fbpx
Hpschaefer www.reserv-art.de, CC BY-SA 4.0 via Wikimedia Commons
Hpschaefer www.reserv-art.de, CC BY-SA 4.0 via Wikimedia Commons
Błażej Popławski luty 2023

Odkrywanie literackiej Afryki w Polsce

Polscy wydawcy obawiają się stawiać na pisarzy z Afryki Subsaharyjskiej. Czy przekład najnowszej książki noblisty Abdulrazaka Gurnaha może to zmienić?

Artykuł z numeru

Jak wzmacniać odporność psychiczną

Czytaj także

Ekranizacja „Psów wojny” Fredericka Forsythe’a w reżyserii Johna Irvina z 1981 r. fot. AFP / East News

Błażej Popławski

Brzemię Forsytha i le Carré’a

Nazwiska czołowych literatów z afrykańskiej części świata postkolonialnego – w przeciwieństwie choćby do pisarzy iberoamerykańskich – nadal dla większości Polaków brzmią egzotycznie. Nawet bukmacherzy typujący potencjalnych laureatów Nagrody Nobla w dziedzinie literatury z trudnością wymawiają nazwisko Kenijczyka Ngũgĩego wa Thiong’o, który od lat umieszczany jest w gronie faworytów do zdobycia wyróżnienia.

Wyzwania dla tłumaczy

Brak zainteresowania pisarzami afrykańskimi w naszym kraju ma kilka przyczyn. Najistotniejszymi, poza generalnie niskim poziomem czytelnictwa, wydają się: ryzyko finansowe towarzyszące promowaniu nieznanych autorów oraz konieczność korzystania z usług redaktorów merytorycznych, którzy potrafią wychwycić niuanse językowe charakterystyczne dla pozaeuropejskich uniwersów kulturowych. Co więcej, mimo że w Polsce znaleźć można specjalistów od języków afrykańskich, wydawcy ograniczają się do przekładów literatury powstającej w językach europejskich (głównie angielskim i francuskim, rzadziej portugalskim). Nieliczne tłumaczenia krótkich tekstów z amharskiego, hausa czy suahili – a zatem z trzech języków rdzennych, mających najwięcej użytkowników na południe od Sahary – ukazywały się głównie na łamach naukowych, niskonakładowych periodyków pokroju „Przeglądu Orientalistycznego”. Afrykę szerokim łukiem omijają również czasopisma literaturoznawcze – wyjątkiem jest „Literatura na Świecie”, która konsekwentnie, raz na kilka lat, przybliża polskim czytelnikom pozaeuropejskich pisarzy i poetów.

Największa dynamika rynku wydawniczego w obszarze translacji literatur afrykańskich przypadła na ostatnie dekady ubiegłego wieku. Ukazało się wówczas kilkadziesiąt tłumaczeń powieści pisanych w języku angielskim (m.in. Chinui Achebea, Wolea Soyinki, Amosa Tutuoli, Cypriana Ekwensiego, Meji Mwangi) i francuskim (np. Ahmadou Kouroumy, Monga Betiego, Camary Laye, Ousmane’a Sembène’a). Sporą popularnością cieszyły się tzw. bajki murzyńskie – co tłumaczyć można obecnością Murzynka Bambo w kanonie lektur szkolnych czy, patrząc szerzej, trwałością stereotypów infantylizujących mieszkańców Czarnego Lądu oraz redukujących dorobek kultur etnicznych do folkloru baśni i legend. Dzisiaj większość z tych publikacji znaleźć można na platformach e-handlowych w cenie kilku złotych; z bibliotek publicznych – z racji na bliskie zeru zainteresowanie ze strony wypożyczających – są one coraz częściej wycofywane.

Noblowski katalizator

Wiek XXI w minimalnym stopniu poprawił tę sytuację. Afrykańscy pisarze nadal tłumaczeni są z języków europejskich, i to przez nieliczne oficyny. Prym wśród nich wiodą wydawnictwa relatywnie młode, poszukujące nowych czytelników – np. Karakter (w którym w latach 2008–2016 ukazało się aż sześć powieści Kongijczyka Alaina Mabanckou) i Cyranka (Najskrytsza pamięć ludzi Mohameda Mbougara Sarra oraz Bratnia dusza Davida Diopa). Większe oficyny, długofalowo szacujące ryzyko finansowe, decydują się na przekłady książek napisanych przez autorów, którzy uzyskali rozgłos na Zachodzie (np. tłumaczenia powieści Chigoziego Obiomy w Wydawnictwie Literackim i Albatrosie w latach 2016–2020).

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się