fbpx
Ilustracja: Kasia Kubacha
Ilustracja: Kasia Kubacha
Kinga Piotrowiak-Junkiert marzec 2023

Me4x0

Było kilka minut po 14, kiedy tuż przed oknami biura ds. produkcji krajobrazu przejechała na motorze kobieta w niebieskim kombinezonie.

Artykuł z numeru

Nassim N. Taleb: Jak zwodzi nas przypadek

Nikomu z nas nie wolno używać motorów ani patrzeć na kolor niebieski, więc wcisnęłam trójkątny guzik alarmu i szybko położyłam się na podłodze. Pracowałyśmy na pierwszej linii frontu, miałyśmy procedury. Pierwsza zasada: Dbaj o biel! Szycie przestrzeni wymaga odpowiedniej higieny oczu. Sufity i ściany naszych pracowni bieli się najrzadziej co 21 dni. Oko szyjącej musi pozostawać wolne od bodźców kolorystycznych. Pracujemy w białych strojach, obudowy monitorów i klawiatury muszą być białe, podobnie jak myszki, krzesła, kosze na śmieci, nożyczki i wykładzina. Druga zasada: Unikaj rozmów, nasłuchuj szumu wentylatorów! Nadmuch oczyszczają i dezynfekują co 17 dni. Co tydzień przechodzimy kontrolę płuc. Biedna Oh7xR zmarła kilka godzin po zaczerpnięciu powietrza zza okna. W raporcie posekcyjnym napisano, że przyczyną zgonu było zbyt duże stężenie tlenu. Od chwili przyjęcia do pracy w biurze żyłyśmy w pomieszczeniach ze sztuczną wentylacją, przygotowuje się dla nas specjalną mieszaninę azotu, tlenu i gazów szlachetnych uzupełnioną o czynnik B, pozwalający na dłuższe utrzymanie koncentracji. Oczywiście nikt nie poinformował nas, że czynnik B nie jest obojętny dla organizmu. Podobno płuca Oh7xR popękały po kilku sekundach, nie miała szans. Po jej śmierci inspektorzy ds. bezpieczeństwa pracy zakleili okna dodatkową warstwą taśmy, przymocowali też nowe czujniki pomiaru jakości powietrza i uruchomili system rejestrowania naszych zachowań. W kątach pracowni i nad blatami roboczymi umieszczono ultraczułe kamery, które śledziły każdy nasz ruch, a na ekranach wiszących nad każdym z długich stołów wyświetlał się aktualny stan szczelności budynku. Jeśli w prawym dolnym rogu pojawiało się pomarańczowe kółko, od razu przechodziłyśmy do ewakuacji. Ewakuacja składa się z trzech etapów. Zabezpieczasz hasłem plik z aktualnie przygotowywanym fragmentem przestrzeni, wysyłasz go do chmury i czekasz, aż system wygeneruje link z potwierdzeniem relokacji danych. Po otrzymaniu linku upewniasz się, że twoja wiadomość została doręczona. Kiedy dane są bezpieczne, biegniesz do wyjścia. Przed opuszczeniem pracowni upewnij się, że zgasiłaś światło.

*

Podłoga pachniała ostrą chemią, kręciło mnie w nosie. Jeszcze nie wywietrzało po wczorajszej dezynfekcji. Przewróciłam się na plecy i patrzyłam w sufit. Wysoko nad nami cicho bzyczały rzędy oślepiająco białych jarzeniówek. Zerknęłam na Lx8k. Leżała tak jak ja i miała zamknięte oczy, jakby spała. Poszłam w jej ślady. Dobrze było poudawać, że odpoczywamy. Nie pamiętam, kiedy byłam na zewnątrz, pewnie minęło już kilka lat. Za każdy niewykorzystany spacer przysługiwały punkty, które można było wymienić na dodatkową godzinę snu albo telespotkanie. Obie z Lx8k byłyśmy specjalistkami od wydruków wielkoformatowych, nanosiłyśmy pojedyncze projekty, robione przez grupę A i B, na cały arkusz krajobrazu, scalałyśmy kontury i poprawiałyśmy kompozycję. Nie miałyśmy kiedy odpoczywać, bo tylko my zdałyśmy egzamin z pracy w monochromie, która polegała na projektowaniu z pamięci, w absolutnej bieli, wszystkich detali. Nigdy nie widziałyśmy gotowego efektu, zanim nie przewieziono śnieżnobiałych kilkusetmetrowych pasów przestrzeni do miejsca docelowego i zanim nie dopasowano ich do pozostałych fragmentów. Dopiero po napięciu i ustabilizowaniu na podporach, czyli kiedy było już za późno na wprowadzenie jakichkolwiek zmian, montażyści czekali, aż kolory, które nanosiłyśmy na materiał w pracowni, wybarwią się pod wpływem tlenu, i przesyłali nam zdjęcie gotowego pejzażu. Każdy kawałek płótna miał wszytą elastyczną nić, więc jeśli linia gór nie schodziła się równo z sąsiadującym fragmentem i różnica między warstwami nie przekraczała 13 milimetrów, można było podciągnąć pejzaż w górę. Czasami spedycja myliła kody i po zamontowaniu okazywało się, że między już zawieszonymi prostokątami kwitnącego rzepaku nieoczekiwanie pojawiał się fragment przedstawiający dziób statku. Pojedynczy prostokąt zaczyna tracić gęstość i barwę po upływie kilku godzin, więc biuro nieustannie doprodukowywało nowe części przestrzeni. Ciągle coś demontowano i zawieszano, zatem łatwo było zrobić błąd.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się