W przypadku seriali konkurencja wydaje się silniejsza – przez dominujące brytyjskie produkcje oraz dotrzymujących im kroku Amerykanów. Jednak skandynawskie (i szerzej – nordyckie) seriale wyraźnie wyróżniają się także na tym polu. Lista jest naprawdę długa. Są produkcje nieco wysilone (fiński trzysezonowy Helppo elämä), nietypowe formalnie (czekający na premierę drugiego sezonu szwedzki Jordskott) oraz legendarne (duński Forbrydelsen). Do ostatniej grupy należy również Most nad Sundem.
Serial miał swoją premierę w 2011 r., na styczeń przyszłego roku zapowiedziano czwarty sezon. Podobnie jak w przypadku większości seriali kryminalnych, na każdy sezon przypada jedna sprawa, której rozwiązania podejmuje się szwedzka policjantka wraz ze swoim duńskim partnerem. To wybór nieprzypadkowy – wszystkie zbrodnie dotyczą obu krajów. Kluczowym miejscem okazuje się most nad cieśniną Sund łączący Malmö i Kopenhagę. To na nim rozpoczyna się właściwa akcja serialu. Dokładnie na granicy państw znalezione zostaje przepołowione ciało – każda część należy do innej kobiety. Ta drastyczna zbrodnia jest dopiero przystawką tego, co zobaczymy w serialu. Pod względem prezentowania okrucieństwa Most nad Sundem czerpie pełnymi garściami ze skandynawskich wzorców. Zbrodnie są przerażające, psychopatyczne, symboliczne do granic możliwości, zapętlone w seksualność i politykę. Ich rozwikłanie nie wymaga wyłącznie porządnej policyjnej roboty (po nią lepiej zwrócić się w stronę brytyjskich seriali) i dokładnego śledztwa. To dochodzenie z pogranicza psychoanalizy, studiów kulturowych oraz kryminologii. Nordycka odsłona American Psycho zagląda za fasadę pięknych apartamentów i intratnych biznesów. Rozwikłanie zagadki nigdy nie jest w tym serialu oczywiste ani banalne. Reżyser (Henrik Georgsson) nie tłumaczy wszystkiego do ostatniej kropki. Pokręcone drogi umysłów zbrodniarzy są odtwarzane z precyzją, ale bez przesadnej dosłowności. Entuzjaści kryminałów i wciągających historii nie będą rozczarowani. Wbrew pozorom nie to jest jednak najważniejsze. Ten serial to Saga Norén.
Warto pozostawiać takie określenia dla aktorów wyjątkowych, ale to właśnie ten przypadek. Sofia Helin wcielająca się w postać Sagi Norén jest w tej roli genialna. Nie bardzo dobra, nie przekonująca, nie zapadająca w pamięć. To rola genialna, która przejdzie do historii serialu jako jedna z najwybitniejszych postaci kobiecych, jakie kiedykolwiek pojawiły się na małym ekranie. Policjantka, którą poznajemy, musi budzić zdziwienie od pierwszych scen. Jest arogancka, impertynencka, pozbawiona poczucia humoru, szczera do bólu. Do współpracowników odnosi się oschle, wydaje się nieszczególnie zainteresowana kurtuazją czy wzbudzaniem sympatii. Mówi niespokojnie, jej mimika zwraca uwagę przez
raptowność. Brzmi jak fatalne aktorstwo? Ani razu w serialu nie pada wyjaśnienie, z czego wynika zachowanie Sagi. Wszyscy powtarzają wyłącznie, że jest „inna”. Nie trzeba jednak wielkiej przenikliwości, aby podejrzewać, że Saga ma zespół Aspergera. Kreacja bohaterki jest głęboka, skomplikowana i niejednoznaczna. Saga jako szefowa zdaje się często nieznośna, jako śledcza – wybitna. Interesujące są jednak także te sceny, w których serial ujawnia niewidoczne dla innych wymiary jej życia. Zdarzają się takie fragmenty, które drenują emocjonalnie. Mroczne, wyprowadzające z równowagi i utartych wyobrażeń na temat zaburzeń tego rodzaju. Niesłychanie przejmująca jest np. pozornie błaha scena,