fbpx
Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk” na Off Festivalu w Katowicach w 2019 r., spotkanie dwóch muzycznych symboli regionu fot. Michał Murawski / Off Festival
z Grażyną Kubicą-Heller rozmawia Dorota Brauntsch wrzesień 2021

Śląski matriarchat. Cieszyńska suknia i pluszowa wagina

Choć wydaje nam się, że idea partnerskiego małżeństwa to współczesny pomysł, to zaczął się on rodzić w latach 60. czy 70. w rodzinach robotniczych. Śląskie kobiety też zarabiały pieniądze, współtworzyły domowe budżety. To wzmacniało ich pozycję.

Artykuł z numeru

Planeta Śląsk

Czytaj także

Anna Dziewit-Meller

Nikt nas o Śląsk nie pyta

Pochodzi Pani ze Śląska Cieszyńskiego i pracuje w Instytucie Socjologii UJ. Jest Pani antropolożką, a wcześniej była Pani „polskim antropologiem”. Czy może Pani opowiedzieć o tej przemianie?

Jednym z najważniejszych czynników, które zapoczątkowały proces przemiany z „badacza” w „badaczkę”, było moje macierzyństwo. To ono uruchomiło mój feminizm. W 1987 r. urodziłam córkę, w 1991 r. syna, i dopiero mając własną rodzinę, uzmysłowiłam sobie pewne rzeczy. Bycie matką, gospodynią domową, której trudno realizować karierę akademicką, sprawiło, że zaczęłam widzieć siebie jako kobietę, dostrzegać uwarunkowania, w których funkcjonuję. Wszystko to działo się w latach 90. – a więc w czasie dużych zmian w Polsce, które również na mnie oddziaływały. Inspirowała mnie literatura feministyczna, głównie książki Marii Janion. A już przedtem dominująca polskocentryczno-szlachecko-patriarchalno-nacjonalistyczna narracja, zaczęła się we mnie kruszyć. To był długi proces. Wcześniej postrzegałam siebie jako akademika i byłam „symbolicznym mężczyzną” (honorary man) – jak o ówczesnych antropolożkach pisał mój oksfordzki mentor, Edwin Ardener.

Będąc w  domu z  dziećmi, wyraźniej zaczęłam też dostrzegać pewne różnice kulturowe. Naturalne dla mnie kwestie, takie jak współdzielenie obowiązków domowych, okazały się nie takie oczywiste dla mojego męża – krakowianina, pochodzącego z mieszczańskiej rodziny.

Czy może Pani opowiedzieć więcej o tych różnicach kulturowych?

Kilka lat temu rozpoczęłam projekt historii mówionej na Śląsku Cieszyńskim prowadzony z  krakowską Fundacją Dobra Wola kierowaną przez Alinę Doboszewską. Jednym z tematów była praca kobiet w przemyśle ciężkim w okresie komunizmu, zarówno po polskiej, jak i po czeskiej stronie granicy. W trakcie projektu dowiedziałyśmy się, że w Kuźni Ustroń, bardzo dużym, nieistniejącym już zakładzie, 30% załogi stanowiły kobiety. To naprawdę potężna armia. Po czeskiej stronie Ślązaczki pracowały w kopalniach w Zagłębiu Ostrawsko-Karwińskim. Kobiety opowiadały nam o tym, jak system zmianowy w  zakładach wymuszał na ich mężach, którzy pewnie po pracy chętnie zasiedliby z gazetą w fotelu, zaangażowanie w życie rodzinne. Jedna z rozmówczyń opowiadała, że kiedy wracała z pierwszej zmiany, to obiad w domu był już gotowy, a ona po bałaganie w  kuchni, który mąż zostawiał, rozpoznawała, co jedli. Jednak fakt, że on ten obiad gotował, to była istotna zmiana.

Dzisiaj wydaje nam się, że idea partnerskiego małżeństwa to taka współczesna kategoria, ale ona zaczęła powstawać w latach 60. czy 70. XX w. w rodzinach robotniczych. Wprawdzie była bardziej wymuszona sytuacją bytową, niż wywalczona przez kobiety, to jednak układ w tych rodzinach stawał się mniej patriarchalny. Śląskie kobiety też zarabiały pieniądze, współtworzyły domowe budżety. To wzmacniało ich pozycję.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się