukazywała je w niedawnej przeszłości w Arabii Saudyjskiej. Wojna dała do zrozumienia, że prawdą jest powtarzana przez niektórych z nas od dawna teza głosząca, że świat, który napędzają paliwa kopalne, jest przeżarty przez korupcję. Natomiast skierowanie się do źródeł odnawialnych to nie tylko czystsze powietrze, ale i polityka.

Zmiana klimatyczna sama w sobie jest wojną przeciw naturze napędzaną dosłownie i w przenośni przez gospodarkę paliwową. Gdy większość ludzkości szuka konstruktywnych odpowiedzi, beneficjenci rynku paliw dokonują przemocy i zniszczenia. Reszta świata ożywionego nie może nawet w tej sprawie przemówić. W podsumowaniu opublikowanego 1 marca tego roku raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatycznych (IPCC), które opublikował „New York Times” czytamy, że „w 2019 r. burze, powodzie i inne ekstremalne zjawiska atmosferyczne spowodowały przymusowe przemieszczenie się ponad 13 milionów ludzi w Azji i Afryce. Wzrost temperatur i susza zabijają uprawy czy drzewa, narażając miliony ludzi na całym świecie na zwiększone ryzyko głodu i niedożywienia, a insekty przenoszące choroby takie jak malaria i denga, rozprzestrzeniają się na nowe obszary. Obecnie mniej więcej połowa ludności świata boryka się z poważnym niedoborem wody przynajmniej przez część roku, a niewiele państw przechodzi przez kryzys bez szwanku. Potworne fale upałów nasilone przez globalne ocieplenie, zabiły już setki ludzi w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, a okrutne powodzie spustoszyły Niemcy i Chiny, zaś w Australii i na Syberii pożary wymykają się spod kontroli”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się