fbpx
Ilustracja: Klawe Rzeczy
Dominika Dudek wrzesień 2018

Kościół, psychiatria, dialog

Z niepokojem obserwuję to, że w Polsce wciąż zdarzają się egzorcyzmy osób z zaburzeniami psychicznymi. Ani ja, ani nikt z moich kolegów i koleżanek po fachu nie sugerujemy pacjentom kontaktów z egzorcystą.

Artykuł z numeru

Wierzyć w naukę, (nie) wątpić w Boga

Wierzyć w naukę, (nie) wątpić w Boga

Odpowiedź na pytanie o związki psychiatrii i religii nie jest prosta. W moim przekonaniu to relacja oparta przede wszystkim na dialogu i współpracy, choć w pewnych przypadkach między psychiatrią i religią pojawia się też konflikt.

W rozmowie z psychiatrą czy z psychoterapeutą pacjent odsłania różne aspekty swojego życia – jestem głęboko przekonana, że uważność na jego sferę religijną czy duchową jest bardzo ważna w procesie leczenia. Oczywiście lekarz ma zachowywać neutralność światopoglądową. Nie oznacza to jednak, że powinien unikać tych tematów ani wyrzekać się własnych poglądów, lecz że zachowując szacunek dla przekonań pacjenta, nie może ani sugerować rozwiązań o charakterze religijnym, ani też – przeciwnie – krytykować jego wiary. Zdarzają się przypadki, gdy np. u osób z depresją lub z nerwicą natręctw pojawiają się nadwrażliwość sumienia i dojmujące poczucie winy nieadekwatne do popełnionego czynu. Pacjenci z zaburzeniami obsesyjnymi często wyobrażają sobie Boga jako skrupulatnego księgowego, który surowo rozlicza ich z każdego grzechu.

Psychiatra nie powinien wchodzić w rolę księdza, ale może podjąć rozmowę o obrazie Boga, który jest bliski pacjentowi.

W takich sprawach pomocna bywa też współpraca z duchownym, który – jako autorytet religijny – może pomóc w skorygowaniu wyobrażeń pacjenta o Bogu i przynieść mu w ten sposób ulgę.

Niestety, bywa też inaczej. Religia i psychiatria mają odmienne cele: z jednej strony zbawienie człowieka, z drugiej – osiągnięcie przez pacjenta poczucia szczęścia czy dobrostanu. Zdarzają się sytuacje, gdy te cele wydają się sprzeczne. Przykładem są trudności w rozmowie z wierzącymi osobami homoseksualnymi. Jako psychiatrzy jesteśmy przekonani, że orientacja homoseksualna nie jest żadnym zaburzeniem, lecz wariantem normy, że każdy ma prawo i powinien żyć w zgodzie ze sobą, jeśli nie krzywdzi przy tym innych, że ewentualne problemy związane z tą orientacją nie są jej bezpośrednią konsekwencją, lecz wynikają z postawy otoczenia, w którym osoby homoseksualne doświadczają stresu mniejszościowego i obawiają się reakcji bliskich na ujawnienie tego, kim są. Tu dochodzi do konfliktu z Kościołem, który zachęca takie osoby bądź do próby zmiany orientacji (tzw. terapii konwersyjnej, która nie ma żadnych naukowych podstaw), bądź do życia w celibacie i „niesienia krzyża”. Psychiatra czy psychoterapeuta formułuje inny przekaz: jesteś normalny, bądź szczęśliwy, nie żyj w sprzeczności z sobą. Nie podejmuje żadnych decyzji za pacjenta, ale może pomóc mu znaleźć własną drogę.

Wiele zależy od mądrości i wykształcenia osoby duchownej. Niekiedy księża są tymi, którzy w konfesjonale „wyłapują” jakieś kłopoty psychiczne i kierują penitentów do specjalisty. Pamiętam jednak przypadki odwrotne, gdy przyczyniali się do pogłębienia problemu psychicznego.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się