fbpx
fot. eSeL.at / CC BY-NC-SA 2.0 / https://creativecommons.org/
z Alevtiną Kachidze rozmawia Anna Łazar maj 2022

Potrzeba dekolonizacji

Powinniśmy jako artyści i artystki opowiedzieć światu, kim jesteśmy, dlaczego do tej pory byliśmy niewidzialni.

Artykuł z numeru

Tu mówi Ukraina

Czytaj także

Wiktoria Amelina / Вікторія Амеліна

Obrona powietrzna naszej arki

Rozmawiamy kilka dni po brutalnej rosyjskiej agresji na twój kraj. Powiedz, jak się czujesz na tej wojnie.

Uważam, że mając 49 lat powinnam siedzieć tam, gdzie jestem. Nie będę się nigdzie ruszać. Pozostaję więc w Muzyczach, pod Kijowem, w których mieszkam od lat. Jeśli Siły Zbrojne Ukrainy powiedzą mi: Alevtino trzeba odejść – odejdę. Póki co, nie mówią tego. Słyszę tylko wystrzały. Pracowałam nad sobą, żeby jakoś oswoić się z tą sytuacją. Moja mama pytała: „A co mogą mi zrobić DNR-owcy [żołnierze samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej – przyp. red.]? Co najwyżej zabić”. No właśnie.

Dzisiaj roznosiłam swoim sąsiadom pakiety pomocowe, a oni płakali. Nie wszyscy przecież możemy wyjechać i jest to w zupełności zrozumiałe. Nie da się z Ukrainy wypchnąć 40 mln ludzi. Każdy zostaje w kraju z innych powodów.

Wojna w Ukrainie w rzeczywistości trwa już od ośmiu lat – zaczęła ją aneksja Krymu i okupacja Ukrainy Wschodniej. Skąd w Ukraińcach taka siła do stawiania czoła przeciwnościom?

Od momentu inwazji Rosji na Ukrainę piszą do mnie różni ludzie: „Jesteś taka odważna jak to możliwe”? Jest w naszym kraju coś, co sprawia, że jednoczymy się w obliczu niebezpieczeństwa. Przez te osiem lat, jeszcze od czasów protestów na Majdanie w 2014 r., nauczyliśmy się odsuwania myśli o przerażającym zagrożeniu, które zmusza do płaczu. Woleliśmy realizować zadania. Można powiedzieć, że umiejętność koncentracji na rozwiązaniu konkretnego problemu to nawyk, skutek treningu.

Świat widzi w nas dziwnych  ludzi, którzy jeszcze wczoraj cierpliwie obserwowali ataki na swój kraj, a dzisiaj wszyscy wstają, budują więzi i wiedzą, jak ze sobą współdziałać. Ale tak naprawdę my przez osiem lat przygotowywaliśmy się do takiej sytuacji.

Zaczęłaś opowieść od Majdanu.

Wiele się nauczyłam na Majdanie. Podczas tamtych protestów ktoś rzucił myśl, że dobrze byłoby szerzej wytłumaczyć pewien artykuł o bezpieczeństwie informacyjnym. Zaczęłam więc przedstawiać jego tezy w formie rysunkowej, jednocześnie rozmawiając z ludźmi na Majdanie, którym chciałam coś przekazać. Zrozumiałam wtedy, że nasza siła powstaje w bezpośrednim działaniu. Kiedy jesteś w środku sytuacji kryzysowej i coś robisz, mniej się denerwujesz.

Tym, którzy teraz wyjechali, jest bardzo trudno. Cały czas piszą i chcą się dowiedzieć, co się dzieje, od tych, którzy zostali w Ukrainie. Nie można wierzyć tylko przekazom medialnym i nawet nie chodzi o to, że media są sformatowane. Po prostu liczy się samodzielne zrozumienie kontekstu. Mam teraz pięć par kluczy do domów moich sąsiadów, którzy wyjechali. Daję jedzenie kurom, żółwiowi, opiekuję się psem Tobikiem, a przed chwilą podrzucono mi jeszcze jednego psa. Można by powiedzieć – oj porzucili, oj pojechali. Tak, ale zostawili całą lodówkę jedzenia. I to jest w porządku, dziękuję za to.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się