fbpx
Ilustracja: Marta Tomiak
Ilustracja: Marta Tomiak
Maciej Miłkowski styczeń 2024

Dwadzieścia tysięcy

Nie byłam już wtedy znowu taka młoda. To się tak mówi. To ma znaczyć, że człowiek nie powinien się okazać aż tak głupi, jak się okazał. Tyle tylko że w historiach tego typu kołem zamachowym wcale nie jest głupota. To nie o głupotę tutaj chodzi.

Artykuł z numeru

Daj chłopaka, takiego chłopaka

Już raczej o słabość. A człowiek niemłody jest oczywiście najsłabszy. Młody jest silniejszy. To znaczy młody jest niby bezwzględnie słabszy, ale względnie jest o wiele silniejszy, bo mu zostało – niczym w jakiejś gierce komputerowej – jeszcze wiele żyć. Stać go po prostu. Stary z kolei jest silny, bo praktycznie jest już nie do ruszenia. Poza zasięgiem po prostu. Człowiek niemłody zaś, człowiek, który już nie jest młody – ktoś taki jak ja wtedy – jest słaby jak ostatnie kocię z miotu. Człowiek niemłody szoruje na oparach tamtej dawnej młodzieńczej siły, nie umiejąc – lub nie chcąc – budować w sobie tej nowej siły starczej. Człowiek niemłody udaje, że ciągle gra w tę grę, w którą już ani trochę nie gra, równocześnie uparcie odmawiając świadomego udziału w grze, w którą, chcąc nie chcąc, od jakiegoś już czasu pogrywać musi. Nic więc dziwnego, że przegrywa. W obu tych grach. Człowiek niemłody jest najsłabszy. Wszystko można z nim zrobić. Wszystko można mu zrobić. Wszystko.

***

– Wiesz, te dwadzieścia tysięcy to ja mam ogólnie w dupie – mówię. – Tu w ogóle nie o to chodzi.

– No tak – mówi. – Rozumiem.

– I ja nie żałuję tych pieniędzy. Jeśli czegoś żałuję, to na pewno nie tych pieniędzy.

– Sam nie wiem, czy ty tu powinnaś czegoś żałować… – zaczyna.

– No, na pewno nie tych dwudziestu tysięcy – powtarzam. – Co to zresztą jest za kwota w sumie…

– No wiesz – mówi. – No jednak…

– No ja wiem – mówię. – No jednak. Dobrze. Ale mnie nie o to tu w tym wszystkim chodzi. Mnie nie o to chodziło wtedy… Możesz oczywiście powiedzieć, że jemu z kolei właśnie o to…

– Tak – mówi. – Właśnie.

– Że jemu tylko o to chodziło, że właśnie o to. I masz rację. Ale dla mnie to też jest jakoś bez znaczenia w sumie. Zresztą ja bym mu przecież… No, bez problemu. Rzecz w tym…

– Tak?

– Że to nie jest jednak element mojej relacji z nim. Rozumiesz?

– Nie całkiem – przyznaje.

– Bo mnie z nim żadne dwadzieścia tysięcy nie łączyło. Czy tam dzieliło… Mnie się to dwadzieścia tysięcy przydarzyło z jakimś innym kimś, kogo ja w ogóle nie znałam. A z tamtym, którego ja znałam, to nic takiego nie miało miejsca. I mnie może nawet tamtego jakoś, powiedzmy, brakować, i zupełnie mi nic to nie zmienia, że ten drugi, ten inny jakiś…

– Tyle tylko, że to ten sam – mówi.

– No tak, wiem. Wiem przecież. Myślisz, że ja nie wiem?

– Ja nie wiem, czego ty nie wiesz – mówi.

– Bo sam zobacz – mówię. – Ja mogę mieć żal też jakiś tylko do tamtego, którego znałam. Do tamtego człowieka sprzed. Do niego mogę mieć żal, chociaż ty mówisz, że nie wiesz, czy ja powinnam czegoś żałować tutaj. Ale gdyby. To tylko do tamtego. Do tego, który mi żadnych dwudziestu tysięcy nie zabrał. Rozumiesz?

– Próbuję – mówi. – Ale to jest trochę…

– Co?

– Trochę taka sofistyka.

– No, może.

– I może ci to jest potrzebne teraz – mówi. – Takie rozgraniczenie, żeby to sobie jakoś uporządkować.

– Właśnie – potwierdzam. – Bo ja nie mam żalu o te dwadzieścia tysięcy. Nie chcę, abyś ty myślał, że mnie o te dwadzieścia tysięcy chodzi.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się