fbpx
Jakub Muchowski marzec 2017

Czujesz? Coś tu z nami jest

Uczucie obecności niewidocznego Gumbrecht utożsamia z dużymi pokładami nerwowości oraz brutalności, wydawałoby się, stabilnych i spokojnych lat powojennych.

Artykuł z numeru

Świat chce sprawiedliwości, nie zbawienia

Świat chce sprawiedliwości, nie zbawienia

W październiku 1945 r. w redagowanym przez siebie czasopiśmie „Les Temps modernes” Jean Paul Sartre opublikował artykuł zatytułowany Koniec wojny. Rozważał w nim zjawisko, które z czasem wskazywać będą wszyscy opisujący powojenne nastroje: „Zdaje się, że ta wojna, znacznie straszliwsza niż poprzednia, zostawiła mniej złych wspomnień”. Inaczej niż w okresie po I wojnie światowej, która u wielu wywołała poczucie rozczarowania i katastrofy, po 1945 r. panowała atmosfera zadowolenia i nadziei. Sartre tłumaczył powojennego ducha powszechnością przeświadczenia, że właśnie zakończony konflikt nie był – tak jak poprzedni – pozbawiony sensu, gdyż służył pokonaniu okrutnego nazistowskiego reżimu. Ponadto pole walki od razu zajął nowy spór pomiędzy USA a ZSRR angażujący siły i emocje uczestników niedawnej wojny. Pozwalało to wszystkim zapomnieć o tym, czego nie zaczęli jeszcze na dobre pamiętać.

Sartre zauważył coś jeszcze. Dodał, że II wojna światowa nie pokazała jeszcze swojego „prawdziwego oblicza”. Ta obserwacja przyciągnęła uwagę amerykańskiego historyka literatury Hansa Ulricha Gumbrechta szukającego artykulacji nastroju powojnia. Tekst Sartre’a dołączył do zbioru przykładów składających się na książkę, w której Gumbrecht próbuje ująć współczesny sposób przeżywania czasu. Atmosferę po 1945 r. kształtowało jego zdaniem intensywne wrażenie, że nowa rzeczywistość zawierała w sobie coś ukrytego, czego obecność można wyczuć, ale pozostaje ono nieuchwytne.

W powojennych społeczeństwach Gumbrecht dostrzegł oddziaływanie przeczucia, że po wojnie pozostało im coś, co znajdywało się w stanie latencji. Oznacza to, że owo coś było nieuchwytne i nie dało się dotknąć, ale mimo to większość podzielała wrażenie, że ono istnieje. Nie potrafili określić, co uruchamiało to doznanie, a także gdzie się znajduje jego źródło. Skoro nie znali tożsamości latentnego, nie mieli gwarancji, że je rozpoznają, gdy się ujawni. Nie mieli też pewności, że to, co ukryte, kiedykolwiek się wyłoni ani że z czasem zostanie zapomniane. Gumbrecht niewidoczne utożsamia je z dużymi pokładami nerwowości i brutalności, wydawałoby się, stabilnych i spokojnych lat powojennych. Tłumaczy, że latentne oddziaływało na społeczeństwa cieleśnie, wywołując wrażenie dyskomfortu, którego nie potrafiono wyrazić słowami i opanować.

 

Pasażer na gapę

Powojenny niepokój był komponentem różnych praktyk kulturowych, lecz jeżeli poddawano go w nich obróbce, odbywało się to w sposób niekontrolowany. To, co latentne, uczestniczyło w nich, jak podpowiadał holenderski historyk Eelco Runia, jako pasażer na gapę, a więc niezależnie od intencji dzieła czy autora. Gumbrecht jego ślady ujawniał w toposach krążących w kulturze lat 40. i 50., te zaś znajdował m.in. w Czekając na Godota Samuela Becketta, filmach Rainera Wernera Fassbindera, pismach Heideggera, piosenkach Edith Piaf, badaniach Alfreda Kinseya, familijnych serialach i telewizyjnych teleturniejach.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się