Kilka zdań, dalej już dam radę. Szybkim trikiem oszczędzę sobie czasochłonnych i męczących zmagań z pustą kartką. Wystarczy krótkie polecenie: „Napisz wstęp do eseju o kreatywności i sztucznej inteligencji”, a ChatGPT posłusznie nawlecze nić, żebym mógł ciągnąć wątek.
„Jedną z najbardziej satysfakcjonujących rzeczy jest sukces, jaki odnieśli ludzie używający go jako kreatywnego narzędzia, aby przezwyciężyć problem pustej kartki” – zachwalał GPT-4 Sam Altman, szef OpenAI, w podcaście Greymatter. Nie on jedyny w branży sztucznej inteligencji (SI) przyciąga konsumentów obietnicą leku na męki twórcze. W jednej ze swoich reklam Google pokazuje, jak SI odmieni codzienną pracę biurową. Napisze maila na podstawie wcześniejszych konwersacji. Wygeneruje szkic prezentacji. Stworzy osobiste zaproszenia na spotkanie dla członków zespołu, by dać im złudne poczucie przyjacielskiej relacji.
Brzmi dobrze? „Czy jesteś podekscytowany tym, że twoi współpracownicy staną się bardziej gadatliwi, zamieniając każde »Brzmi dobrze« w trzyakapitowy list?” – ironizował John Herrman w tekście The Nightmare of AI-Powered Gmail Has Arrived (Nadszedł koszmar zasilanego SI Gmaila) z „New York Magazine”. Korporacyjne narracje o twórczym potencjale sztucznej inteligencji więcej mówią o wadach współczesnego podejścia do kreatywności niż o zaletach nowej technologii.
Ja, jak widać, przewalczyłem trudność z zapisaniem pierwszych zdań. Udało mi się to bez wspomagaczy innych niż kawa, dotlenianie mózgu, przerwy na gry wideo i porady Howarda S. Beckera.
Zmarły niedawno socjolog w książce Warsztat pisarski badacza proponuje: „(…) nawet jeżeli czujesz, że to, co piszesz, nie zaprowadzi w chaosie logicznego i kompletnego porządku, to napisz to i tak, a przekonasz się, że nic strasznego się nie stanie” (tłum. P. Tomanek). Gdyby pisał ją dzisiaj, mając do dyspozycji ChatGPT, zapewne radziłby tak samo. Jednym z przewodnich wątków jego pracy jest bowiem przekonanie, że przez pisanie uczymy się myśleć. Pusta kartka to siłownia umysłu i jeśli boli, to znaczy, że rośnie. Nie da się osiągnąć tych samych efektów, sprowadzając się do roli redaktora czatbota.
Wiele wyzwań, które ChatGPT, Bard od Google czy Microsoftowy Bing AI gotowe są bohatersko pokonać, warto najpierw przemyśleć, a dopiero potem automatyzować. To świetnie, że z pomocą generatywnej SI łatwiej jest stworzyć firmowy blog, ale czy na pewno potrzebujemy kolejnych firmowych blogów? Hasła reklamujące czatboty jako sposób na problem pustej kartki zasługują z kolei na refleksję, czy czegoś nie tracimy, dając się wyręczyć. Do tego dochodzą pytania o samą sztuczną inteligencję. Jak nauczyła się generować teksty i obrazy? Gdzie leżą granice jej możliwości? I najważniejsze: co z ludźmi, którzy nagle zmuszeni są z nią konkurować? Wbrew pozorom to także pytania o kreatywność.