fbpx
Jeden z ambasadorów mundialu w Katarze, angielski piłkarz David Beckham (po prawej) i brat emira Kataru szejk Jassim ibn Hamad al-Sani przed meczem Tunezja-Algieria rozgrywanym w Katarze, 18 grudnia 2021 r. fot. David Ramos / FIFA/ Getty
Jeden z ambasadorów mundialu w Katarze, angielski piłkarz David Beckham (po prawej) i brat emira Kataru szejk Jassim ibn Hamad al-Sani przed meczem Tunezja-Algieria rozgrywanym w Katarze, 18 grudnia 2021 r. fot. David Ramos / FIFA/ Getty
Sara Nowacka listopad 2022

Mundial po nowoarabsku

Trudno nie zadawać sobie pytania: czy mundial ma szansę zwalczyć negatywny obraz Kataru, czy też, przeciwnie, uwypukli kontrowersje wokół księstwa?

Artykuł z numeru

Odczarowanie Jezusa

18 kwietnia 2007 r., Cardiff, Wielka Brytania. Tłum zgromadzony pod ratuszem wiwatuje po ogłoszeniu Polski i Ukrainy gospodarzami mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 r. Szczególnie Ukraińcy liczyli na rozwój infrastruktury, zyski ze sprzedaży biletów i miejsc noclegowych, a także promocję wizerunku kraju. Dla naszych sąsiadów miało to być doświadczenie w pewnym stopniu transformacyjne, pozwalające na unowocześnienie państwa i zaprezentowanie go jako godnego organizacji światowej rangi wydarzenia. Ówczesny szef Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej Hryhorij Surkis wiedział, że konieczna jest pomoc Polski, bo sama Ukraina ze względu na jej ograniczenia miała nikłe szanse na powierzenie jej organizacji tak dużej imprezy.

Mieliśmy wtedy okazję na własnym podwórku doświadczyć wydarzenia przełomowego dla Europy Środkowo-Wschodniej. Dekadę później jesteśmy świadkami, jak piłka nożna wyznacza jeszcze bardziej symboliczną datę dla Bliskiego Wschodu. Mistrzostwa świata w Katarze – pierwsza taka impreza w regionie – choć stały się asumptem do sąsiedzkiej współpracy, są również źródłem ogromnych kontrowersji. Odwołując się do spektakularnych inwestycji lub łamania praw człowieka, dziennikarze prześcigają się w uznawaniu mundialu za powód do narodowej dumy albo kolejny przykład sportwashingu, czyli wykorzystania sportu do podbudowania wątpliwej reputacji państwa, firmy lub nawet pojedynczej osoby.

Marka „Katar”

Na stronie internetowej Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej (FIFA) możemy przeczytać podniosły opis logo tegorocznego turnieju. Ma symbolizować nieskończoność, osiem stadionów, na których odbędą się mecze, a przede wszystkim kształt oddający wygląd kufiji (nazywanej w państwach Zatoki Perskiej ghutrą), nakrycia głowy popularnego wśród męskiej części mieszkańców państw arabskich. Maskotka mundialu – biały duszek o imieniu La’ib – to kolejne nawiązanie do tej części arabskiej garderoby (i języka – po arabsku la’ib znaczy gracz), w której często możemy zobaczyć katarskiego emira. W projekcie stadionu Al-Bajt, gdzie Katarczycy i Ekwadorczycy zagrają mecz otwarcia, każdy, kto spędził noc na arabskiej pustyni, rozpozna beduiński namiot. To tzw. bejt al-sza’ar, gdzie Beduini często przyjmują gości. I właśnie arabska (a przede wszystkim katarska) gościnność ma być tym wspomnieniem, które kibice przywiozą z wyjazdu na mundial.

Wizualna symbolika to drobiazg w zestawieniu z innymi działaniami na rzecz katarskiego soft power ostatnich lat. Do niedawna to małe księstwo kojarzone było wyłącznie z gigantycznymi zasobami gazu i bogactwem. Jednak poprzedni emir Hamad ibn Chalifa al-Sani zainicjował także politykę ukierunkowaną na budowę wizerunku Kataru jako państwa dbającego o zachowanie tradycji kultury arabskiej, a jednocześnie nowoczesnego, niezależnego politycznie, zdolnego do balansowania w niestabilnym i niebezpiecznym otoczeniu Bliskiego Wschodu, kontynuowaną przez jego syna Tamima. Stąd też np. uruchomienie panarabskiej telewizji Al-Dżazira w latach 90. czy też zaangażowanie Kataru w mediacje między USA a talibami od 2011 r., a w ostatnim czasie z Iranem.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się