fbpx
fot. Bernard Weil/Toronto Star/Getty
Szymon Łucyk maj 2020

Popękana Arka. Inne oblicze Jeana Vaniera

Widziano w nim bohatera bez skazy, mędrca, wizjonera, niekwestionowany autorytet. Jeana Vaniera, twórcę wspólnot Arka oraz Wiara i Światło, już za życia wynoszono na ołtarze. Teraz odkrywamy, że ten wybitny człowiek nie stronił od manipulacji i wykorzystywał kobiety. Jak pogodzić ze sobą tych dwóch Jeanów? I czy to w ogóle możliwe?

Artykuł z numeru

Ostatni tacy papieże

Ostatni tacy papieże

W chwili gdy powstaje ten tekst, spoglądam przez okna domu Arki na ogród z kwitnącą magnolią. Jestem w Beauvais, 60 km na północ od Paryża. Tutaj mieszkam i pracuję z moimi sublokatorami – osobami niepełnosprawnymi umysłowo (nazywamy ich po prostu „osobami”).

Wspominam o tym, dlatego że nie potrafię pisać o sprawie Jeana Vaniera z pozycji chłodnego obserwatora. Założona przez niego L’Arche (Arka) – łącząca wspólnoty ludzi upośledzonych umysłowo z pełnosprawnymi – to także część mnie samego. Więcej: to mój drugi dom.

Spotkanie z legendą

Vanier porywał ludzi za sobą – tym, co mówił, i tym, co robił. Porwał i mnie. Jeśli jestem w Arce, to także, choć nie tylko, za sprawą charyzmy jej założyciela. Spotkałem go tylko raz w życiu, półtora roku przed jego śmiercią, żeby przeprowadzić z nim wywiad. Planując zrobić reportaż o Arce, postanowiłem zostać na miesiąc wolontariuszem w domu w Compiègne. Tak się zaczęło w moim życiu coś, co trwa już dwa lata.

Miałem wtedy wielkie szczęście: Jean zaprosił mnie do swojego domku w wiosce Trosly-Breuil, 80 km od Paryża. Jego sąsiedzi widywali go tam, jak spacerował samotnie w lesie, zamyślony, podparty na lasce.

Uwiodły mnie od razu jego skromność, prostota i szeroki uśmiech, którym zjednywał sobie każdego. Miał wtedy prawie 90 lat, ale był nadal sprawny intelektualnie i fizycznie, skarżył się tylko na ból nóg. Pamiętam, jak mi powiedział:

„Znowu wywiad ze mną? Dobrze, ale czy ktoś jeszcze chce mnie słuchać? Lepiej napisz o tym, co sam widziałeś i przeżyłeś w Arce – to jest dużo ważniejsze”.

Już za życia Vanier stał się legendą. Może też dlatego, że początki Arki miały coś z baśni. Pewnego dnia w 1964 r. były oficer marynarki, żarliwy katolik, kupił dom w niewielkiej wiosce pikardyjskiej Trosly-Breuil. Zamieszkał tam z dwoma niepełnosprawnymi mężczyznami, których wydostał z zakładu psychiatrycznego: Philippem i Raphaëlem. Ten prawie dwumetrowy człowiek nazywał się Jean Vanier. A z tego domku w niepozornej miejscowości Arka zaczęła rosnąć, aż w końcu pożeglowała w cały świat.

Dziś istnieje ponad 150 takich wspólnot Arki na pięciu kontynentach, także w Polsce. W każdej z nich mieszkają w domach razem osoby z towarzyszącymi im asystentami. Arka wyrosła z inspiracji chrześcijańskich, ale nie jest dziś organizacją religijną. Tworzą ją ludzie różnych wyznań i niewierzący: w Indiach są wspólnoty z udziałem wyznawców hinduizmu, na Bliskim Wschodzie czy w Bangladeszu działają razem muzułmanie i chrześcijanie. Wszystkich łączy to, że są wrażliwi na potrzeby innych oraz że chcą wspólnie żyć i pracować.

Z czasem narodził się mit charyzmatycznego Jeana – przewodnika, mistrza, moralisty, świętego na peryferiach świata. Bohatera naszych czasów. Autora licznych książek, w których wskazywał innym drogę lepszego życia. Laureata nagród na całym świecie, w tym prestiżowej Nagrody Templetona, porównywanego często do Matki Teresy z Kalkuty czy twórcy ruchu Emmaus o. Pierre’a.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się