Jeśli rację ma Jacek Dukaj, który twierdzi, że dla ludzi urodzonych po 1980 r. Stanisław Lem jest jak Adam Mickiewicz, to należę do ostatniego pokolenia, które Lema czyta nie jako klasyka, a więc postać pomnikową, poniekąd martwą, lecz raczej jako twórcę aktualnego i inspirującego, budzącego podziw, ale też prowokującego do polemiki. Być może od wieku czytelników zależy to, w jakiej mierze do twórczości Lema zastosowanie mają tzw. Trzy Prawa Lema, będące rozwinięciem uwagi z Ferdydurke Gombrowicza o czytaniu klasyków: „Nikt nic nie czyta, czytając nie rozumie, rozumiejąc, zapomina w mig”.
Miłośnikom twórczości Lema znana jest historia jego niefortunnej współpracy z Philipem K. Dickiem, związanej z publikacją polskiego przekładu powieści Ubik w serii „Stanisław Lem Poleca”.
Wyjątkowym epizodem tej historii jest słynny list, który Dick wysłał do FBI, pisząc w nim, że Lem jest najprawdopodobniej wieloosobowym komitetem, komórką partii zza żelaznej kurtyny.
Abstrahując od uwarunkowań historyczno-politycznych, można spojrzeć na ów list jako na bardzo trafne uchwycenie złożoności twórczości Lema. Jeszcze bardziej niezwykła idea pojawia się w opowiadaniu Jacka Dukaja Kto napisał Stanisława Lema?, w którym komputerowo podrobione umysły pisarza konkurują ze sobą w tworzeniu jego pośmiertnych apokryfów.
Doświadczenie takiego embarras de richesse jest udziałem wielu czytelników Lema, na których oddziałuje on nie tylko jako autor książek, ale też intelektualista podejmujący refleksję nad pisarstwem: teoretyk literatury (Filozofia przypadku), krytyk literatury science fiction (Fantastyka i futurologia), autor licznych komentarzy do własnej twórczości, zawartych zarówno w felietonach, jak i w obfitej korespondencji. Jest też Lem-futurolog i teoretyk futurologii (Summa technologiae) oraz jej krytyk, a także komentator cudzych i własnych prognoz. Jest wreszcie Lem-filozof, wszak właściwie cała jego twórczość przepojona jest filozofią i zawiera także teksty par excellence filozoficzne, jak Dialogi czy rozprawy zamieszczane w „Studiach Filozoficznych”. Głównymi aspektami tej wielorakiej twórczości są filozofia, futurologia i fantastyka w kontekście nauki i techniki, których rozwój fascynował Lema i zarazem niepokoił – myślenie Lema jest bowiem zwrócone w przyszłość, ale nie oznacza to optymizmu. Postępy technoewolucji mogą przecież doprowadzić do niekorzystnych przemian w kulturze i życiu społecznym, zagrażając sferze wartości.
Te trzy składowe występują w dziełach Lema w różnych konfiguracjach, współtworząc pewien oryginalny punkt widzenia świata.
Lem spogląda bowiem na człowieka i kulturę sub specie przyszłego, możliwego rozwoju techniki, który jest potencjalnym zagrożeniem dla sfery tradycyjnych wartości, a także może naruszyć biologiczną tożsamość człowieka.
Lem-fantasta
Choć Lem jako beletrysta znany jest także z opowiadań i powieści głównego nurtu, to właśnie utwory science fiction (SF) stanowią, by tak rzec, główne paliwo rakiety unoszącej całość dorobku pisarza; świadczy o tym choćby fakt, że nazwisko Lema bez ryzyka nieporozumienia można zastąpić deskrypcją „autor Solaris”. Nawet długa lista walorów jego utworów fantastycznonaukowych może wydać się arbitralna. Choć niektóre ich elementy – dzielni astronauci czy prawi naukowcy, monumentalne rakiety i monstrualnych rozmiarów komputery – współcześnie mogą wydać się nieco staroświeckie, wiele innych znakomicie broni się przed upływem czasu; część może natomiast w przyszłości ponownie wzbudzić zainteresowanie, jak np. kwestia kontaktu z innymi istotami rozumnymi. Dzięki swojej intuicji i przenikliwości obserwacji Lem wciąż jest pisarzem inspirującym w interpretowaniu różnych przemian współczesności. Przez manipulowanie kontekstem technicznym, a nawet ontologicznym opowiadanych historii Lem tworzy też niezwykle inspirujące eksperymenty myślowe, jak etykosfera z Wizji lokalnej. Co ciekawe, u pisarza istotne są też niedopowiedzenia i aluzje – w swoich utworach ukrył on doświadczenia wojenne, o czym w książce Zagłada i gwiazdy, przynoszącej nieoczekiwane, nowe spojrzenie na fantastykę Lema, pisała Agnieszka Gajewska.