fbpx
Kadr ze szwedzko-amerykańskiego filmu dokumentalnego Pokonani przez życie (2019) przedstawiającego dzieci dotknięte syndromem rezygnacji fot. Capital Pictures / Forum
Kadr ze szwedzko-amerykańskiego filmu dokumentalnego Pokonani przez życie (2019) przedstawiającego dzieci dotknięte syndromem rezygnacji fot. Capital Pictures / Forum
Suzanne O’Sullivan marzec 2023

Dzieci, które zasnęły

W Szwecji setki dzieci z rodzin uchodźców zapadają w nietypową śpiączkę. Choroba rodzi się z poczucia beznadziei. Jeśli dziecko odzyska wiarę w lepszą przyszłość, jego stan zacznie się poprawiać.

Artykuł z numeru

Nassim N. Taleb: Jak zwodzi nas przypadek

Ledwo przestąpiłam próg, a już poczułam atak klaustrofobii. Chciałam zawrócić. Ludzie przede mną wchodzili do środka, ktoś stał tuż za moimi plecami, trochę zbyt blisko. Ucieczka byłaby trudna.

Widziałam Nolę leżącą na łóżku po mojej prawej stronie. Miała ok. 10 lat, znajdowaliśmy się w jej sypialni. Przyszłam tu, wiedząc, czego powinnam się spodziewać, a mimo to najwyraźniej nie byłam przygotowana. Do pokoju weszło właśnie pięć osób i pies, lecz dziewczynka w ogóle na to nie zareagowała. Leżała kompletnie nieruchomo, oczy miała zamknięte, wydawała się spokojna.

– Tak jest od półtora roku – powiedziała doktor Olssen i łagodnie pogładziła policzek Noli. Byłam w Horndal, małej miejscowości położonej 150 km na północny zachód od Sztokholmu. Doktor Olssen – szczupła, mocno opalona kobieta po sześćdziesiątce, z charakterystyczną trójkątną siwą kępką pośród jasnobrązowych włosów – zgodziła się służyć mi za przewodniczkę. Zajmowała się Nolą, odkąd ta zachorowała, toteż dobrze znała jej rodzinę. Towarzyszyli nam też Sam, mąż doktor Olssen, oraz ich pies. Cała trójka regularnie odwiedzała dom Noli. Gdy tylko weszliśmy, Olssenowie zaprowadzili mnie do pokoju dziewczynki. To zbyt szybko, pomyślałam, chwilę temu byłam na zewnątrz, świeciło słońce, teraz nagle znajduję się w półmroku pokoju śpiącego dziecka. Zapragnęłam rozsunąć zasłony. Doktor Olssen widocznie poczuła to samo, podeszła bowiem do okna i odsłoniła je, wpuszczając do środka nieco światła, po czym odwróciła się do rodziców Noli i powiedziała:

– Dziewczynki muszą wiedzieć, że jest dzień. A ich skóra potrzebuje słońca.

– Wiedzą, że jest dzień – odparła matka, która najwyraźniej poczuła się zbesztana. – Rano sadzamy je na zewnątrz. Przenieśliśmy je do łóżek na czas waszej wizyty.

Pokój nie należał tylko do Noli. Jej siostra Helan, starsza bodaj o rok, leżała cicho na dolnej pryczy piętrowego łóżka. Górna prycza, należąca do brata dziewczynki, była pusta. Brat nie chorował. Zobaczyłam go chwilę wcześniej: zerkał zza rogu korytarza, kiedy wchodziliśmy do sypialni.

Doktor Olssen odwróciła się i przywołała mnie do siebie:

– Suzanne, dlaczego nie podejdziesz? Nie przywitasz się? Przecież chyba po to przyjechałaś.

Kucała przy łóżku Noli i przeczesywała palcami jej ciemne włosy, ja tymczasem stałam niepewnie blisko progu, próbowałam się przemóc, by zrobić kilka ostatnich kroków mojej długiej podróży. Byłam pewna, że się rozpłaczę, a nie chciałam, żeby inni to widzieli. Nie wstydziłam się łez – jestem człowiekiem, smutne rzeczy, a zwłaszcza widok chorych dzieci, wywołują mój smutek. Ale ta rodzina strasznie dużo wycierpiała i nie chciałam, by poczuła, że musi mnie pocieszać. Przykleiłam więc uśmiech do twarzy i podeszłam do łóżka Noli. Idąc, zerknęłam przez ramię na Helan i z zaskoczeniem zobaczyłam, że jej oczy na moment się otworzyły. Patrzyła na mnie przez sekundę, potem jej powieki znowu opadły.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się