fbpx
fot. Roberto Machado Noa / LightRocket / Getty
Anna Bereś kwiecień 2022

Nasza współczesna neuroobsesja

Obraz ludzkiego mózgu i przedrostek „neuro” mają dziś zniewalającą niemal siłę. Gdy towarzyszą jakiemuś tekstowi, myśl jego autora od razu traktujemy jako bardziej przekonującą.

Artykuł z numeru

Neuronauka i neurobzdury

Czytaj także

Zbigniew Sołtys 

Mózg kobiecy, mózg męski?

Zjawisko naszego zaufania do „wszystkiego, co neuro”, świetnie ilustrują wyniki dwóch eksperymentów. Diego Fernandez-Duque i współpracownicy w swoich badaniach z 2014 r. przedstawili grupie kilkuset studentów krótkie opisy zjawisk psychologicznych. Każdemu opisowi towarzyszyły – całkowicie zbędne do zrozumienia tekstu – profesjonalne terminy związane odpowiednio z neuronauką (np. „kora przedczołowa”), naukami społecznymi, a w końcu ścisłymi, takimi jak fizyka. Jak się okazało, odegrały one kluczową rolę. To właśnie wyjaśnienia zawierające w sobie zwroty „neuro” były konsekwentnie oceniane jako najbardziej przekonujące, nawet jeśli te „dodatkowe informacje” nie dostarczały tak naprawdę żadnej treści. Autorzy doszli do wniosku, że dla uczestników eksperymentu neuronauka jest najbardziej przekonującym wyjaśnieniem zjawisk psychologicznych, niezależnie od tego, czy tak było w danym przypadku, czy nie.

Jeszcze bardziej dobitny jest przykład kolejnych badań – Davida MacCabe’a i Alana Castela z 2008 r. Wykazały one, że już samo zobaczenie obrazka ludzkiego mózgu potrafi zmienić nasz odbiór wiadomości. Badacze poprosili kilkaset osób o przeczytanie artykułu naukowego – dla połowy z nich był na nim umieszczony obrazek mózgu, a dla połowy nie. Na końcu mieli wypowiedzieć się, czy zgadzają się z wnioskami płynącymi z przeczytanego tekstu. I znów – osoby badane, które czytały artykuł z obrazkiem, uważały, że wnioski płynące z badania są bardziej rzetelne i przekonujące, niż uważały osoby, którym zaprezentowano tylko sam tekst.

Skąd się w zasadzie bierze ta fascynacja mózgiem i wiara w to, że neuronaukowcy potrafią najlepiej objaśnić nasze zachowania?

Kiedyś statystyka, dziś neurożargon

Zanim odpowiemy na to pytanie, spróbujmy zarysować szersze tło. Neuronauka, czyli zbiór dziedzin badających mózg oraz zachodzące w nim procesy, ich wpływ na nasz organizm i nasze decyzje, ostatnio ogromnie się rozwinęła. Wzbudza też duże społeczne zainteresowanie  – eksperymenty i  teorie neuronaukowe opisywane są przez media, a książki neuronaukowców często zajmują wysokie miejsca na listach bestsellerów. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że badania dotykają problemów takich jak natura naszej świadomości, istnienie wolnej woli czy podstawy moralności. Co więcej, w  ostatnich latach neuronauka wchodziła w nowe obszary, tworząc coraz to bardziej zaskakujące dyscypliny – mamy już nie tylko neuropsychologię czy neurokognitywistykę, ale także neuroestetykę, neuroekonomię, neurofilozofię, neuroetykę, neuroteologię, a nawet neurofeminizm.

Jeszcze nie tak dawno temu w debatach, rozmowach czy wręcz ideologicznych kłótniach funkcję, jaką dziś spełnia neurożargon, pełniła statystyka.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się