fbpx
fot. Alamy
z Pierrem Hadotem rozmawia Martin Legros grudzień 2020

Przeżywać każdą chwilę, jak gdyby była pierwsza i ostatnia

Ideą Hadota było przywrócenie filozofii jej starożytnej roli – miała przede wszystkim kształtować życiową postawę. Odpowiedzi na trzy poniższe pytania, pozwalają zobaczyć, na czym polegał ten zamysł.

Artykuł z numeru

Szczęście – to skomplikowane

Czytaj także

Pierre Hadot

Zachwycenia

Czy filozofia może być lekarstwem dla duszy?

Niektóre prądy filozofii starożytnej przedstawiały się jako terapie dla chorób duszy. W tym duchu epikureizm chciał uwalniać ludzi od strachu przed bogami i śmiercią. Dla Plotyna ta terapeutyczna funkcja odgrywała podrzędną rolę – pozwalała oczyścić duszę, aby otworzyć ją na prawdziwy cel filozofii, którym jest doświadczenie zespolenia z Jednią. Filozofia nowożytna, począwszy od Rousseau, przez Schellinga, Nietzschego, Bergsona i egzystencjalizm, również prezentowała się jako sposób na pogłębienie świadomości, zmianę widzenia świata, umożliwiającą dostęp do doświadczenie prawdy istnienia, tajemnicy bycia-w-świecie, która wywołuje zachwyt, lecz może też rodzić poczucie trwogi. Trwogi, którą według Goethego, Schellinga, Nietzschego czy Heideggera człowiek musi mieć odwagę podjąć. Jak powiedział Goethe, „dreszcz trwogi jest najlepszym ludzkości udziałem” (tłum. F. Konopka). To w silnym poruszeniu doświadczamy w najgłębszy sposób przerażającego aspektu egzystencji. Jednak już Lukrecjusz, mówiąc o nowej wizji świata ustanowionej przez Epikura, powiedział, że rodzi ona w duszy zarazem przerażenie i boską rozkosz. Filozofia nie przynosi więc tylko spokoju.

Jakie znamy ćwiczenia duchowe, które mogą zmienić nasz stosunek do świata?

Przede wszystkim istnieje to ćwiczenie wyobraźni, którym jest spojrzenie z góry – nowożytni nazwaliby je punktem widzenia Syriusza [najjaśniejszy punkt na południowym niebie, którego układ zamieszkiwał Mikromegas, tytułowy bohater powiastki filozoficznej Woltera i, prawdopodobnie, jego alter ego – przyp. tłum.]. Przykład znaleźć można w tekście Cycerona, który nazywamy Snem Scypiona, gdzie z wysokości Drogi Mlecznej wzrok kieruje się na ziemię.

Takie oto spojrzenie przypomina człowiekowi, że stanowi część Kosmosu, w stosunku do którego ludzki zgiełk to nic innego niż nieskończenie małe punkty na mapie. Z tej perspektywy wojny stają się tak śmieszne jak walki mrówek, a bogactwa jawią się jako marność.

Uzyskuje się więc możliwość przekroczenia indywidualnego punktu widzenia, stronniczego i cząstkowego, by wznieść się do punktu bezstronnego i obiektywnego. Punkt widzenia historyka także jest spojrzeniem z góry, jak „punkt widzenia Syriusza” Huberta Beuve-Méry’ego w dzienniku „Le Monde” z mojej młodości [Beuve-Méry to założyciel gazety i legenda francuskiego dziennikarstwa, w artykułach podpisywanych pseudonimem „Syriusz” ostro krytykował politykę gen. Charles’a de Gaulle’a – przyp. tłum.].

Innym ćwiczeniem duchowym jest koncentracja na teraźniejszości. Często powtarzam, całkowicie uznając trudność ćwiczenia, że powinno się przeżywać każdą chwilę jak gdyby była pierwsza i ostatnia. Pierwsza, by wyzwalając się ze spojrzenia, którym postrzegamy świat, spojrzenia, którym rządzi przyzwyczajenie, płaskiego i konwencjonalnego, rozpoznać w nim niezwykłe zjawianie się rzeczy, jakiego doświadczamy w zachwycie. Ostatnia, by żyć intensywnie trwającą chwilą, z całą powagą, której wymaga jej nieskończona wartość.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się