fbpx
(fot. Artur Strzelczyk / flickr.com / CC BY-SA 2.0)
z Barbarą Imiołczyk i Tadeuszem Jackiem Zielińskim rozmawia Dominika Klimek lipiec-sierpień 2021

Cmentarz to dalszy ciąg życia

Polska na skutek II wojny światowej straciła różnorodność, która charakteryzowała nasz kraj przez stulecia. Ale trzeba pamiętać, że miliony dawnych mieszkańców Polski w całej jej różnorodności leżą w tej ziemi. Te miliony tutaj są. Z nami. I teraz chodzi o to, żebyśmy godnie tych zmarłych potraktowali.

Artykuł z numeru

Sztuka zachwytu

Czytaj także

Agnieszka Dziedzic

Bitwa o pamięć

Barbara Imiołczyk i Tadeusz Zieliński, twórcy inicjatywy Nie(zapomniane) cmentarze, w rozmowie z Dominiką Klimek.

Czym właściwie jest cmentarz?

Barbara Imiołczyk: Dla nas cmentarzem jest miejsce, gdzie spoczywają szczątki ludzi. I pozostaje nim, dopóki nie są one ekshumowane. Bez względu na to, czy jest ogrodzony czy nie, czy są na nim nagrobki i ktoś o niego dba, czy jest zapuszczony i zaśmiecony.

Tadeusz Zieliński: Nasza definicja jest tak szeroka, ponieważ zależy nam na ochronie wszystkich nekropolii. Jednocześnie pracujemy nad ustawą w tym zakresie, żeby to szersze podejście, wrażliwe, bardziej empatyczne, mogło znaleźć odzwierciedlenie w porządku prawnym.

BI: Za naszymi działaniami stoi przekonanie, że godność należy się człowiekowi również po śmierci. „Godność nie umiera” – tak brzmi hasło naszej akcji.

Jakie cmentarze bywają (nie)zapomniane?

BI: Są związki wyznaniowe i religie, które szanują fakt złożenia ciała do ziemi, natomiast nie upamiętniają miejsca pochówku w trwały sposób, po wsze czasy. Na przykład znakiem staroobrzędowców był tylko drewniany krzyż, który stał, dopóki się nie rozpadł. Dlatego niektóre ich cmentarze są uznawane przez władze administracyjne za nieistniejące. A przecież to w dalszym ciągu cmentarze, mimo że na powierzchni nie ma żadnych oznak spoczynku ludzi.

TZ: Po II wojnie światowej przez wiele dziesięcioleci na część cmentarzy w ogóle nie zwracano uwagi. Począwszy od grobów żydowskich, o których nie miał kto pamiętać z uwagi na Holokaust. Rodziny zostały wymordowane, spadkobierców nie było. Część cmentarzy żydowskich została wcześniej zniszczona intencjonalnie przez niemieckich nazistów. Zniszczeń dokonywano też później, w okresie powojennym. W latach 60. władze komunistyczne przeprowadziły akcję usuwania wszystkiego, co nie kojarzyło się z wąsko pojętą polskością. Temu procesowi podlegały też cmentarze niemieckie, w szczególności ewangelickie. Niszczono je celowo, wywożono nagrobki, likwidowano ogrodzenia, dokonywano na nich aktów wandalizmu. Oczywiście nie przeciwdziałano też ich zarastaniu. Później pojawili się ludzie, którzy byli gotowi wykorzystywać cmentarze do różnych zaskakujących celów – jako boiska, tereny zajezdni autobusowych czy place pod apartamentowce.

BI: Proceder stopniowego niszczenia cmentarzy dotknął też terenów południowo-wschodniej Polski. Najpierw miało to związek z przesiedleniami na Ukrainę, a potem z akcją „Wisła”. O cmentarze prawosławne czy greckokatolickie po prostu nie miał kto dba.

A co z cmentarzami innymi niż należące do mniejszości wyznaniowych?

TZ: Ich również może dotyczyć ten problem. Jeśli chodzi o pochówki katolików, wśród zaniedbanych nekropolii występują liczne tzw. cmentarze choleryczne i inne nekropolie ofiar pandemii. Lecz zapomniane bywają też cmentarze wojenne oraz samotne groby, w których leżą żołnierze wojsk polskich oraz innych armii, np. napoleońskiej.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się