fbpx
Aleksander Hall kwiecień 2008

100 dni Tuska

Pierwsze sto dni rządu Donalda Tuska, uroczyście i pompatycznie obchodzone przez sam rząd i w dziwaczny sposób odnotowane przez główne opozycyjne ugrupowania PiS i LiD (zorganizowano z tej okazji konferencje prasowe, na których politycy odgrywali kiepsko zainscenizowane scenki kabaretowe, świadczące o infantylizacji polityki), doczekały się także licznych analiz publicystycznych. I ja spróbuję odpowiedzieć na pytanie, jak wygląda polska polityka po wstępnej fazie rządów koalicji PO-PSL.

Artykuł z numeru

Dzieci Boże z probówki. Chrześcijanie wobec in vitro

Dwie zmiany są wyraźnie dostrzegalne i stanowią bezdyskusyjną zasługę rządu, a zwłaszcza jego premiera. Pierwsza dotyczy atmosfery panującej w życiu publicznym. Konflikty społeczne nie znikły, a nawet zaostrzyły się na początku roku w związku z rewindykacjami płacowymi różnych grup zawodowych i różnicami, co do koncepcji reformy służby zdrowia, występującymi nie tylko pomiędzy rządem a opozycją, ale i w samym środowisku pracowników służby zdrowia. A jednak klimat życia publicznego jest pozbawiony tego napięcia i wyczekiwania na kolejne spektakularne akcje prokuratury, CBA i ABW, jakie charakteryzowały rządy PiS w drugiej ich fazie, gdy premierem był Jarosław Kaczyński. Obniżył się znacznie poziom agresji w debatach i sporach politycznych. Opozycja zarzuca Tuskowi, że wpadł w manierę mówienia o miłości, zaufaniu i życzliwości, co ma – jej zdaniem – zastąpić brak programu. Jednak, jeśli porównać obecny klimat życia publicznego z duszną atmosferą miesięcy poprzedzających wybory, zmiana jest pozytywna, i niemała w tym zasługa obecnego premiera.

Widoczna jest także zmiana stylu prowadzenia polityki zagranicznej na zdecydowanie bardziej przyjazny i otwarty wobec partnerów Polski. Za wcześnie, by prognozować, czy jest to tylko zmiana stylu, czy także treści polityki. Z dwoma wyraźnymi wyjątkami, gdzie widać także zmianę polityki. Dotyczy to relacji z  USA i Rosją. W rokowaniach dotyczących amerykańskiej  „tarczy” Polska zachowuje zdecydowanie twardszą postawę niż poprzedni rząd. Stawia warunki amerykańskiemu sojusznikowi, od którego oczekuje pomocy w modernizacji naszych sił zbrojnych. Politycy PiS wiele mówili o tym, że ich rząd zerwał z polityką prowadzoną „na kolanach”, zdecydowanie broniąc naszych narodowych interesów. Jednak w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi nie było tego widać. Rząd PiS wyraźnie patrzył na USA jak na „starszego brata”. Radosław Sikorski, obecny minister spraw zagranicznych, najwyraźniej nie ma tego rodzaju kompleksów. W stosunkach z Rosją premier Tusk poprzez swą wizytę w Moskwie dał wyraźny sygnał, że Polska chce otworzyć nowy, lepszy rozdział we wzajemnych stosunkach. Obecnie nie wiadomo jeszcze, czy tak się stanie. Pewne jest natomiast, że rząd PiS takiego gestu nie chciał wykonać. Wydaje się, że nie tylko ze względu na pojmowanie przezeń zewnętrznych interesów Polski, ale i z przyczyn wewnętrznych. Twardość wobec Rosji miała przyczynić się do skupienia wokół polityki rządu i PiS tradycyjnych, patriotycznych wyborców, skłonnych traktować postkomunistyczną, autorytarną i imperialną Rosję jako niezmienne zagrożenie dla Polski.

Stawiam tezę: bardzo wysokie poparcie, jakim cieszą się obecnie premier Tusk i Platforma Obywatelska, wynika w zdecydowanie większej mierze z umiejętności zmiany klimatu politycznego w kraju i ze zmiany stylu prowadzenia polityki zagranicznej niż z programowych dokonań rządu i oczekiwań na rychłe ziszczenie się „irlandzkiego cudu” nad Wisłą. Program rządu nie rysuje się bowiem przejrzyście, pomimo rekordowo długiego exposé premiera i jego wystąpienia z okazji stu dni rządu. Nie jest jasne, czy wynika to z faktu, iż PO nie spodziewała się, że tak szybko uzyska władzę i nie była do niej dostatecznie przygotowana (wiele za tym przemawia), czy też z niechęci do odkrywania kart, by nie utracić szerokiego obecnie poparcia społecznego. Rozmiary tego poparcia w dalszym ciągu wynikają z plebiscytarnego charakteru ostatnich wyborów. Plebiscyt dotyczył  sposobu rządzenia państwem przez PiS. Beneficjentem tego plebiscytu była Platforma, jako zdecydowanie najsilniejsze opozycyjne ugrupowanie. Wyborcy, którzy „zainwestowali” w PO, a także nowi sympatycy, których zwykle przybywa zwycięskiemu ugrupowaniu, mają jednak nierzadko sprzeczne oczekiwania. Są wśród nich liczni sympatycy prawicy i centroprawicy, ale także ludzie, którzy w kwestiach moralno-obyczajowych czy relacji między Państwem i Kościołem są bliscy lewicy. Wyraźniejsze zarysowanie ideowych i programowych wyborów PO i rządu, w którym PO gra pierwsze skrzypce, mogłoby rozsadzić tę zawiązaną przy urnach wyborczych „koalicję”, często bardzo różniących się w poglądach na Polskę obywateli.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się