fbpx
z Wiktorią Sobczyk rozmawia Andrzej Muszyński marzec 2017

Wyciągnąć zło z gleby

Szacuje się, że bez użycia środków szkodnikobójczych plony spadłyby o 30%. Z ekonomicznego punktu widzenia nie można odmówić pestycydom pozytywnego wpływu na rozwój rolnictwa krajów borykających się z głodem. Indie, które wcześniej nie mogły się wyżywić, dzisiaj eksportują żywność. Czy cena dobrobytu jest jednak wystarczająca, jeżeli wziąć pod uwagę szkody, jakie pestycydy mogą wyrządzić rolnictwu i ludziom?

Artykuł z numeru

Świat chce sprawiedliwości, nie zbawienia

Świat chce sprawiedliwości, nie zbawienia

Andrzej Muszyński: Moi znajomi uprawiają działkę, warzywniak. Ostatnio dowiedziałem się, że stosują opryski co tydzień, przez cały sezon. Na pytanie, dlaczego to robią, odpowiedzieli: „Przecież inaczej nie wyrośnie”. Wiem z własnego doświadczenia, że jest inaczej. Mam poczucie, że w ciągu zaledwie kilku pokoleń zostało nam skutecznie wpojone groźne oszustwo. Czym jest chemia w rolnictwie?

Wiktoria Sobczyk: Chemia w rolnictwie to coś nienaturalnego, ciało obce w środowisku, ksenobiotyk. Wyróżniamy wiele czynników zagrożenia chemicznego, ale w tej chwili największe znaczenie mają substancje o dużej aktywności biologicznej, o szerokim zastosowaniu i oddziaływaniu. To oddziaływanie może być ratunkiem, ale może też być szkodliwe dla człowieka i innych form życia. Już w starożytności pojawiły się pierwsze środki szkodnikobójcze, czyli pestycydy. Pestis to po łacinie szkodnik, a caedo – zabijać. Potocznie nazywa się je środkami ochrony roślin, a przecież pestycydów używa się do różnych innych celów, np. do impregnacji drewna, dezynfekcji, do regulacji procesów życiowych. Pestycydami zwalczano w krajach afrykańskich zimnicę, czyli malarię. Preparaty te służą do zwalczania szkodników, ale i do ich wabienia (atraktanty) lub odstraszania (repelenty).

 

Kiedy zaczęliśmy ich używać na masową skalę?

Rolnictwo to jedno z przełomowych zjawisk w dziejach ludzkości. Człowiek zaczął uprawiać ziemię około 10 tys. lat temu. Udomowił pierwsze zwierzęta i gatunki roślin, poczynając od zbóż. Najstarszych pestycydów pochodzenia roślinnego używano w Chinach w I w. n.e. Były to nikotyna i związki nieorganiczne, np. dwutlenek węgla. To fumiganty, czyli środki służące do odymiania. Stosowano je do ochrony drzew owocowych przed szkodnikami. Na bazie chlorków rtęci lub miedzi sporządzano inne preparaty. W średniowieczu rolnictwo rozwijało się słabiej. W XIX w. do zwalczania stonki ziemniaczanej zastosowano zieleń szfajnfurcką, zwaną też zielenią paryską. Był to pierwszy syntetyczny związek miedzi i arsenu uzyskany z kwasu karboksylowego. Wiek XX to rozwój insektycydów, szczególnie w latach 40. W trakcie wojny zwalczano insekty, które roznosiły choroby. Chroniono uprawy, żeby przeżyć. Stosowano masowo DDT, czyli dwuchlorodwufenylotrójchloroetan. Był to bardzo rozpowszechniony środek o przedłużonym działaniu i wielostronnym zastosowaniu. Wydawało się, że ma same zalety. Po raz pierwszy zastosowano go w 1941 r. w Szwajcarii do zwalczania stonki ziemniaczanej.

 

Dlaczego już go nie stosujemy?

Początkowo uważano, że jest to bezpieczny środek. Nie dostrzegano jego toksyczności. Posiadał cenną właściwość – długi okres zanikania. Działał długo po aplikacji. Można było dzięki niemu całkowicie opanować choroby przenoszone przez różne insekty, np. przez stawonogi. Później zorientowano się, że ten związek ulega kumulacji. W łańcuchu pokarmowym DDT akumuluje mucha, zjada ją ptak, a w mięsie dzika czy ryb obserwowano już tysiąckrotną kumulację tej substancji. Przyczyniło się to do wyginięcia drozda amerykańskiego, który żywił się rybami skażonymi DDT. Wody z pól spływały do rzek, rzeki do morza i w ten sposób zatruwały się ryby. W latach 60. XX w. zaczęto te efekty dokładnie badać i okazało się, że DDT ma katastrofalne skutki dla środowiska. Skumulowany w tkankach zwierząt, wędrował od jednego poziomu troficznego do drugiego i ulegał bioakumulacji. Co więcej, szkodniki się uodparniały, brakowało im naturalnych wrogów i się namnażały. Po pewnym czasie trzeba było syntetyzować inne środki, modyfikacje DDT – aldrynę, dieldrynę. W końcu powiązano ze sobą te zjawiska: spadek populacji ptaków, ryb, masowe pomory oraz stosowanie DDT i w latach 60. zabroniono jego produkcji. W Polsce nastąpiło to w latach 70. Ale gdyby ktoś poszperał po starych piwnicach, to pewnie znajdzie tam azotox na bazie związków chloru, bardzo niekorzystnie wpływający na ekosystemy.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się