fbpx
fot. MK
Beata Chomątowska czerwiec 2017

Okruchy pamięci

Pierścionki są trzy, każdy inny. Daria Siwiak rozkłada je na stole w pracowni, przygotowuje do zdjęć. Kawałki cegły i zmurszałego drewna, wydobyte z ziemi na Muranowie, zatopione w przezroczystym materiale. Żywica uwydatnia ich kształty i kolor. Nabierają na nowo życia.

Artykuł z numeru

Biografie rzeczy żydowskich

Biografie rzeczy żydowskich

Kiedy w 74. rocznicę powstania w warszawskim getcie Daria zamieści na lokalnym forum internetowym fotografie ozdób wraz z ich historią, wzbudzą tak duże zainteresowanie, że będzie zmuszona tłumaczyć, czemu pierścionki nie są na sprzedaż. I dlaczego, choć zawodowo zajmuje się wyrobem biżuterii, nie zacznie wytwarzać ich na większą skalę. „Są tylko trzy i niech tak zostanie” – mówi Daria. Nawet jeśli materiałów mogłaby mieć pod dostatkiem, co więcej, na wyciągnięcie ręki. Te resztki wybrała pieczołowicie z wykopu pozosta­wionego przez robotników przy dawnej ul. Leszno, obecnie al. Solidarności, części osiedla-pomnika, powstałego z gruzów i na gruzach dawnej żydowskiej dzielnicy północnej i getta, które dziś – jak piszą Barbara Engelking i Jacek Leociak – „ist­nieje już tylko pod asfaltem ulic muranowskich, pod chodnikami, pod skwerami podwórek, szkolnymi boiskami, dziedzińcami przedszkoli (…), pod wyjątkowo w tej dzielnicy wybujałymi topolami, lipami, klonami. Tam są sklepienia piwnic przykryte gruzem i ziemią – mocne gettowe korzenie pamięci[1]”.

 

Ocalone z rumowiska

Prostokątna, pokryta jasną emalią blacha o wymiarach 25 na 50 cm oznajmia wersalikami: „LEKARZ-DENTYSTA”. Poniżej nazwisko B. KACENELENBOGEN, wers niżej: „m. 7”. Mieszkanie numer 7 znajdowało się na Muranowie, lecz gdzie dokładnie, trudno dziś ustalić. Emaliowany szyld gabinetu dr Berty Kacenelenbogen trafił w ręce dwojga studentów Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego u zbiegu ul. Karmelickiej i Pawiej. Ryszard Cywiński i jego przyjaciółka Lucyna wydobyli go z gruzów 1 maja 1953 r., w trakcie prac społecznych przy porządkowaniu rumowiska dawnego getta. Nie­oczyszczona jeszcze blacha, z widocznymi na brzegach otworami po śrubach, pojechała z Ryszardem do Legionowa, gdzie jego rodzina rozbudowywała wówczas dom. Gdy odwiedził rodzinę ponownie, usłyszał od ciotki: „To nie jest taka zwykła blacha, to jest szyld dentysty, Żyda, zamordowanego w getcie lub wywiezionego do Oświęcimia i tam zagazowanego. Nie wypada tablicy z nazwiskiem zamordo­wanego człowieka umieszczać byle gdzie”[2].

W 2006 r. pośrodku placu z pomnikiem Bohaterów Getta wyrósł niebieski namiot – ohel, znacząc miejsce, w którym miało stanąć przyszłe Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Zaintrygowani konstrukcją przechodnie mogli zajrzeć do środka i dowiedzieć się, że powstająca instytucja zaprasza do oddawania przed­ miotów związanych z życiem żydowskiej społeczności w Polsce, tkwiących dotąd w szufladach, piwnicach i na strychach. Jednym z pierwszych ofiarodawców był Ryszard Cywiński, który przeczytał o akcji w gazecie. Szyld wrócił do niego w 1969 r. po śmierci ciotki wraz z domem, który po niej odziedziczył. Teraz znalazł swoje miejsce w muzeum, wraz z obrazem Ewy Kuryluk z cyklu Ekrany, medalem Ireny Sendlerowej, świecznikami znalezionymi na wysypisku, zdjęciami, książkami, szkol­nymi zeszytami i puszkami kwestarskimi. Szyld ma numer MHŻP-B9.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się