fbpx
fot. Uriel Sinai / Getty
Serhij Płochij maj 2022

Odwołany koniec historii

Ukraina zaczęła się bronić w sposób, którego niewielu jej zwolenników na Zachodzie się spodziewało. Powstrzymała plany Putina względem blitzkriegu, ale uczyniła to za ogromną cenę, którą ponoszą zarówno ona, jak i cały świat. Obecnie każdy może zgadywać, jak i kiedy zakończy się ten etap wojny, ale nie ma wątpliwości, że pewna epoka w historii Europy, dobiegła właśnie końca.

Artykuł z numeru

Tu mówi Ukraina

Czytaj także

z Jarosławem Hrycakiem rozmawia Sonia Knapczyk

Ukraińska odrębność

W chwili gdy piszę te słowa, rosyjskie rakiety spadają na Kijów, a  wojska agresora próbują przełamać linię obrony ukraińskiej stolicy. Zaledwie kilka tygodni temu mało kto mógł wyobrazić sobie równie tragiczną, co surrealistyczną sytuację. Jeszcze trudniej było ją przewidzieć w momencie upadku komunizmu w Europie Wschodniej i rozpadu Związku Radzieckiego, gdy kształtował się nowy globalny układ.

To wtedy Francis Fukuyama ogłosił koniec zimnej wojny końcem historii jako takiej, tzn. „ostatnią fazą ideologicznej ewolucji ludzkości” i rozpowszechnieniem zachodniej demokracji liberalnej jako ostatecznej formy rządów. Niezależnie od oceny samej prognozy rozpad ZSRR był powszechnie postrzegany jako odrębne wydarzenie, które zdawało się dokonać w cudowny sposób, niemalże z dnia na dzień; miało więc stanowić punkt zwrotny w jakimś procesie – a nie proces sam w sobie. „Trudno mi wyobrazić sobie wydarzenie dziwniejsze i bardziej zaskakujące, a na pierwszy rzut oka bardziej niewytłumaczalne niż nagły i całkowity rozpad, zniknięcie ze sceny międzynarodowej (…) wielkiego mocarstwa znanego kolejno jako Imperium Rosyjskie i Związek Radziecki” – napisał w 1995 r. George F. Kennan, nestor amerykańskiej sowietologii.

Patrząc wstecz, rok 1991 wcale nie oznaczał końca historii ani rozumianej jako ideologiczna ewolucja ludzkości, ani w znaczeniu dyscypliny naukowej, która udokumentowała długotrwały i bolesny rozpad większości światowych imperiów. Tym, co obecnie obserwujemy na obszarze postsowieckim, jest kontynuacja procesu rozpadu ZSRR, wraz z wiążącym się z tym dążeniem do ustanowienia stref wpływów, trwającymi sporami granicznymi i otwartymi działaniami wojennymi. Dostrzegamy także powrót Rosji na scenę międzynarodową, próbującej odgrywać rolę już nie tylko regionalnego, ale i globalnego mocarstwa na wzór swoich poprzedników, Imperium Rosyjskiego i Związku Radzieckiego.

Kto chciał odejść z ZSRR

Po osłabnięciu euforii z początku lat 90. potrafimy dokonać trzeźwiejszej oceny rozpadu ZSRR i jego przyczyn. Możemy zarazem sprecyzować kierunek, zgodnie z którym dokonuje się opisywany przez nas proces, a dzięki temu, być może, będziemy zdolni postawić rzetelniejsze prognozy na przyszłość. Trzeba rozpocząć od rzeczy najbardziej oczywistej: przestrzeń postsowiecka rozpadła się na kilkanaście mniejszych państw, każde z nich o innej dynamice, często zmierzające w różnych kierunkach. Ważną rolę w rozwoju sytuacji w regionie po upadku ZSRR odegrało przedradzieckie dziedzictwo dawnych republik.

Wskazuje na to fakt, że upadek Związku Radzieckiego rozpoczął się na ziemiach zaanektowanych najpóźniej, w czasie II wojny światowej, zajętych najpierw w konsekwencji paktu Ribbentrop-Mołotow, a następnie odzyskanych od nazistowskich Niemiec w latach 1944–1945 w wyniku porozumień jałtańskich. Parę dekad później na czele mobilizacji przeciwko centrum sowieckiemu stanęły właśnie kraje bałtyckie. Estonia jako pierwsza republika radziecka ogłosiła suwerenność, uznając tym samym nadrzędność jej własnego prawa względem prawa ZSRR.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się