fbpx
fot. Library of Congress
Szymon Wróbel wrzesień 2018

Polityka śnienia, otwarcia i przebudzenia

Budzenie jest niebezpieczne. Anestezjolodzy wiedzą o tym doskonale. Często oznacza ono także burzenie zastanej konstrukcji. Zadaniem materialisty historycznego, takiego jak Walter Benjamin, jest akt zburzenia „maszyny do produkcji złudzeń”, owego słynnego automatu, który miał być tak skonstruowany, że na każdy ruch szachisty odpowiadał posunięciem zapewniającym wygranie partii.

Artykuł z numeru

Wierzyć w naukę, (nie) wątpić w Boga

Wierzyć w naukę, (nie) wątpić w Boga

W prezentowanym tekście odniosę się do trzech znanych teorii śnienia: psychoanalitycznego teatru snu Sigmunda Freuda, uwag na temat bezprzestrzennych marzeń sennych Henriego Bergsona i trzeźwego, oneirokrytycznego okultyzmu Waltera Benjamina. Te trzy sposoby myślenia o śnie i marzeniu sennym stwarzają przesłanki dla trzech możliwych polityk: śnienia, wiecznego czuwania i przebudzenia. Refleksję na temat snów chcę więc odnieść do problematyki egzystencjalnej i społecznej.

Freud albo polityka śnienia

W Objaśnianiu marzeń sennych kluczowe wydaje mi się rozpoznanie dotyczące głównego interesu lub wiodącego życzenia snu, jakim jest po prostu wola kontynuowania śnienia. Freud pisze otwarcie: „W pewnym sensie wszystkie marzenia senne to sny dla wygody; służą one zamiarowi kontynuowania stanu snu, zamiarowi śnienia zamiast przebudzenia. Marzenie senne to strażnik, a nie mąciciel stanu śnienia”[1]. Życzenie dalszego spania jest przez Freuda traktowane zawsze jako motyw kształtowania się śnienia. Oznacza to, że każde udane marzenie senne jest spełnieniem tego życzenia. Paradoks polega na tym, że Freud w żadnym miejscu nie zastanawia się nad powodem przebudzenia: jak jest ono możliwe, skoro marzenie senne jest strażnikiem snu? Ogranicza swe zainteresowania jedynie do paradoksów pamięci, wysuwając dwie hipotezy: rozproszenia („Rano sen dosłownie »rozwiewa się«”) oraz poszerzenia pamięci („Z drugiej strony zdarza się, że pamięć o marzeniach sennych jest nadzwyczaj trwała”[2]).

Sądzę, że potraktowanie marzenia sennego jako „strażnika snu” powoduje, iż u Freuda marzenia muszą się stać formacjami fasadowymi – konstrukcjami, które jedynie podpierają sen. Freud w Objaśnianiu marzeń sennych posługuje się co najmniej czterema wiodącymi terminami na określenie różnych form reprezentacji: die Vorstellung (przedstawienie), die Entstellung (zniekształcenie), die Verstellung (przekręcenie), die Darstellung (uobecnienie). O ile przedstawienie i uobecnienie mają długą tradycję filozoficzną, o tyle już zniekształcenie i przekręcenie są oryginalnymi pomysłami Freuda. Marzenie senne spełnia życzenie snu, ale spełnia je pokrętnie, poprzez zniekształcenie. „Jeśli owo wymagające wyjaśnienia zachowanie – pisze Freud – określimy jako fakt zniekształcenia, to powstaje następujące pytanie: »Skąd się ono bierze?«”[3]. Freud nie pyta, skąd się bierze potrzeba dalszego śnienia, nie docieka także, skąd motyw przebudzenia. Pyta: skąd się bierze przekręt? Odpowiedź o źródło zniekształcenia okazuje się bardzo prosta: „Im surowsza cenzura, tym bardziej staranne przebranie, tym dowcipniejsze środki, jakie mają naprowadzić czytelnika na ślad prawdziwego znaczenia”[4]. Mylilibyśmy się jednak, wyprowadzając z tego wniosek, że bez cenzury nie byłoby zakłócenia, nie byłoby maskarady, zniekształcenia. Cenzura okazuje się wszechobecna, a jest tak choćby z tego powodu, że każde życzenie natrafia na życzenie przeciwne (die Gegenwunschträume). Należy więc zareagować zdziwieniem, że u Freuda nie spotykamy „marzenia przeciwnego” do marzenia kontynuowania snu, nie znajdujemy „marzenie o przebudzeniu”. Sny lękowe nawet tam, gdzie pojawia się pożar, nie są przez niego traktowane w ten sposób. Należy do milczących przesłanek psychoanalizy, że przeciwstawienie snu i czuwania nigdy nie jest pełne. Sen to przewartościowanie wszystkich wartości psychicznych: słabe staje się mocne, duże staje się małe, puste jest wypełnione, dobrze zdefiniowane rozmyte. Nigdy jednak „nieprzytomne” nie staje się „w pełni przytomne”. „Mowa we śnie – doda Freud – charakteryzuje się budową podobną do struktury brecci – formacji skalnej, w której większe kawałki różnorodnego materiału zespolone są stwardniałą masą wypełniającą”[5]. We śnie mowa staje się rzeźbą. W ciągu dnia świadomość nigdy nie staje się pełna, bo nie jest materią stałą, ale lotną lub płynną. Sny jako materia stała – dla Freuda – są jak stalagmity, myśli są jak obłoki lub dymy z komina. Stałość form nieświadomości i niestałość świadomości – to główny krajobraz kopalni autora Psychopatologii życia codziennego. Z tego właśnie powodu u Freuda nigdy nie doświadczamy pełnej zdrady głównego życzenia snu. Przebudzenie jest martwe. Czuwa tylko zapracowany Freud.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się